Żona Stanowskiego nie stawiła się "na pierwszym odcinku podróży", czym dokonała "no-show", więc LOT anulował jej też bilet powrotny. Dla linii lotniczych to "standardowa praktyka".
Reklama.
Reklama.
"Standardowa praktyka stosowana w tradycyjnych liniach lotniczych (...), opisana szczegółowo w dokumencie IATA"
PLL LOT tłumaczą się z automatycznego anulowania lotu powrotnego, gdy ktoś nie stawi się na "pierwszym odcinku podróży"
Wcześniej Krzysztof Stanowski opisał przykrą sytuację, gdy jego żonę pozbawiono biletu pwortonego, tylko dlatego, że przez chorobę syna nie mogła wylecieć zgodnie z planem
Za "odzyskanie" biletu linie zażyczyły sobie 1700 zł. O 350 zł więcej niż za nowy bilet
"Standardowa praktyka stosowana w tradycyjnych liniach lotniczych" – tak PLL LOT odpowiada Krzysztofowi Stanowskiemu po tym, jak ten opisał przykrą sytuację. Przez to, że rozchorował się jego syn, żona wyleciała z Warszawy do Barcelony dzień później. LOT... anulował jej także bilet powrotny.
No-show, no-lot
"Uprzejmie informujemy, że w przypadku zakupu biletu round-trip (biletu w obie strony), standardową praktyką stosowaną w tradycyjnych liniach lotniczych jest anulacjalotupowrotnego w sytuacji niestawienia się pasażera na pierwszymodcinkupodróży (tzw. no-show)" – czytamy w odpowiedzi PLL LOT przesłanej do INNPoland.
"Podobnie jest w sytuacji podróży wielosegmentowej, gdzieopuszczenie któregokolwiek z odcinków pośrednich automatycznie kasuje kolejne segmenty. Praktyka ta, wraz z uzasadnieniem, jest opisana szczegółowo w dokumencie opublikowanym przez Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych IATA" – dodano.
Wraz z żoną i dwójką dzieci miał wylecieć 26 grudnia do Barcelony z LOT-em. Przyznał, że "w tej opowieści występują jego błędy", a dokładniej nieznajomość regulaminu.
"Niestety młodszy syn się rozchorował, więc (...) poleciałem sam ze starszym synem, a żona z młodszym doleciała dzień później (...). Na 9 stycznia zaplanowany był powrót z Barcelony LOT-em. Z uwagi na pogrzeb Andrzeja Iwana poleciałem do Krakowa już w środę. Żona, niezmiennie, miała wracać z dziećmi. Wchodzę na stronę internetową, by dokonać odprawy, ale widzę tam możliwość odprawienia siebie i dwóch synów, a żony nie. Dzwonię więc z pytaniem, co się stało i zaczyna się spirala absurdu" – napisał Stanowski.
Ta spirala absurdu, streszczając jego wpis, polegała na tym, że jego żonie LOT z automatu anulował bilet powrotny na 9 stycznia, tylko dlatego, że nie wyleciała 26 grudnia. Co dziwne, bilet nie przepadł jego synowi.
Na infolinii Stanowski usłyszał, że może "odzyskać" bilet dla żony w cenie... około 1700 zł. Tak, za ten sam bilet, za który już raz zapłacił. Co więcej, w cenie wyższej niż gdyby po prostu chciał kupić nowy bilet, a nie "odzyskiwać" ten anulowany.
Nowy bilet na tę samą trasę kosztował 1350 zł. Na infolinii zaproponowano mu "odzyskanie" biletu za 350 zł więcej niż cena nowego.
Tanie linie nie anulują
Regulamin taki, jak mają PLL LOT, stosuje większość tzw. regularnych linii lotniczych. Z reguły bilety na nie są droższe, ale jest w nich więcej miejsca, wyższy standard i komfort. Pasażerowie, którzy korzystają z regularnych linii, robią to najczęściej z wygody, stać ich na ten lepszy standard.
To jednak nie zawsze przekłada się na rzeczywistość. Jak się bowiem okazuje, w tanich liniach może i będzie nieco mniej miejsca na nogi i bagażu zabierzemy mniej, ale jeśli kupimy bilet "tam i z powrotem", zmieniając plany co do samego wylotu, nikt nam nie anuluje biletu powrotnego.
"To, jakie konsekwencje będzie miało niestawienie się na lotnisku, uzależnione jest przede wszystkim od linii lotniczej, jaką podróżujemy. Tylko w niektórych przypadkach pasażerowi przysługuje zwrot pieniędzy za niewykorzystany bilet lotniczy" – podaje esky.pl.
Jak czytamy, jeśli pasażer nie skorzysta z pierwszego odcinka podróży, linia lotnicza anuluje lot powrotny. Pasażer może starać się o zwrot pieniędzy za bilet zgodnie z warunkami taryfy, w której miał wykupiony bilet, jednak w większości przypadków taki zwrot nie przysługuje.
Jak podaje portal, inaczej sprawa wygląda w tanich liniach. Te nie anulują biletu powrotnego, jeśli pasażer nie stawi się na pierwszy odcinek lotu. Nadal będzie mógł na jego postawie odbyć podróż, ale linie lotnicze nie zwracają pieniędzy za niewykorzystany bilet.