Łodzianin sądzi się z ZUS-em o zaniżoną emeryturę. Twierdzi, że urzędnik wprowadził go w błąd. Doradca emerytalny miał przemilczeć fakt, że emeryt działa sobie na szkodę. Zabrakło czterech dni, to przez nie stracił pieniądze.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Emeryt z Łodzi czuje się oszukany przez ZUS. Zaufał doradcy, który jednocześnie jest państwowym urzędnikiem. Ten miał mu pomóc w wyznaczeniu najbardziej korzystnego momentu do przejścia na emeryturę. A co zrobił? Przemilczał istotny fakt.
Urzędnik nawet słowem się nie zająknął, że łodzianin składa wnioseko… cztery dni za wcześnie. Doradca ZUS nie poinformował przyszłego emeryta, że to działanie na szkodę samemu sobie. Sprawa trafiła do sądu.
Stracił pieniądze i zaufanie
Historię 65-letniego mieszkańca Łodzi opisuje money.pl. Mężczyzna osiągnął wiek emerytalny 15 grudnia 2022 roku, ale nie wystąpił od razu z wnioskiem o przejście na emeryturę, przepracował jeszcze ponad 30 dni.
W międzyczasie kilka razy pojawił się w oddziale ZUS i korzystał z konsultacji z doradcą emerytalnym. Zaufał urzędnikom i… stracił pieniądze. Ci nie zaliczyli mu do stażu całego miesiąca pracy.
Zaczęło się jednak od błędnych wyliczeń, które dostrzegł mężczyzna. System ZUS-u wyliczył, że jego kapitał początkowy to 451,97 zł, choć prawidłowy wynik wynosi 452,03 zł.
Tu różnice są groszowe, ale mają wpływ na wyliczenie całej emerytury. Kapitał początkowy to odtworzona kwota składek na ubezpieczenie emerytalne sprzed 1 stycznia 1999 r.
"Wcześniej nie byliśmy zobowiązani, by prowadzić indywidualne konta ubezpieczonych, więc nie możemy sprawdzić, ile pieniędzy faktycznie za Ciebie wpłacono" – tłumaczy ZUS.
– Zaufałem, że doradca z ZUS-u jest profesjonalny i będzie działał na moją korzyść. Nie szukałem więc sam informacji, polegałem na jego wiedzy – powiedział w rozmowie z portalem łodzianin.
Zamiast spokojnej emerytury – sprawa w sądzie
ZUS nie dokonuje działań matematycznych jedno po drugim, tylko rozpisuje je na poszczególne, a wynik każdego zaokrągla do dwóch miejsc po przecinku. Błędny wynik wchodzi do następnego działania, a tam błąd się powiela – czytamy.
Błędy w wyliczeniach to był dopiero początek. Jak podaje money.pl, łodzianin pracował do 27 stycznia 2023 r., czyli do wieku 65 lat, 1 miesiąca i 12 dni. Ten dodatkowy miesiąc powinien zostać mu zaliczony do stażu pracy.
Tu jednak znowu niespodzianka, 10 stycznia mężczyzna złożył wniosek o wydanie mu legitymacji emeryckiej. Nie wiedział, że data złożenia wniosku ma znaczenie i urzędnicy nie zaliczą mu dodatkowego miesiąca pracy do emerytury.
– Gdybym wiedział, jakie będą tego konsekwencje, nie występowałbym o legitymację emerycką. Doradczyni emerytalna widziała mój dowód osobisty, a w nim datę mojego urodzenia. Przemilczała informację, że wystąpienie o legitymację emerycką o kilka dni za wcześnie, będzie dla mnie niekorzystne – skarży się emeryt.
W efekcie mężczyzna otrzymał emeryturę o 50 zł niższą, niż mógłby. Jak zapewnia, gdyby ktoś z ZUS-u zapytał go, czy bardziej zależy mu na legitymacji, czy na dodatkowych pieniądzach do końca życia, wybrałby to drugie.
Czy to duża strata? Na emeryturze każdy grosz się liczy, a mnożąc to przez każde kolejne miesiące i lata oraz uwzględniając waloryzacje, suma będzie już szła w tysiące.
Co więcej, gdy wykazał błędy w obliczeniach, urzędnicza z ZUS-u nawet na nie nie spojrzała, tylko zaproponowała napisanie odwołania do Sądu Okręgowego. Mężczyzna za pośrednictwem urzędu złożył odwołanie od niekorzystnej decyzji do sądu.
Przepadł też miesiąc pracy?
Z systemem trudno wygrać, szczególnie, gdy przepisy zabezpieczają urzędników od odpowiedzialności za takie pomyłki czy niedopowiedzenia.
W odpowiedzi na pytania money.pl – łódzki oddział ZUS za pośrednictwem regionalnej rzeczniczki prasowej Moniki Kiełczyńskiej odpisał, że emerytura, w tym część kapitałowa, w tym przypadku zostały obliczone prawidłowo.
– Schemat obliczania emerytury w decyzji jest podany w sposób uproszczony, gdzie dla czystości obrazu nie uwzględnia się stosowanych przez system zaokrągleń do dwóch miejsc po przecinku na każdym etapie obliczeń. Z tego wynikają groszowe różnice w wyniku – tłumaczy rzeczniczka.
Co ważniejsze, Monika Kiełczyńska zapewnia, że miesiąc pracy "nie przepadł" łodzianinowi, bo składki za styczeń mogą być doliczone do świadczenia, o ile zostanie złożony stosowny wniosek. Dodaje, że o możliwości złożenia takiego wniosku mężczyzna został poinformowany.
Wynika to z odpowiedzi Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej na interpelację poselską. Okazuje się, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych popełniał błędy przy wyliczaniu świadczeń w tysiącach przypadków, więc taki jak wyżej – nie jest jednostkowy.
W czym tkwi problem? Z reguły w tym, że urzędnicy ZUS w pewnych przypadkach w nieprawidłowy sposób ustalają wysokość świadczenia "na skutek błędnego wprowadzenia do systemu informatycznego okresu zatrudnienia lub osiąganego wynagrodzenia".