Gminy i miasta w Polsce są zaangażowane w akcje ograniczenia bezdomności wśród zwierząt. Jak przypomina "Fakt", w ramach projektu można otrzymać 100-procentowe dofinansowanie zabiegów kastracji/sterylizacji oraz czipowania psów i kotów.
Kastrowanie niehodowlanych zwierząt domowych ma nie tylko walor walki z bezdomnością, ale też pozwala skutecznie zwalczać szerzenie się niechcianych i niebezpiecznych chorób, których jest cała masa.
Gdyby jednak zdecydować się na taki zabieg z własnej kieszeni, już nie na każdą kieszeń by on był, bo nie należy do najtańszych. Jednak zgodnie z przepisami, można dostać na to dopłatę do 100 proc. kwoty wykonywanego przez weterynarza zabiegu.
Są też organizowane specjalne akcje w wielu miastach i gminach, gdy wystarczy przyjść z czworonogiem i dokonać kastracji, sterylizacji lub czipowania. Na stronach urzędów konkretnych samorządów zwykle publikowane są daty takich akcji.
Skąd potoczna nazwa "500 plus na psa i kota"? Otóż ceny takich zabiegów wahają się od 100 do nawet 500 zł. Większość dopłat pokrywa pełną kwotę zabiegu.
Najważniejsze, o czym należy wiedzieć, to fakt, że właściciel zwierzaka nie otrzyma pieniędzy do ręki, a po kastracji będzie zobowiązany do zaczipowania pupila, co również zostanie wykonane na koszt gminy lub miasta.
Warunki, które należy spełnić, by otrzymać dofinansowanie na pupila, różnią się zależnie od urzędu – podaje dziennik. Jak czytamy, zazwyczaj u zwierząt nie mogą występować przeciwwskazania do znieczulenia ogólnego, a wiek pupila musi wynosić więcej niż 6 miesięcy.
Do tego opiekun psa lub kota starający się o dofinansowanie powinien posiadać dowód poświadczający zamieszkanie danego obszaru, a także dokumenty, że odprowadza podatki w danym mieście lub gminie, ewentualnie status studenta lokalnej uczelni.
Jeśli wszystkie warunki zostaną spełnione, zarówno po stronie właściciela, jak i zwierzęcia, można oczekiwać pełnego pokrycia kosztu zabiegów. Tylko niektóre urzędy w Polsce nakładają tu pewne limity. Akcja potrwa do listopada 2023 roku, chyba że chętnych będzie tak dużo, że wcześniej skończy się na to budżet. Dlatego nie warto zwlekać.
Problem z utrzymaniem ukochanych pupili staje się coraz większy dla coraz szerszego grona. Jak informowaliśmy wcześniej w INNPoland, w dobie rosnącej inflacji posiadanie psa lub kota staje się towarem luksusowym.
Karma, weterynarz czy zwierzęcy fryzjer – wszystko drożeje. Problem mają także zapełnione schroniska, bo liczba adopcji – do tej pory i tak już niska – spadła jeszcze bardziej.
– Widać, że właściciele oszczędzają. Dlatego, że wybierają karmy tańsze i słabsze jakościowo – powiedziała w Polsat News Barbara Kolenda, właścicielka sklepu zoologicznego Catfish. Dodaje, że stanęła nawet sprzedaż rybek akwariowych.
Dziennikarze zawitali też do psich fryzjerów. Okazuje się, że ruch w tym interesie mocno spadł. Jednocześnie wzrosły ceny. Efekt jest taki, że ludzie przychodzą do psich fryzjerów 2-3 razy rzadziej niż kiedyś.
Najgorsze jest to, że wiele osób musi zacząć oszczędzać na zdrowiu swoich zwierzaków. Właściciele mają coraz częściej problemy z zapewnieniem szczepień czy odrobaczania swoim pupilom, o regularnych kontrolach u weterynarza nie mówiąc.
Mniejszy ruch jest także w schroniskach dla zwierząt – ludzie zdają sobie sprawę z tego, że utrzymanie zwierzęcia jest coraz droższe.