Lider PiS i wicepremier Jarosław Kaczyński przedstawił w Końskich szczegóły programu wyborczego PiS. Jedną z najważniejszych zapowiedzi było wprowadzenie emerytur stażowych. Rzućmy okiem na szczegóły, bo w nich jest Pi(e)S pogrzebany.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– W 1980 r., w Porozumieniach Sierpniowych, była mowa o stażowych emeryturach. Długo to trwało, bo już przeszło 43 lata minęło od podpisania tych porozumień. Dziś mogę z radością powiedzieć, że wprowadzimy emerytury stażowe – ogłosił prezes PiS.
Na czym polegają emerytury stażowe?
Obecnie wiek emerytalny to 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. W szczególnych przypadkach można na emeryturę przejść wcześniej. Dotyczy to jednak ściśle określonych branż, w których praca jest wyjątkowo uciążliwa i rujnująca dla zdrowia.
Są jednak osoby, które do pracy idą bardzo wcześnie, nawet w wieku 18 lat. Tacy ludzie pracują więc wyjątkowo długo, bo do osiągnięcia wieku emerytalnego mają odpowiednio 42 (panie) i 47 lat (panowie). A przy okazji zbierają sobie wyjątkowo długi staż pracy.
"Po co pracujemy tak długo, chcemy cieszyć się emeryturą wcześniej" – mówią. Dodają, że na spieniężanie swoich płaconych przez lata składek mają stosunkowo mało czasu. A że pracowali długo, to ich kapitał emerytalny odłożony w ZUS-ie na ogół jest wysoki. Chciałyby móc z niego korzystać wcześniej.
Odpowiedzią na ich potrzeby jest właśnie emerytura stażowa, czyli możliwość zakończenia pracy nie w określonym wieku, ale po przepracowaniu określonej liczby lat.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia" i "Po ludzku o ekonomii" możesz oglądać TUTAJ.
Jak wynika ze słów prezesa Kaczyńskiego, dla kobiet taki staż miałby wynieść 38 lat, dla mężczyzn – 43 lata. Co to oznacza? Kobieta, która w wieku 18 lat zacznie pracę, mogłaby przejść na emeryturę, mając 56 lat, czyli o 4 lata wcześniej niż obecnie. W przypadku panów emerytura byłaby dostępna w wieku 61-62 lat.
Problem z emeryturami stażowymi
"Dyskusja nad wprowadzeniem emerytur stażowych trwa od 13 lat. Od tego czasu do Sejmu trafiły cztery projekty ustaw, odbyto niezliczoną liczbę dyskusji na ten temat, przeprowadzono setki pikiet. I co? Wszystko wskazuje na to, że rząd ma zerową chęć do wprowadzenia tych zmian" - tak podsumował problem emerytur stażowych portal PulsHR.pl.
Celnie i lapidarnie, bo rządzący mają z tym rodzajem emerytur problem: są drogie dla państwa. Są też ważną kartą przetargową, bo społeczna presja na ich wprowadzenie jest spora. Kilka miesięcy temu rząd podpisał z "Solidarnością" porozumienie w sprawie ich uruchomienia. Kaczyński i Morawiecki przekonywali, że "droga do emerytur stażowych jest otwarta".
Jak pisze portal money.pl, wcale nie było to jasne.
– Mamy słowo samego prezesa, że ta ustawa nie wejdzie w życie – przekazała portalowi osoba znająca kulisy sprawy.
– Było spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim i widział on nasze wyliczenia. Wie, ile by to kosztowało. Zarówno szef PiS, jak i Mateusz Morawiecki są przeciwko emeryturom stażowym. To byłaby de facto kolejna obniżka wieku emerytalnego, na którą naszego państwa po prostu nie stać – podkreślił informator money.pl.
ZUS mówi "no pasaran"
W tekście dla money.pl szefowa ZUS-u prof. Gertruda Uścińska nie zostawiała suchej nitki na propozycji "Solidarności".
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
"Trudno przewidzieć indywidualne zachowania poszczególnych osób. Ale nawet przy oszczędnym założeniu, że z nowych rozwiązań skorzystałoby jedynie 50 proc. uprawnionych, projekt obywatelski zwiększyłby wydatki na emerytury o 50 mld zł, jednocześnie zmniejszając wpływy składkowe do FUS o 37,2 mld zł. Łączne zmniejszenie salda FUS w 10-letnim horyzoncie czasu to aż 87,2 mld zł" – wyliczyła prezes ZUS-u.
Budżet jest na to gotowy?
Coś innego mówi z kolei minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg.
"Rząd Zjednoczonej Prawicy jest odpowiedzialny i wprowadza określone zmiany w momencie, kiedy budżet państwa jest na tego gotowy" – powiedziała w rozmowie z PAP.
"Za naszych poprzedników pieniądze z budżetu państwa wypływały do elit, my natomiast uszczelniamy finanse publiczne i rozsądnie nimi gospodarujemy, co pozwala nam na realizowanie kolejnych programów" – dodała.
Minister Maląg chyba nie czytała najnowszej ustawy budżetowej. Owszem, rząd PiS przyjął budżet na 2024 rok. Ma skupiać się na trzech filarach: bezpieczeństwie (w tym finansowaniu armii i rekordowych zakupach broni), programach społecznych oraz ochronie zdrowia. Ale zakłada też rekordowy deficyt – 164,8 miliarda złotych.
Polska jest już zadłużona na 1,5 biliona złotych. Od początku rządów PiS dług urósł o ponad 600 mld zł, a w przyszłym roku ma wzrosnąć o kolejne 400 mld.
Rosną też koszty obsługi tego długu. W tym roku na odsetki wydamy prawdopodobnie 66 miliardów złotych. To półtora raza tyle, ile kosztuje nas program 500+. To tak, jakby każdemu dziecku nie dawać 500 złotych, ale zabrać 750 złotych miesięcznie.
– Rząd przyjął projekt budżetu, bo musiał. Wszyscy wiedzą, że bez względu na to, kto wygra wybory, rząd będzie inny, więc budżet się zmieni. Druga rzecz to potrzeby pożyczkowe brutto, czyli ile musimy pożyczyć pieniędzy. A tam jest 420 miliardów złotych brutto, czyli dwa, a nawet trzy razy więcej niż było zwykle – powiedział w "Rozmowie tygodnia" analityk Xelion Piotr Kuczyński.
– Musimy pożyczyć blisko pół biliona złotych. To brzmi groźnie, jakikolwiek nie byłby rząd, to chyba z tego nie wybrnie. Agencje ratingowe mogą nam się dokładniej przyjrzeć i powiedzieć, że nie wygląda to dobrze i wtedy nasz złoty może mieć problemy – dodał Kuczyński.
Co właściwie obiecał Kaczyński?
Prezes obiecał emerytury stażowe, ale powiedział jednak głośno, kiedy reforma może wejść w życie, przypomina "Super Express".
"Naszym celem będzie wprowadzenie do końca kadencji tzw. emerytur stażowych" – czytamy w programie PiS. To oznacza, że realnie będą mogły skorzystać z tego programu osoby, które dziś są po 50.
Reforma może wejść w życie dopiero w 2027 r. Ale czy wejdzie na pewno? Poczekamy, zobaczymy.