Inflacja emerycka w całym 2022 roku wyniosła 14,8 proc., wynagrodzenia jej jednak nie doścignęły, więc dokładnie o tyle zwaloryzowano emerytury i renty od 1 marca 2023 roku.
Z waloryzacją tak jest i należy o tym pamiętać, że to wyrównanie kosztów poniesionych przez poprzedni rok, związanych z wysoką inflacją. Rząd niczego nie daje, jedynie – zgodnie z obowiązkiem ustawowym – wyrównuje świadczenia do poziomu inflacji.
Niemniej, w 2024 roku szykuje się kolejna rekordowa podwyżka świadczeń, niestety wiąże się to z faktem, że w tym roku ceny będą rosły rekordowo mocno.
Wyciekły rządowe prognozy wskazujące, jak mogą zostać podniesione świadczenia w przyszłym roku, czyli już po planowanych na jesień wyborach parlamentarnych – czytamy w "Fakcie". Podwyżki mają być dwucyfrowe.
Rząd ujawnił swoje prognozy w jednym z projektów ustaw, który trafił do Sejmu. Dzięki temu wiadomo, o ile mogą wzrosnąć świadczenia od marca 2024 roku.
Chodzi o projekt ustawy wprowadzającej 300 zł do emerytury dla sołtysów, który w tym tygodniu został przyjęty przez rząd – podaje "Fakt". W ocenie skutków regulacji dołączonych do projektu rządowej reformy przedstawiono najnowsze prognozy.
Rząd zakłada następującą waloryzację:
10,19 proc. oznaczałaby, że minimalna emerytura wzrośnie do 1750 zł, czyli o 160 zł więcej miesięcznie. Im wyższe świadczenia, tym większa podwyżka.
Rząd oczywiście może również w 2024 roku wprowadzić waloryzację kwotowo-procentową, a wtedy minimalne świadczenie może wzrosnąć nawet mocniej (w 2023 roku było to co najmniej 250 zł brutto miesięcznie).
Jak wcześniej informowaliśmy w INNPoland, osoby, które nie zarabiają fortuny, muszą pogodzić się z niskim emeryturami w przyszłości. Nawet 85 proc. dzisiejszych 40–latków będzie pobierać zaledwie emeryturę minimalną, ponieważ nie uzbierają kapitału uprawniającego do wyższego świadczenia.
Co więcej, spora część osób nie zgromadzi nawet takich pieniędzy, które zapewnią emeryturę minimalną, choć zarabiają znacznie więcej, niż będzie wynosiła płaca minimalna.
W czym tkwi problem? To przede wszystkim stopa zastąpienia, czyli procentowy wskaźnik ukazujący stosunek między średnią pensją a przeciętną emeryturą. W ostatnich latach spadła ona o 50 proc., a w ocenie ekspertów w kolejnych latach zmniejszy się jeszcze o 25–30 proc.
Co więcej, obniżenie wieku emerytalnego to de facto skazanie obywateli na emerytury minimalne. Niedawno prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska otwarcie przyznała, że dodatkowe siedem lat pracy może nawet podwoić świadczenie.
Poza tym ZUS będzie musiał dopłacać emerytur. W 2021 r. musiał to robić względem 70 tys. świadczeń, a w przyszłości może to dotyczyć większości emerytur. Wynika to z faktu, że ubezpieczeni nie są w stanie zgromadzić odpowiedniego kapitału. Emerytura minimalna jest wypłacana po odprowadzaniu składek przez 20 lat (w przypadku kobiet) i 25 lat (w przypadku mężczyzn).
W związku z tym osoby, które obecnie zarabiają około 5 tys. zł brutto, mogą mieć problem z uzyskaniem nawet emerytury minimalnej. W jeszcze gorszej sytuacji są osoby, które pobierają wynagrodzenie w wysokości płacy minimalnej (3490 zł brutto).