Rośnie szansa na to, że Boeing 737 Max 10 już nie poleci. Jeśli firma nie zdąży z procesem certyfikacji tego pechowego modelu, będzie musiała go przeprojektować. A na to nie ma ani chęci, ani pieniędzy. Ten latający autobus może zostać kompletnie uziemiony, o ile Boeingowi nie pomoże amerykański Kongres.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Przypomnijmy, po tych dwóch głośnych katastrofach uziemiono wszystkie egzemplarze tego modelu. Po pierwszych kontrolach wyszło na jaw, że problem leżał w oprogramowaniu samolotu. Okazało się, że system używał tylko jednego z dwóch czujników kąta natarcia. Gdy czujnik zawodził, samolot nie rozpoznawał, że otrzymuje błędne dane i mimo właściwych parametrów opuszczał nos. Aktualizacja oprogramowania została już wdrożona, ale do czasu zakończenia procesów certyfikacyjnych maszyny pozostaną w hangarach.
Przy okazji wyszło na jaw, że winny jest nie tylko Boeing. Federal Aviation Administration (FAA) powierzała ponad 40 proc. działań i analiz związanych z certyfikacją samolotów Boeingowi. Dzięki temu miała mniej pracy, a Boeing mógł bez problemu certyfikować własne maszyny.
Po dwóch katastrofach Kongres nakazał Boeingowi spełnienie nowych wymagań dotyczących systemu wczesnego ostrzegania w kokpicie. Dzięki temu samolot może uzyskać certyfikat wymagany do komercyjnych lotów. Producent nie będzie musiał tego zrobić, jeśli uda mu się certyfikować model 737 Max 10 do końca 2022 roku. Zegar tyka, a Boeing ma opóźnienie.
Jego problem polega na tym, że jeśli teraz nie zdąży certyfikować maszyny, to będzie musiał instalować nowe systemy kokpitu. A to będzie oznaczało konieczność ponownego szkolenia pilotów i mnóstwo innych formalności. Do tej pory zaletą 737 Max 10 było przede wszystkim to, że pilotować samolot mogły osoby umiejące obsługiwać poprzednie wersje popularnej serii 737.
Cała produkcja modelu 737 Max 10 może zostać zarzucona
Teraz Boeing ustami swojego szefa zapowiedział, że konstruktor samolotu może porzucić plany certyfikacji nowej maszyny. O ile oczywiście Kongres nie da mu więcej czasu... Dyrektor generalny Boeinga, David Calhoun, zasugerował, że cały projekt może zostać wycofany, jeśli samolot nie zostanie zwolniony z nowych przepisów lub nie zostanie przedłużony czas ich wejścia w życie.
Calhoun podczas wywiadów zachowuje minę pokerzysty i podkreśla, że wie, iż może przegrać. Licytuje wysoko i nie wiadomo, czy Kongres pozwoli mu na wygranie tej bitewki.
Co istotne — Boeing przyjął prawie ćwierć tysiąca zamówień na największy wariant 737 Max. Odpowiada on za około 15 proc. wszystkich niezrealizowanych zamówień Boeinga na odrzutowce z rodziny 737. Brak certyfikacji i odrzucenie programu budowy tylu maszyn byłoby ciosem nie tylko w Boeinga, ale w całą Amerykę. Z drugiej jednak strony politycy mogą mieć dość szefostwa firmy, która podpadła im już niejeden raz.