W grudniu 2021 r. premier Mateusz Morawiecki przeznaczył 4,6 mln zł na zakup obligacji skarbowych. To 97 proc. gotówki, którą wówczas dysponował.
Czy to dużo? To 2280 pensji minimalnych wypłacanych dwa lata temu. Zatem osoba zatrudniona za najniższą krajową musiałaby oszczędzać przez 190 lat, aby uzbierać taką kwotę jak szef rządu.
Oświadczenia majątkowe premiera wskazują, że postawił wszystko na jedną kartę. Nigdy wcześniej nie inwestował tak dużo w obligacje.
Poza tym zdecydował się na transakcję niedługo po tym, jak rząd mógł wiedzieć, że za kilka miesięcy Rosja zaatakuje Ukrainę. Morawiecki to były bankier, więc zdawał sobie sprawę, że w takiej sytuacji lepiej oddać pieniądze na przechowanie państwu, a nie bankom. I tak właśnie zrobił.
Co więcej, jak wskazuje, Wyborcza.biz, premier kupił obligacje oparte o wskaźnik WIBOR za 2,3 mln zł i tzw. obligacje antyinflacyjne czteroletnie. W czym tkwi problem? Gdy dokonywał transakcji, inflacja wynosiła 8,6 proc. i miała spadać – tak przekonywał rząd i NBP, więc nie opłacało się kupować obligacji antyinflacyjnych. Jak doskonale wiemy, wzrost cen w ostatnich miesiącach przyspieszył i obecnie wynosi 16,6 proc. rdr., a ekonomiści prognozują, że w styczniu inflacja znów wzrośnie.
Z obliczeń Michała Sadraka z portalu obligacje.pl wynika, że dzięki odsetkom premier dostał w 2022 r. w sumie około 119 tys. zł. Po odjęciu podatku Belki wychodzi 96,4 tys. zł na rękę.
W tym roku Morawiecki zarobi więcej, bo wartość jego papierów będzie zależała tylko od WIBOR-u, inflacji i marży (+0,75 proc.). Dostanie 428 950 zł z odsetek, czyli 347 tys. zł na rękę.
Obecnie WIBOR 6M wynosi 6,99 proc., a obniżki stóp procentowych są możliwe dopiero pod koniec roku, więc nie powinny wpłynąć na wysokość odsetek. Zakładając, że ten scenariusz się spełni, premier otrzyma z odsetek 160 770 tys. zł, czyli 130,2 tys. zł na rękę. Sumując te dwa zyski, wychodzi prawie pół miliona złotych (477,2 tys. zł), czyli 10,4 proc. z zainwestowanych 4,2 mln zł. Takiej oferty na próżno szukać w jakimkolwiek banku.
W czasie, gdy premier zarabia na obligacjach, przeciętny Kowalski traci oszczędności. Wartość pensji maleje realnie pierwszy raz od lat, ponieważ podwyżki wynagrodzeń nie nadążają za inflacją.
Z najnowszych wyliczeń Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) wynika, że przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w grudniu 2022 r. wyniosło 7329,96 zł brutto. Oznacza to wzrost o 10,3 proc. Tymczasem inflacja za ten miesiąc to 16,6 proc. Co to oznacza? Biedniejemy.
Poza tym średnia płaca nie oddaje też pełnego obrazu zarobków Polaków, ponieważ nie uwzględnia m.in. wynagrodzeń w budżetówce. Ministerstwo Edukacji i Nauki przygotowało projekt podwyżek dla nauczycieli rzędu 7,8 proc. To mniej nie tylko od inflacji w grudniu, lecz także od inflacji średniorocznej (14,4 proc.).
Czytaj także: https://innpoland.pl/189061,kiedy-inflacja-spadnie-morawiecki