Zanieczyszczony, brunatny dym będzie coraz częściej rozpościerał się po naszych okolicach. Przez kryzys energetyczny Polacy rozważają palenie odpadami w swoich domach. Z badania Norstat dla INNPoland wynika, że śmieci do pieca wsypie nawet 14 proc. z nas. Wyniki badań komentuje Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Nad Wisłę nadciąga "brudna" zima. Sporo osób, przez braki węgla i wysokie ceny, rozważa palenie śmieciami
Z palonego plastiku i innych związków chemicznych po okolicy unosił się będzie charakterystyczny, brunatny dym
Badanie Norstat dla INNPoland wykazało, że nawet 14 proc. osób rozważa palenie odpadami
– Tak, to będzie brudna zima. To będzie zima, w której otaczać nas będą kłęby szarego, brunatnego, kolorowego dymu. Kolorowego od plastiku i innych odpadów, bo ten dym ze spalania różnych związków chemicznych nie ma takiej typowej barwy, tylko tam pojawiają się różne kolory – powiedział w rozmowie z INNPoland Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego.
– Oczywiście to będzie też ciężka zima. Węgiel nie ma żadnych norm jakości. Z zagranicy, jak widzimy, sprowadzane są jakieś dziwne paliwa, które mi przypominają bardziej flotokoncentraty i muły, które pamiętam z przeszłości, czyli po prostu odpady kopalniane, z których cieknie woda. Zezwolono na spalanie węgla brunatnego w domach, do tego musimy dołożyć jeszcze te nieszczęsne śmieci – dodał.
Palenie odpadami. Badanie dla INNPoland
Z badania przeprowadzonego na panelu Norstat dla INNPoland wynika, że aż 28 proc. Polaków ogrzewa swoje domy węglem, kolejne 27 proc. używa drewna (niektórzy łączą oba paliwa stałe). Z ogrzewania gazowego korzysta 22 proc. z nas, a 11 proc. do ogrzewania wykorzystuje prąd.
70 proc. badanych wskazało, że mieszka we własnej nieruchomości (dom/mieszkanie). Na pytanie: "Czy rozważa Pan/Pani możliwość ogrzewania domu innymi materiałami, np. odpadami?" łącznie 14 proc. badanych wskazało, że tak.
Choć 14 proc. jest dalekie od zera, to jednak Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego dostrzega tu optymistyczne dane.
– Ta statystyka nastraja mnie optymizmem, bo jeżeli 60 proc. osób mówi, że nawet jak będzie źle, to nie będą paliły śmieciami, to jest dla mnie przejaw takiego już dosyć dobrego wyedukowania społeczeństwa, które rozumie, że świństwami po prostu nie wolno palić – powiedział.
Jak dodał, nie dlatego, że prawo tak nakazuje, ale dlatego, że jest to po prostu szkodliwe dla nas i naszych rodzin. I to jest bardzo dobra informacja płynąca z tej statystyki.
Nie jest kolorowo choć dym będzie kolorowy
Piotr Siergiej odniósł się też do tej mrocznej stronych statystki, czyli 14 proc. osób, które wskazały, że jeśli sytuacja będzie tego wymagała to do swoich pieców będą ładowały odpady.
– Te 14 proc. osób, które mówią, że będą paliły śmieciami, to ludzie, którzy robią to z konieczności. Bo przecież mamy doniesienia o osobach ubogich, których nie stać na kupno 4 ton węgla po 3,5 tys. zł – podkreślił Siergiej.
Ekspert dodał, że nie ma się co oszukiwać, iż emerytka, która ma 1500 zł emerytury na miesiąc, wyda 14 tys. zł na węgiel, bo po prostu nie ma takich pieniędzy.
– Część ludzi będzie palić czymkolwiek. Czy to będą odpady, czy to będzie węgiel brunatny, czy cokolwiek, co uda im się złapać – jakieś deski na przykład, będą palić wszystkim, czym będą się mogli ogrzać. Będą to robić z konieczności, a nie z przyjemności czy nieświadomości – dodał ekspert.
Rząd zrobił, co mógł? Polacy tak nie uważają
W badaniu zapytaliśmy także respondentów, czy ich zdaniem rząd zrobił wszystko, by tej zimy zapewnić nam bezpieczeństwo energetyczne. Aż 56 proc. badanych wskazało na "nie", a do tego kolejne 20 proc. "raczej nie".
Wykluczenie energetyczne wzrośnie
Nie ma zmiłuj, zjawisko wykluczenia energetycznego będzie się nasilało tej zimy. – Ono jest takim zjawiskiem, w którym ludzi nie stać na paliwo, a ponieważ ceny drastycznie wzrosły, nawet czterokrotnie, to samo to zwiększa obszar ubóstwa energetycznego – powiedział nam Piotr Siergiej.
Ekspert Polskiego Alarmu Smogowego dodał, że właśnie dlatego jego organizacja apeluje do władz samorządowych – do urzędów gmin i miast – by docierały z pomocą do osób najbardziej narażonych na takie wykluczenie energetyczne, a ośrodki takie jak MOPS-y z reguły mają już dane o najbiedniejszych.
– To jest duże zadanie dla samorządów, żeby tych ludzi odnaleźć i nie pozwolić tej zimy żyć w chłodzie. Jednak potrzebne jest wsparcie rządu w realizacji tego zadania, bo samorządy są już mocno obarczone wieloma zadaniami ze strony rządu – powiedział Siergiej.
Jego zdaniem, rozdawanie po równo każdemu i bez żadnego klucza rodzi niesprawiedliwość społeczną i jest złym rozwiązaniem. Sam dodatek węglowy jest nim tylko z nazwy, bo pieniądze można wydać na cokolwiek.
– Samorządy powinny otrzymać dodatkowe wsparcie ze strony rządu. Powinien być tworzony program pomocy ludziom ubogim. Tego w ogóle nie ma – dodał Siergiej.
Co z tym węglem?
Kryzys energetyczny to powrót do ery węgla i "czarne złoto" zostanie z nami na dłużej oraz opóźni transformację do OZE? A może jednak to tylko działanie "tu i teraz", na czas kryzysu?
Piotr Siergiej nie ma wątpliwości, że węgiel się kończy. Choćby dlatego, że jest obecnie najdroższym paliwem do ogrzewania domu.
– W tej chwili rzeczywiście odczuwamy, że to rządowe wsparcie dla węgla jest najsilniejsze. Tak to wygląda, w sensie finansowym. Natomiast trzeba to powtarzać, bo ogrzewanie się węglem w tej chwili jest najdroższą formą ogrzewania. A to dlatego, że za 4 tony węgla, które wystarczą na rok trzeba zapłacić 14 tysięcy złotych.
Jak dodał, ogrzewanie się gazem czy innym paliwem nie kosztuje 14 tys. zł rocznie. – Po prostu ktoś, kto przestawił swój kocioł z węglowego na gazowy, będzie tej zimy wygrany, w sensie finansowym – podkreślił Piotr Siergiej.
Zaznaczył też, że gazunie zabraknie, bo gospodarstwa domowe w Polsce odpowiadają za 20 proc. zużycia, a to oznacza, że 80 proc. zużywa przemysł. Więc do zapewnienia dostaw dla tej jednej piątej wystarczy tylko nieznacznie przykręcić kurek dla przemysłu i już zyskamy bezpieczeństwo gazowe dla obywateli.
– Nie widzę kryzysu gazowego, przynajmniej zakładając normalny tok. A gdzie jest to "polskie czarne złoto"? Nie ma. Płyną do nas okręty z Mozambiku, Indonezji czy z Australii, ale jest to jakaś mokra, czarna glina, za którą płacimy krocie. To jest zupełne nieporozumienie – powiedział ekspert.
Dlatego, zdaniem Piotra Siergieja, era węgla w Polsce właśnie się skończyła. Również przez problemy z zaopatrzeniem. Według badań, aż 60 proc. gospodarstw domowych jeszcze niedawno nie miało pełnego zaopatrzenia w węgiel na zimę.
Jak zaznaczył, mówimy tu jeszcze o jesieni, o październiku, a w kotłowniach widać tylko "kupkę węgla". Przez to łatwo wpaść w panikę, co jest naturalne, bo kotłownia jesienią powinna być pełna.
– Ten stres, ten poziom niepewności i wysokich cen i jeszcze to wpuszczenie węgla brunatnego, który jest koszmarnym paliwem, myślę, że to ludziom bardzo głęboko zapadnie w pamięć i będą jak najszybciej chcieli od tego paliwa uciekać – dodał.
– To jest drogie paliwo, niedostępne i jeszcze zatruwa nam życie i powietrze– podkreślił Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego w rozmowie z INNPoland.
Strach przed zimą i obniżenie temperatury?
Choć prognozy na nadchodzącą zimę są całkiem łagodne, więc może sie okazać, że przy braku srogich mrozów uda się ją przetrwać, to jednak z badania Norstat dla INNPoland wynika, że ponad połowa z nas obawia się nadchodzącej zimy.
Ten strach wynika z niedoborów węgla oraz drastycznego wzrostu cen. Na pytanie o obawy związane z tym kontekstem – "tak" odpowiedziało 36 proc. badanych, a do tego aż 28 proc. wskazało na "raczej tak".
Te obawy skłaniaja nas też do oszczędzania energii i obniżania temperatury w naszych domach. Po prostu siedzenia w chłodnych pomieszczeniach w grubszych ubraniach.
Obniżyć temperaturę w swoim mieszkaniu lub domu w związku z rosnącymi rachunkami za ogrzewanie stanowczo rozważa 26 proc. badanych, a "raczej tak" odpowiedziało 34 proc. respondentów.
Z kolei z pewnością nie zamierza obniżać temperatury w domu mniej niż co piąty badany, bo taką odpowiedź wskazało 19 proc. Z kolei 13 proc. zaznaczyło "raczej nie".
Badanie CAWI na panelu Norstat.pl na próbie 1001 dorosłych Polaków w wieku 18-80 lat. Badanie ma charakter reprezentatywny dla płci, wieku, wielkości miejscowości zamieszkania, województwa i wykształcenia. Źródłem kwot dla wyżej wymienionych zmiennych był GUS.