Sezon na wesela się rozkręca, a organizacja przyjęcia pochłania coraz więcej pieniędzy. Właściciele żądają coraz wyższych stawek od talerzyka. Trzeba też uważać na ukryte koszty.
Reklama.
Reklama.
W kulturze weselnej przyjęło się, że do koperty młodym należy dać co najmniej tyle pieniędzy, ile musieli oni wyłożyć na to, by nas ugościć. Inflacja wciąż szaleje, dlatego wiele osób zastanawia się, jakie to konkretnie kwoty.
Z odpowiedzią na to pytanie przychodzi "Fakt". Dziennik przejrzał najnowsze stawki w różnych lokalach. Efekt? Niektórzy złapią się za głowę, bo 150 zł za talerzyk to stawka za kilkuletnie dziecko. Choć za dorosłego rok temu płaciło się ok. 180 zł, w tym roku trzeba zapłacić znacznie więcej.
Drogo, coraz drożej
Z ofert domów weselnych i restauracji, które przejrzał dziennik wynika, że te żądają od 300 do 400 zł za gościa! Są miejsca, choć nieliczne i wyjątkowo eleganckie, gdzie biorą nawet pół tysiąca złotych.
Jak wylicza "Fakt", to tylko podstawowy koszt. Przy hucznym weselu na 100 osób trzeba zapłacić ok. 40 tys. zł za samą salę i jedzenie – bez tortu i alkoholu.
Do tego dochodzą jeszcze płatności za:
zespół weselny albo DJ'a;
fotografa i/lub kamerzystę (lub profesjonalnego operatora);
garnitur i suknię;
wynajem samochodu;
kwiaty;
makijaż oraz fryzurę ślubną dla panny młodej (ewentualnie również dla druhny, czyli świadkowej).
Ukryte koszty
W jednym z pruszkowskich lokali, jak podaje dziennik, płaci się nie tylko za gościa, ale też fotografa i muzyków. Na każdego z obsługi trzeba wydać 150 zł, z kolei w przypadku weselnego gościa – stawka wynosi 320 zł. W cenie jest pięć dań gorących, deser i trzynaście przekąsek zimnych (w tym trzy sałatki).
Najdroższe są sobotnie śluby. Jako przykład dziennik podaje jeden z podwarszawskich hoteli, w którym za piątkowy "talerzyk" płaci się o 20 zł mniej, każde 10 osób, to 200 zł oszczędności.
Sprawdzając oferty, należy z uwagą przyjrzeć się ewentualnym dodatkowym kosztom. Czasami są całkiem sprytnie ukryte, a mogą spowodować, że zdziwimy się, gdy przyjdzie już do płatności. Dlatego warto skrupulatnie przeczytać warunki umowy i wiedzieć, za co dokładnie płacimy.
– Nasze wesele było tańsze niż komunia – mówi mama dziecka przygotowującego się do tego sakramentu. Chodzi o cenę za tzw. talerzyk. Jeszcze niedawno za te same pieniądze można było bawić się do rana. Teraz wystarczą na obiad. Przyjęcie komunijne dla 30 gości to wydatek rzędu nawet 6 tys. zł.
Obecnie za talerzyk na przyjęciu komunijnym trzeba zapłacić od 100 do nawet 300 zł. Średnio wychodzi 200 zł od osoby. To cena zbliżona do talerzyka na weselu, gdzie bawimy się do rana, a nie tylko kilka godzin.
Alba lub komża (200-300 zł), eleganckie buty (ok. 150 zł), spodnie, koszula, marynarka (kolejne 200-300 zł). Do tego tort, dekoracje i oczywiście prezenty. Rodzice dzieci komunijnych kończą ubożsi o kilka tysięcy złotych – podlicza BusinessInsider.pl.
– Ile kosztuje przygotowanie komunii? – Za dużo – mówi BI mama dziecka przygotowującego się do tego sakramentu.
– Kiedy ten temat pojawia się w rozmowach między rodzicami, każdy, niezależnie jak drogim samochodem podjeżdża pod szkołę, narzeka na ceny – przyznaje. Ona sama wyszła z założenia, że pewnych kosztów po prostu nie uniknie. Od jakiegoś czasu odkładali więc z mężem pieniądze, z których teraz finansują uroczystość.
Najtańszą ofertę, jaką udało nam się znaleźć, to 120 zł za gościa – pisze z kolei money.pl. Nie zdarzają się już propozycje rzędu 100 zł od talerzyka, na jakie można było jeszcze natrafić przed rokiem.
Inna mama, pani Natalia, szacuje, że cała uroczystość będzie kosztowała ją kilka tysięcy złotych. Do wyboru miała menu w kwocie 195, 225 i 265 zł za osobę. Wybrała środkową opcję, w ramach której każdy z gości dostanie przystawkę, zupę, danie główne i deser.
W menu komunijnym jest tylko woda, więc do ceny całości należy doliczyć kawy, herbaty, sok dla dzieci, ewentualnie wino. Restauracja pobiera dodatkowo 10 proc. od całości rachunku za serwis.
– To już nie są czasy kupowania zegarków, rowerów czy telefonów komórkowych. Większość rodziców oczekuje od gości wkładu finansowego, a za zebrane pieniądze kupują to, o czym dziecko marzy, a niekiedy rekompensują sobie część wydatków – mówi w rozmowie z BI pani Natalia.
Jak przyznaje, jej własne wesele było tańsze niż komunia dziecka. W 2010 r. płaciła 200 zł za gościa. – Starczyło na dwa dni imprezy – wesele i poprawiny, a jedzenia było tyle, że jeszcze zabraliśmy je do domu – wspomina.