O nowych badaniach elektrycznych samochodów z Uniwersytetu w Leeds poinformował "The Telegraph". Chociaż sprawa dotyczy Wielkiej Brytanii, wyniki są na tyle uniwersalne, że mają znaczenie i dla nas. Z publikacji wynika, że elektryki dwukrotnie szybciej uszkadzają drogi. A winny temu jest ich ciężar.
Zjawisko zostało najlepiej zauważone na mniej uczęszczanych drogach jak osiedlowe, nieprzystosowanych do cięższych pojazdów. Postęp zużycia drogi z wykorzystaniem aut elektrycznych wzrósł o 2,24 razy w porównaniu do pojazdów na benzynę i o 1,94 w porównaniu do diesla.
Zbadano 15 modeli samochodów elektrycznych, zestawiając je z klasycznymi odpowiednikami. Podzielono je na trzy kategorie wagowe - 1000 kilogramów, 1500 kilogramów i 2000 kilogramów. Największe szkody odnotowano przy samochodach ważących ponad 2 tony, o 2,32 razy. Różnice nie były odczuwalne na drogach dostosowanych do samochodów ciężarowych.
Ze względu na konieczność instalacji dużych akumulatorów, średnia waga elektryków wypada o 312 kilogramów więcej niż w pojazdach spalinowych. Takie baterie mogą ważyć nawet do tony, a te najmniejsze instalowane w pojazdach ważą co najmniej 300 kilogramów. Dla porównania starszy zespół napędowy waży około 100 kilo. Wielka Brytania wydaje już 12 miliardów funtów (około 60 miliardów złotych) rocznie na naprawy dróg.
W spalinowych pojazdach ciężarowych to już są wagi w przedziale 5-7 ton, co oznacza jeszcze większe wagi akumulatorów w ich elektrycznych odpowiednikach.
Tę sprawę zbadali naukowcy z Edynburga. Wedle głównego autora analizy, Johna Lowa, wprowadzenie elektrycznych pojazdów ciężarowych może zwiększyć eksploatacje szkockich dróg o jedną trzecią. Dla Szkocji byłby to koszty rzędu 164 milionów (około 820 milionów złotych) funtów rocznie.
Problem i rozwiązania wydają się logiczne - jeśli z myślą o ekologii chcemy wprowadzać więcej cięższych samochodów, musimy dostosować do nich drogi. Nie jest to łatwe ani tanie przedsięwzięcie, tak poprawić całą infrastrukturę, co może położyć cień na takie wizje jak floty elektrycznych ciężarówek.
Do publikacji odniosło się Stowarzyszenie BritPave, promujące rozwój betonowej infrastruktury drogowej. Jego prezes, Joe Quirke, argumentuje, że właśnie jego projekty mogą pomóc na ten problem z pojazdami elektrycznymi.
Betonowe drogi mają być długowieczne, wymagać minimalnej konserwacji, a dodatkowo istnieje możliwość instalacji w nich pasków magnetycznych, które indukcyjnie mogłyby ładować przejeżdżające po nich elektryki.
Przeszkodą w projekcie jest jego wyższa cena i wysoka emisyjność w produkcji betonu. Czy takie rozwiązania byłyby możliwe w Polsce?
"Osiągnięcie neutralności emisyjnej może odbyć się tylko poprzez wprowadzenie technologii wychwytywania, transportu i magazynowania lub wykorzystania CO2 (technologie CCS/CCSU). Wiemy, że sami nie jesteśmy w stanie sprostać tym wyzwaniom. Nie jesteśmy w stanie wyeliminować ok. 300 kg emisji CO2 na tonę cementu, gdyż jest to emisja procesowa. Tu potrzebujemy pomocy. Ta sama sytuacja jest we wszystkich krajach europejskich, które funkcjonują w ramach ETS-u" – informuje na stronie Stowarzyszenia Producentów Cementu Andrzej Reclik, prezes Górażdże Cement S.A.
"Tylko wychwytywanie CO2 może nam pozwolić produkować cement zeroemisyjny. To nie jest science fiction. Takie projekty są już realizowane w Norwegii, Kanadzie, Maroku, Wielkiej Brytanii, Bułgarii, Belgii czy USA" – dodaje.
Pilotażowa instalacja CCSU ruszy w Cementowni Górażdże w 2024 r. Z kolei w 2027 r. w Cementowni Kujawy ma ruszyć instalacja CCS. Jak podaje Stowarzyszenie Producentów Cementu, Polska jest europejskim liderem w zużyciu paliw alternatywnych w przemyśle cementowym produkowanych z odpadów. Średnio w Polsce 70 proc. ciepła potrzebnego do wypału klinkieru w piecach cementowych pochodzi właśnie z wykorzystania paliw alternatywnych.
Tak jak w wielu krajach świata i u nas mówi się coraz częściej o przejściu na samochody elektryczne. Wedle rozporządzenia Unii Europejskiej, samochody bezemisyjne mają zastąpić tradycyjne do 2035 roku. Jedną z odpowiedzi na taką potrzebę jest polska marka Izera. O sprawie pisał Konrad Bagiński. Warto zwrócić uwagę, że partner firmy produkującej samochód, chiński Geely, jest wpisany na czarną listę firm wspierających Rosję.
Czytaj także: https://innpoland.pl/195446,izera-wycieto-las-pod-fabryke-problemy-polskiego-elektrykaElectro Mobility Poland, czyli spółka budująca Izerę, polski samochód elektryczny szacuje, że od 2025 r. fabryka w Jaworze będzie produkowała około 100 tys. elektryków rocznie. Od 2030 r. skala rocznej produkcji ma wzrosnąć do 200 tys.