Rząd chce obsypać rolników pieniędzmi, aby pomóc im w kryzysie zbożowym. Jednak nie tędy droga. Dr Jerzy Plewa, ekspert sieci Team Europe, uważa, że szanse na pozbycie się zalegającego zboża jeszcze przed żniwami są "wątpliwe". Od dopłat znacznie bardziej potrzebne są kontrakty handlowe... których na razie nie ma.
Reklama.
Reklama.
Ile ton zboża zalega w Polsce? Bez danych nie rozwiążemy kryzysu zbożowego
Polska została zalana zbożem z Ukrainy. W rezultacie w silosach i magazynach rolnicy upychają kilka milionów ton polskiego ziarna. Ile dokładnie? Nie wiadomo i właśnie w tym tkwi problem.
– Jedni mówią 3–4, inni nawet 5 mln ton. Dlatego najpierw należałoby ustalić tę ilość, a potem ocenić możliwości przepustowe polskich portów – przekonuje w rozmowie z agencją Newseria Biznes dr Jerzy Plewa, ekspert sieci Team Europe.
Marne szanse na eksport zboża przed żniwami
Dwa tygodnie temu minister rolnictwa i rozwoju wsi Robert Telus deklarował, że rząd robi wszystko, aby rozwiązać kryzys zbożowy i przygotowywane są zagraniczne kontrakty, które ułatwią eksport. Jednak rolnicy mają wątpliwości, czy uda się to zrobić jeszcze przed żniwami. Również dr Plewa uważa, że szanse na realizacje tego scenariusza są raczej znikome.
– To, czy polskie zboże znajdzie rynek zbytu, zależy od powiązań handlowych. Tutaj trzeba mieć powiązania handlowe, dobrą reputację na rynku zagranicznym, trzeba oferować produkt konkurencyjny cenowo i jakościowo. Tę konkurencyjność cenową próbuje się osiągnąć właśnie poprzez wsparcie dla rolników, czyli dopłaty do hektara – wskazuje ekspert.
Rząd sypnie dopłatami, a potrzebne są kontrakty
Rząd wyciąga pomocną dłoń do rolników i proponuje m.in. dopłaty w wysokości 1,4 tys. do tony pszenicy (dla gospodarstw do 300 ha i osób, które posiadają faktury na sprzedaż pszenicy w okresie 15 kwietnia–15 czerwca br.), dopłaty do paliwa rolniczego oraz dopłaty do nawozów (500 zł do ha od upraw rolnych i 250 zł do ha dla łąk, pastwisk, traw itp.). W sumie pomoc rządu dla rolników pochłonie około 10 mld zł.
Dr Plewa wskazuje, że to "gigantyczne koszty, które płacą podatnicy, całe społeczeństwo". – Na dodatek te wysokie transfery z budżetu nie wpływają na obniżenie cen żywności, tak więc płacą również konsumenci. A w najtrudniejszej sytuacji są rolnicy, którym nie wystarcza środków obrotowych na działania i przygotowanie do następnych żniw – podkreśla.
Zdaniem specjalisty potrzebne są też "kontrakty międzynarodowe, a tego się zarządzić nie da, bo kupujący patrzą po prostu na cenę i jakość".
– Wiadomo, co się dzieje w takich sytuacjach, kiedy na rynku jest nierównowaga. Gwałtowna przewaga podaży nad popytem powoduje, że ceny spadają i podkopują dochody rolników, a wiadomo, że to prowadzi do niezadowolenia. Nie chcę spekulować, ale życzę tym, którzy za to odpowiadają, aby udało im się ten problem rozwiązać dla dobra polskich rolników. Natomiast to, co dotychczas zostało zrobione w tym kierunku, uważam za niewystarczające – ocenia dr Plewa.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Co z cenami zbóż? Czarny scenariusz dla rolników
Jeszcze niedawno minister rolnictwa tłumaczył, że rolnicy nie chcą sprzedawać zboża z powodu niskich cen. Do handlu mają zachęcić ich rządowe dopłaty. Jednak dr Plewa zwraca uwagę, że pieniądze to nie wszystko, ponieważ muszą się też znaleźć chętni importerzy.
– Nie zapominajmy też, że ukraińskie zboże może trafiać na jednolity rynek unijny, a ceny na rynku zbóż w Polsce są z nim mocno skorelowane. Tak więc jeśli, pomimo zakazu, to zboże wciąż będzie trafiać na rynek europejski, to ceny nie będą rosły i nie będzie szansy, żeby w naturalny sposób rozładować te obecne zapasy na zasadach – stwierdza ekspert. W rezultacie kryzys zbożowy może trwać nawet kilka sezonów.
Poza tym pomoc, którą rząd oferuje rolnikom, może przynieść dość nieoczekiwany skutek. Pieniądze na dopłaty mają pochodzić z Funduszu Ochrony Rolnictwa, który będzie zasilany z nowego podatku. Mają go płacić producenci żywności. Branża alarmuje, że przez daninę wzrosną ceny wsklepach.