Kiedy inflacja w Polsce wynosiła około 8 proc., Platforma Obywatelska zapewniała, że wie, jak sobie z nią poradzić. Od tego czasu dzieli nas pół roku i wzrost inflacji o 6 punktów procentowych. Jakie są obecne plany Platformy w tym zakresie? Pytamy o to posłankę Izabelę Leszczynę.
Reklama.
Reklama.
Platforma Obywatelska ma pomysł, jak uchronić Polskę przed gwałtowną podwyżką cen? Inflacja wynosi już prawie 14 proc.
Z inflacją jest jak z chorobą - o wiele lepiej jest stosować profilaktykę i do niej nie dopuścić. Wydaje się, że dziś inflacja w Polsce wymknęła się spod kontroli banku centralnego, rozlała się na całą gospodarkę, zaś ujarzmienie jej będzie niezwykle trudne i dodatku bolesne. Rząd popełnił tak wiele błędów, że dzisiaj nie da się opanować inflacji bezboleśnie.
Na pewno trzeba robić dwie rzeczy naraz. Po pierwsze, podjąć działania osłonowe wobec tych, którzy odczuwają drożyznę najbardziej. Dlatego też złożyliśmy ustawę o 20 proc. podniesienia pensji w tak zwanej budżetówce, bo tam wynagrodzenia rosły kilka razy wolniej niż ceny. Trzeba też pomyśleć o rozwiązaniach osłonowych dla uboższych rodzin, w związku z ogromnymi kosztami opału, bo sezon grzewczy będzie dla nich bardzo drogi. To są działania, które oczywiście nie są antyinflacyjne, ale trzeba je podjąć.
Po drugie, trzeba prowadzić realną walkę z inflacją. Dlatego Sejm powinien bez zbędnej zwłoki przyjąć poprawki, które Senat wprowadzi w ustawie o Sądzie Najwyższym, bo od pozytywnej opinii Komisji Europejskiej dla Krajowego Planu Odbudowy do miliardów euro płynących do Polski jest jeszcze daleko. Najpierw Polska musi spełnić konkretne warunki. A te dziesiątki miliardów euro z KPO są nam bardzo potrzebne, one mogą wzmocnić złotówkę i w ten sposób choć trochę obniżyć ceny. To jedyny bezbolesny sposób na obniżenie inflacji w Polsce.
KE już dwa lata temu wskazała inny konieczny kierunek, rekomendując Polsce poprawę otoczenia biznesu przez zapewnienie niezależności sądów. Poza tym rząd musi ograniczyć wydatki bieżące, to swoiste pisowskie bizancjum, bo to podbija inflację. I jeszcze jedno pomogłoby nam w walce z inflacją, a na pewno obniżyłoby rentowności polskich obligacji, czyli zmniejszyło koszt obsługi długu. Gdyby Polska zadeklarowała, że przygotowujemy się do wejścia do strefy euro. Oczywiście to byłby proces, raczej długotrwały, bo mamy dużo do zrobienia, ale taka deklaracja z pewnością pomogłaby naszej gospodarce.
W końcu usłyszymy, że dostaniemy pieniądze z KPO?
Usłyszymy jedynie, że Komisja Europejska wydała pozytywną opinię dla Krajowego Planu Odbudowy. Transze finansowe będą przychodziły dopiero w momencie spełnienia konkretnych wymagań. Czy dostaniemy pieniądze jesienią? Nie wiemy. Bo jeśli rząd zmieni tylko nazwę Izby Dyscyplinarnej, nie osiągnie wymaganego rezultatu. PiS musi wreszcie przestać upartyjniać sądy, chcąc zapewnić swoim działaczom bezkarność, a pomyśleć o obywatelach, bo sytuacja jest naprawdę bardzo poważna.
Skoro podniesienie pensji dla budżetówki nie jest działaniem antyinflacyjnym, czy jest konieczne?
Mając świadomość proinflacyjnego efektu podwyżek w budżetówce, zaproponowaliśmy w tym samym pakiecie ustawę o obligacjach Narodowego Banku Polskiego. One mogą ściągnąć kilkadziesiąt miliardów zł z rynku i jednocześnie ochronić oszczędności Polaków. To byłby rzeczywiście antyinflacyjny instrument odpowiedzialnej polityki monetarnej. A podwyżki w tej grupie są konieczne, żeby zapobiec pauperyzacji ważnych z punktu widzenia jakości państwa zawodów.
Co z pozostałymi grupami zawodowymi, które nie są zatrudnione w budżetówce? W nich też uderzyła inflacja.
To prawda, ale w sektorze gospodarki wynagrodzenia rosły dosyć dynamicznie i mamy tu do czynienia właściwie ze spiralą cenowo-płacową. Natomiast podwyżki w budżetówce to były decyzje polityczne i niestety to grupa mocno defaworyzowana w ostatnich latach, dlatego upominamy się o tych, którzy tworzą państwo i zapewniają obywatelom usługi publiczne. Realnie wynagrodzenia tej grupy pracowników spadły, a to grozi odpływem najlepszych z nich.
Na sektor energetyczny już w grudniu ub.r. planowaliście przeznaczyć 10 mld zł. Ale czy wojna w Ukrainie powodująca braki surowców, nie przekreśliła tych planów? Zielona energia wciąż jest priorytetem?
Oczywiście, że tak, a nawet bardziej. Wojna pokazuje, że musimy działać natychmiast i uniezależnić się od paliw kopalnych, od węglowodorów sprowadzanych z Rosji. Strata siedmiu lat rządów PiS dla rozwoju odnawialnych źródeł energii skutkuje dzisiaj drogim prądem dla ludzi. Musimy w transformację energetyczną włożyć setki miliardów zł, to inwestycja w niską inflację w przyszłości.
Mam nadzieję, że rząd już pracuje nad tym, aby do połowy przyszłego roku wystąpić o pozostałe kilkadziesiąt miliardów euro z pożyczek, bo wykorzystał w KPO tylko 11 mld euro, a mógł sięgnąć po 34 miliardy! To ważne, bo w KPO mamy pożyczki oprocentowane na poziomie mniej niż 1 proc., a polski rząd pożycza już na 7 proc. Potrzebujemy więc całego KPO, a nie tylko tej części, którą rząd zaprojektował.
Ekonomiści alarmują, że na wzrost inflacji ogromne znaczenie ma polityka rozdawnictwa. A te koszty generują takie programy jak 500+ i 14. emerytura. Zlikwidujecie je?
Nie będziemy likwidować ani 500+, ani 13. emerytury. Zapewnimy pieniądze na transfery socjalne, ale ze wzrostu gospodarczego, a nie z długu, jak robi to PiS. Wiemy, jak zapewnić prawdziwy, długoterminowy wzrost gospodarczy, oparty na inwestycjach.
Transfery socjalne finansowane długiem są niebezpieczne. Ostrzegaliśmy przed tym i dzisiaj okazuje się, że mieliśmy rację. Inflacja bazowa w Polsce wynosi blisko 9 proc., a w strefie euro to około 3,8 proc. Drożyzna w Polsce to przede wszystkim skutek złych rządów PiS.
A z czego sfinansujecie ten wzrost? Z podatku inflacyjnego, którego de facto nie ma?
Pieniądze na inwestycje są w Unii Europejskiej i w kieszeniach prywatnych inwestorów. Umieliśmy je pozyskiwać w czasie dwóch wielkich kryzysów - zbudowaliśmy wtedy tysiące dróg i autostrad - i będziemy umieli dzisiaj inwestować w transformację energetyczną, ale także mądrze w ochronę zdrowia i edukację.
KPO to jest 58 mld euro, a wieloletnie ramy finansowe to są kolejne setki miliardów złotych. Trzeba tylko przyjąć za aksjomat kierunek Unia Europejska i praworządność. Wtedy prywatni inwestorzy znowu będą chcieli w Polsce lokować swój kapitał, nie bojąc się autorytarnej władzy i upartyjnionych sądów.
Wiele się zmieniło od grudnia, kiedy prezentowaliście politykę antyinflacyjną. Czym dokładnie teraz się zajmujecie?
Skończyliśmy z naszymi ekspertami pracę nad ustawami o obligacjach antydrożyźnianych NBP, podwyżkach w budżetówce i wsparciu kredytobiorców. Teraz sporo czasu poświęcamy spotkaniom z ludźmi, na których wyjaśniamy nasze propozycje programowe, ale też odkłamujemy propagandę rządowej telewizji.
Przygotowujemy też pakiet rozwiązań, także ustawowych dotyczących energetyki rozproszonej, prosumenckiej. Będziemy te rozwiązania proponować samorządom i mieszkańcom wsi pod hasłami „samowystarczalna gmina” i „tani prąd”.