Poza kontrolą parlamentu, ale nie poza kontrolą NIK. Marian Banaś prześwietlił "raj wydatkowy" premiera Mateusza Morawieckiego. Mowa o Funduszu Przeciwdziałania COVID-19 przy BGK.
Reklama.
Reklama.
NIK zbadała "raj wydatkowy" premiera Morawieckiego. Teraz kontrolerzy przygotowują raport pokontrolny
Fundusz Przeciwdziałania COVID-19 przy BGK miał służyć rządowi do wyprowadzania pieniędzy z budżetu państwa i ukrywania wydatków
Za dwa miesiące ma się okazać, co konkretnie ustalili urzędnicy. To pokazuje, że choć fundusz jest poza kontrolą parlamentu, to już nie jest poza kontrolą NIK
Najwyższa Izba Kontroli (NIK) zakończyła badanie Funduszu Przeciwdziałania COVID-19 przy Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) – podaje money.pl. Wnioski z kontroli mają ujrzeć światło dzienne za około dwa miesiące.
Na łamach INNPoland dr Sławomir Dudek z FOR wielokrotnie wspominał, że to właśnie covidowy fundusz jest "rajem wydatkowym" premiera Mateusza Morawieckiego. Ma służyć do wyprowadzania poza budżet państwa miliardów złotych. Przez to jest poza kontrolą parlamentu, a więc i obywateli. Rząd odbija piłeczkę i tłumaczy, że kryzysowe sytuacje wymagają nadzwyczajnych zachowań.
Przeciwdziałanie covidowi czy pranie pieniędzy?
Fundusz Przeciwdziałania COVID-19 został uruchomiony tuż po wybuchu pandemii koronawirusa w Polsce. W zamyśle powstał, by wspomagać służbę zdrowia w walce z epidemią. Jednak szybko został zamieniony przez rząd w narzędzie do wydatkowania pieniędzy poza kontrolą i stał się studnią bez dna.
Służył m.in. do finansowania kosztów Polskiego Ładu (rewolucja podatkowa), ale też subwencji dla samorządów, dodatków węglowych czy programów zamrażających ceny energii. Na koniec 2022 roku fundusz był zadłużony na blisko 200 miliardów złotych.
Z ustaleń Damiana Szymańskiego z money.pl wynika, że za ten fundusz wzięła się Najwyższa Izba Kontroli. Sprawdziła, w jaki sposób są z niego wydatkowane pieniądze.
– Kontrola w BGK już się zakończyła. Badaliśmy, jakie zasady są stosowane przy wydatkowaniu tak gigantycznych pieniędzy publicznych, jeżeli nie jest to stricte fundusz celowy – powiedziała portalowi osoba z NIK znająca kulisy sprawy.
Jak dodała, Izba sprawdziła w oparciu o jakie procedury i zasady budowane są plany wydatkowe w funduszu covidowym. – NIK jako jedyna instytucja przekaże szczegółowo, jak to wygląda, ponieważ do dzisiaj nie została przedstawiona opinii publicznej rzetelna informacja w tym zakresie – podkreśliła.
Wyniki kontroli mamy poznać za dwa miesiące. Źródło money.pl wskazuje, że wystąpienie do premiera w tej sprawie jeszcze nie zostało wysłane. Zgodnie z prawem, premier i minister mają 21 dni, aby wysłać swoje ewentualne zastrzeżenia.
Jednak urzędnicy Najwyższej Izby Kontroli nie mogą zweryfikować działań podejmowanych przez Daniela Obajtka i PKN Orlen. Teraz część z nich została wezwana do prokuratury w związku z podejrzeniem przekroczenia uprawnień.
Banaś podjął interwencję u Elżbiety Witek. Napisał o działaniach prokuratury wymierzonych w kontrolerów NIK. Radio ZET ujawniło fragment pisma, skierowanego do marszałek Sejmu.
"Organy ścigania wezwały w charakterze świadków 12 kontrolerów zaangażowanych w powyższe kontrole. Z wezwań kierowanych do NIK wynika, że dotyczą one śledztwa prowadzonego w sprawie rzekomego przekroczeniauprawnień" – czytamy.
"Tego może bać się Obajtek"
Wiceprzewodniczący Nowej Lewicy i członek sejmowej komisji finansów publicznych Dariusz Wieczorek był jednym z sygnatariuszy wniosku o przeprowadzenie kontroli Orlenu. W rozmowie z naTemat wskazuje, że działania NIK nie są motywowane politycznie.
– Działania NIK nie wynikają z działań politycznych. Gdyby Orlen z Lotosem nie łączył się, wiedząc, na jakich warunkach to się dzieje i co może się stać, to nie byłoby tematu. Ale kiedy widzimy, jakie są zapisy umów, kiedy tracimy kontrolę nad Rafinerią Gdańską, to nie dziwię się, że NIK chce to sprawdzić – komentuje.
Wieczorek zaznacza, że to nie pierwsze działania NIK ws. Orlenu. – W połowie roku urzędnicy chcieli sprawdzić wydatki, jakie na reklamę przeznaczyła Fundacja Orlenu. Pewnie stąd te nerwowe ruchy w postaci zastraszania kontrolerów prokuraturą – ocenia.
– Tam pewnie coś jest na rzeczy. Setki milionów złotych z państwowego giganta poszły pewnie na jakieś polityczne cele. Ujawnienia tego może bać się Daniel Obajtek – przewiduje Wieczorek.
– Pytanie brzmi, ile trupów Orlen trzyma w szafie? Obawiam się, że to musiała być bardzo duża szafa. Ale do tego nie dojdziemy bez zmiany większości sejmowej i władz Orlenu. Obajtek pewnie już widzimy, że mógł działać na szkodę Skarbu Państwa – podsumowuje.
Prof. Radosław Markowski, politolog i socjolog, dyrektor Centrum Studiów nad Demokracją Uniwersytetu SWPS zwraca uwagę na fakt, że problem Orlenu jest kwestią fundamentalną w naszym społeczeństwie.
– Przede wszystkim problem Orlenu polega na tym, że musimy sprawdzić, na ile instytucja ta działa zgodnie z prawem, a na ile nie: jest to kwestia fundamentalna – dodaje.
– Większego trupa niż to, co już wiemy, być nie może. Jeśli nie tym razem, to za kilka lat wszystkie wątpliwości zostaną zbadane. Narusza się podstawową cechę demokracji, czyli rozliczalność i transparentność działań publicznych – podsumowuje prof. Markowski.