Większościowym akcjonariuszem Techlandu stał się właśnie chiński Tencent. To prawdziwy kolos ze wschodu, inwestujący w rynek gier i nie tylko, który do portfolio dodał właśnie kolejne studio znad Wisły.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak poinformował Paweł Marchewka, prezes przedsiębiorstwa, dla polskiej firmy właśnie nastąpił nowy rozdział w historii. Techland działa już 30 lat w kraju jako niezależne studio i doczekało się uznania za granicą, a niedawno święciło triumfy kontynuacji gry Dying Light. Współpracę z korporacją Tencent prezes "ogłasza z radością".
Zachęcamy do subskrybowania nowego kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia" i "Po ludzku o ekonomii" możesz oglądać TUTAJ. A wkrótce jeszcze więcej świeżynek ze świata biznesu, finansów i technologii.
Co Techland zyska od Tencenta
"Kiedy myślę o przyszłości Techlandu, chcę dążyć do zdobycia wszystkiego co najlepsze dla naszych gier, zespołu – i dla Was. I chociaż jestem bardzo dumny z tego, co osiągnęliśmy jako niezależne studio, myślę, że najlepsze jeszcze przed nami" – pisze w oficjalnym oświadczeniu prezes Paweł Marchewka. Wspomina o swojej pasji do pracy w Techland i zaangażowaniu graczy, bez którego nie byłoby jednego z największych producentów gier w Polsce.
Wspomina dalej, że wiążą wielkie plany z marką Dying Light, aby wyznaczyć dla graczy "nowe granice trybów solo i online". Współpraca z Tencentem ma być motorem dla tych ambitnych marzeń, "wrzucić najwyższy bieg" dla realizacji ich wizji.
"Wybraliśmy sprzymierzeńca, który miał już okazję współpracować z kilkoma z najlepszych na świecie firm zajmujących się grami i który pomógł im osiągnąć nowe wyżyny – jednocześnie szanując ich metody działania" – zapewnia prezes Techlandu. Pozostanie na stanowisku dyrektora generalnego studia i podkreśla, że jest z decyzji szczęśliwy.
Dorobek Techlandu
To działający już trzy dekady potężny podmiot gier wideo w naszym kraju. Spółka została założona w 1991 roku przez Pawła Marchewkę. Zaczynali od tłumaczenia programów i pracy jako wydawca, nim wkroczyli na rynek z własnymi translatorami, a w końcu grami.
Gracze wspominający nostalgicznie lata 90-te zapewne spotkali się z ich starszymi tytułami, jak strzelanki Crime Cities i Chrome. Głośno zrobiło się też o Techlandzie za sprawą hitu Call of Juarez,który doczekał się wielu odsłon. Ich pierwszą grą było zaś Prawo Krwi z 1995 roku, znane też jako "Polski Mortal Kombat".
Jedną z ich marek najbardziej rozpoznawalnych za granicą jest Dying Light. W ubiegły roku miała miejsce premiera Dying Light 2: Stay Human, odebrana pozytywnie ze średnią ocen 77 na serwisie Metacritic.
Czym jest Tencent
To międzynarodowa korporacja technologiczna z siedzibą w Chinach i największy, dosłownie i w przenośni, gracz na rynku gier wideo. Szacowana wartość giełdowa tego podmiotu ma wynosić 400 miliardów dolarów (około 1600 miliardów złotych), a wśród polskich firm jest już właścicielem akcji dwóch krakowskich deweloperów - Parasight i Bloober Team. Oba studia miały zachować autonomię twórczą.
Na zachodzie chiński hegemon trzyma w rękach innych gigantów. Ma pełne udziały w Riot Games, znane z sieciowej gry League of Legends i pozytywnie przyjętego serialu Arcane. Posiada akcje w Paradox, Ubisoft, Epic Games, Bluehole i wielu innych. Ma również inwestycje w komunikatorze Discord i umowę partnerską z Nintendo.
Skąd pochodzi siła Tencent Inc.? W ojczyźnie jego zyski biorą się w dużej mierze z superaplikacji WeChat, która służy nie tylko do social media, ale i pozwala załatwiać sprawy biznesowe, zakupy, podróże, umawiać wizyty u lekarza… podobną wielofunkcyjność chciałby wprowadzić Elon Musk do X, niedawno jeszcze znanego jako Twitter. Według badań Mobvista, z usług apki Tencenta korzysta 77 proc. chińczyków.
Z czego jeszcze zarabia Tencent? Gry mobilne, smartfony, komunikatory, serwisy streamingowe, VR, motoryzacja, robotyka… kontroluje do tego setki spółek zależnych.
Gigantyczna korporacja jest bramą dla wydawców gier do Państwa Środka. Bez jej współudziału wejście na rynek ponad 1,8 miliardów ludzi jest bardzo trudne, ze względu na chińską cenzurę. Jego platforma do sprzedaży gier, WeGame, ma ponad 300 milionów użytkowników. Aby zagraniczne spółki mogły opublikować na niej swoje gry, muszą zdobyć licencję. Co jest niemal niemożliwe bez współpracy z lokalnym partnerem.
Według serwisu localizedirect.com zdobywanie licencji na publikację w Chińskiej Republice Ludowej to proces trwającej powyżej pół roku skomplikowanej papierkowej roboty, a do tego, oczywiście, wymaga, aby sprzedawany produkt przestrzegał wszystkich drakońskich rządowych obostrzeń.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Korporacje inwestują w polskich producentów gier
Nie tylko Tencent widzi potencjał w polskich twórcach. Studio deweloperskie One More Level, autorzy intensywnego FPS Ghostrunner, nawiązali porozumienie z amerykańskim Take-Two Interactive, dzięki któremu pod koniec tego roku ukaże się kontynuacja gry. Z kolei prawa od marki Ghostrunner zakupiło włoskie 505 Games.
Czytaj także:
Produkcja One More Level sprzedała się w 600 tys. egzemplarzy, jak podaje serwis TSA, ze średnią ocen 81 na platformieMetacritic. Prace na kontynuacją były zapowiedziane w maju 2021 roku. W 2020 gra otrzymała nominacjeNAVGTR w kategoriach Oryginalna Akcja i Precyzja Kontroli.
Zachowamy pełną własność naszych tytułów, utrzymamy swobodę artystyczną i twórczą, a także wciąż będziemy działać w sposób, który wydaje nam się właściwy.