W kolejnym mieście działa już strefa objęta zakazem wjazdu dla samochodów elektrycznych. Właściciele nieruchomości obawiają się przypadków zwarcia w takich autach, które prowadzą do bardzo niebezpiecznych pożarów. Czy tego typu miejsc zacznie pojawiać się więcej?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zakaz wjazdu dla elektryków – taką decyzję ogłosił basen Warszawianka, a teraz za jego ruchem poszła galeria handlowa Madison w Gdańsku. W tych miejscach posiadacze samochodów elektrycznych nie mogą parkować tak, jak pozostali klienci. Pytanie tylko, czy rzeczywiście słusznie?
Zachęcamy do subskrybowania nowego kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz możesz w nim oglądać naszą istotną społecznie debatę na temat rzucania palenia. A wkrótce jeszcze więcej świeżynek ze świata biznesu, finansów i technologii. Stay tuned!
Strach przed pożarem samochodów elektrycznych
Patrząc po pierwszych takich ogłoszeniach, możemy chyba już bezpiecznie mówić, że strach przed samochodami elektrycznymi rozgościł się wśród rodaków.
Basen Warszawianka zakazał takim pojazdom wjazd na teren parkingu podziemnego. Władze obiektu argumentowały to położeniem parkingu, pod niecką pływalni, gdzie każde zaprószenie ognia mogłoby uszkodzić instalację dostarczania i uzdatniania wody z pływalni, a podwieszonej pod sufitem garażu. Jak informuje serwis moto3m, w Warszawie takie zakazy pojawiły się już w kilkunastu budynkach, zarówno użyteczności publicznej, jak i mieszkaniowej.
Oznakowanie z przekreśloną wtyczką, a obok niego skreślone LPG, pojawiło się w ubiegłym tygodniu w Trójmieście, na gdańskiej galerii Madison. Odpowiednie poprawki wprowadzono do regulaminu parkingu i zakaz obejmuje też tzw. hybrydy. Elektryki dostają po łapach za "łatwopalność", a za co dostają wozy LPG? Właściciel budynku wyjaśnił na portalu moto3m, że chodzi o ulatnianie się gazu z samochodu, z którym system wentylacyjny obiektu może sobie nie poradzić.
Można się jednak zastanowić, czy nie jest to bardziej sugestią, bo w świetle kodeksu drogowego takie oznakowanie jak w galerii gdańskiej… nie istnieje. Portal moto3m zauważa, że policja nie może ukarać mandatem kierowcę, który nie zastosuje się do takiego zakazu.
Ta obawa nie dotyczy tylko naszego podwórka. W styczniu bieżącego roku norweski przewoźnik Havila Kystruten ogłosił, że w obawie przed pożarem nie chce promem przewozić pojazdów elektrycznych. Zakaz ten mógł zainspirować wypadek z 2022 roku, gdy na skutek pożaru aut zatonął transportowiec Felicity Ace.
Czy samochody elektryczne są łatwopalne
Wedle statystyk, to nadal są wyłącznie incydenty. W lutym br. "Rzeczpospolita" opublikowała raport, że w 2022 roku spłonęło 10 aut elektrycznych na 30 tys. zarejestrowanych w Polsce. Tymczasem straż pożarna wyjeżdżała do 8333 tys. samochodów spalinowych. "Oczywiście auta wyposażone w baterie jest trudniej ugasić i trwa to dłużej. Jednak i tu straż pożarna jest coraz lepiej przygotowana do tego typu akcji" - czytamy w raporcie. Autor wskazuje też, że w Norwegii samochody elektryczne są powszechne, a nie grzmi się ciągle o ich wybuchach.
Ludzie przypisują elektrykom każdy pożar
W komentarzach pod materiałami o płonących samochodach regularnie widzę wpisy ludzi, z satysfakcją ciskających gromy. "Ekologiczny pożar elektryka i ekologiczne wybuchy. Nieźle pier*olnęło" - przykład z Twittera, na temat majowej eksplozji w Mediolanie. "To jest ekologia narzucona przez Unie" - pisze inny użytkownik na TikToku, komentując nagranie z tego zdarzenia.
Eksplozja była wynikiem zapłonu furgonetki na olej napędowy transportującego zbiorników z tlenem dla apteki. Objęła kilka samochodów i okoliczne budynki. Według dziennika milanotoday.it, pożar nastąpił w komorze silnika wozu.
Z pewnością pożar pojazdu elektrycznego wygląda bardzo sensacyjnie. Może on nastąpić na skutek np. zwarcia w instalacji elektrycznej. Rekordowa akcja gaszenia Mercedesa trwała 21 godzin. Nie trzeba się dużo wysilić, by znaleźć nagrania takich pożarów z całego świata. Przekazywanie ich drogą pantoflową może zaburzać nieco obraz rzeczywistych statystyk. Czasem też mylone są wydarzenia, niektórzy wręcz pożary aut domyślnie przypisują już pojazdom elektrycznym.
Straż jest gotowa
Wbrew opiniom, na jakie można natrafić w sieci, straż pożarna jest przygotowana do walki z takimi wypadkami.
– Zgodnie z procedurą straży pożarnej, niewielkie pożary samochodów elektrycznych możemy gasić przy użyciu gaśnic proszkowych lub pianowych zachowując bezpieczną odległość wskazaną na etykiecie gaśnicy – przekazał serwisowi moto.trójmiasto bryg. Karol Kierzkowski, rzecznik prasowy komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Jedną z metod gaszenia elektryków jest stosowanie specjalnych kontenerów z wodą. Na wyposażeniu PSP jest ich jednak tylko kilka i kolejne zakupy są planowane.
Chociaż statystyka pożarów samochodów elektrycznych jest niska, faktem jest, że gaszenie ich długo trwa. PSP podaje jako minimalną długość walki z ogniem na 1,5 godziny. Takie akcje jak zakazy parkowania i wjazdu dla pojazdów elektrycznych mogą być dmuchaniem na zimne.
Nie wszyscy jednak przed nimi drżą. Przewoźnicy promowi na Pomorzu, mimo wypadku Felicity Ace, zapewnili dziennikarzy moto.trójmiasto, że są w stanie bezpiecznie przewozić samochody zasilane elektrycznie. W najbliższym czasie nie planują ograniczeń.
Łatwo jest pogrozić pięścią na elektryki
Dlaczego ich pożary wywołują taką sensację? To już moja opinia i spekulację, ale podejrzewam, że oprócz samej, powiedzmy, "widowiskowości" wydarzenia, ważnym czynnikiem dla wielu odbiorców jest przekonanie, że Unia Europejska nam te samochody wciska. Jak pisałem wyżej, tego typu zdania pojawią się regularnie w komentarzach pod nagraniami z pożarów.
Więcej o poglądach Polaków pisze Konrad Bagiński.
Czytaj także:
Zacznijmy od początku. Unia Europejska nie zakazała de facto sprzedaży aut spalinowych. Wszystkie kraje, z wyjątkiem Polski, zgodziły się na to, że od 2035 roku nie będą sprzedawać aut emitujących dwutlenek węgla do atmosfery. Jest tu pewna różnica semantyczna, ale o tym za chwilę. Kilka państw wstrzymało się od głosu, jednak nie zgłaszały już protestów. Oprócz Polski.