Instytut Pileckiego przez polityków PiS od lat określany był mianem skromnej instytucji zarządzanej przez Magdalenę Gawin. Wraz z kolejnymi dotacjami ze Skarbu Państwa cały czas się rozrastał. Po wyborach wielu polityków i przedstawicieli pozarządowych instytucji zastanawia się nad tym, jaki los czeka tę potężną dziś instytucję, która dostała kolejne 286 milionów złotych na swoje siedziby.
Reklama.
Reklama.
Coraz częściej Instytut Pileckiego określany jest mianem nowego i rewolucyjnego narzędzia do kształtowania polityki historycznej na potrzeby partyjne. Sprawdzamy, jaka przyszłość rysuje się przed molechem Magdaleny Gawin.
Skromne miliony na sam początek
Instytut Pileckiego pisze o sobie, że jest "miejscem stworzonym na potrzeby interdyscyplinarnej i międzynarodowej refleksji nad kluczowymi zagadnieniami XX wieku: dwoma totalitaryzmami – niemieckim i sowieckim, a także konsekwencjami ich działań." Z kolei historycy i specjaliści wielokrotnie alarmowali, że działalność kilku "ekspertów" pracujących dla instytutu Magdaleny Gawin "nosi znamiona celowego rozmywania faktów dotyczących polskich zbrodni w czasie wojny i Zagłady."
Była wiceminister kultury podczas swojego wystąpienia w sejmie w 20121 roku, kiedy Instytut rozpoczynał swoją działalność, skutecznie przekonała sejmową większość Zjednoczonej Prawicy, iż 76 milionów złotych, które otrzymała w 2017 roku na rozruch Instytutu Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego, to "skromne i jednorazowe pieniądze". Jednorazowe z pewnością nie były, ponieważ jak wielokrotnie informowało Oko.Press, pieniądze do Instytutu płynęły nieustannie.
Instytut i jego nieruchomości za 286 milionów złotych
Zarząd Instytutu tłumaczył wówczas, że zakup był niezbędny do utworzenia w Szwajcarii filii, gdzie prowadzona będzie kampania informacyjna o działalności grupy Ładosia. Byli to ludzie zamieszkujący na stałe w Szwajcarii, które zajmowały się niesieniem pomocy i wsparcia Żydom. Obecnie na próżno w obiekcie szukać wystaw związanych Holokaustem. Za to w obiekcie "wyjątkowo odbyło się wesele", a sam Instytut zaprasza tu do baru i sporadycznie na koncerty.
Sam zakup nieruchomości nie oznacza, że jest ona w pełni funkcjonalna, ponieważ wymaga ona remontu i przebudowania. Świadome jest tego Ministerstwo Kultury, które zobowiązało Instytut Pileckiego do stworzenia podmiotu gospodarczego, który formalnie będzie zarządzał obiektem.
– Dopiero po powołaniu tej instytucji możliwe będzie ukończenie prac koncepcyjnych i architektonicznych, a także rozpoczęcie prac budowlanych. Tym samym koszt adaptacji nie jest jeszcze określony – odpowiada na pytania dziennikarzy Oko.Press rzecznik instytutu.
Mimo zapewnień orientacyjny koszt remontu willi nad najsłynniejszym szwajcarskim jeziorem jest znany, ponieważ lokalne media oszacowały, że prace w Schwanen pochłoną minimum kilka milionów franków szwajcarskich, co oznacza wydanie kolejnych kilku milionów złotych.
Liczne filie Instytutu Pileckiego, nie tylko za granicą
Drogich zakupów z państwowych pieniędzy Instytut Pileckiego dokonuje też w Polsce. Stojący na terenie Podlasia Dom Turka kosztował 2,3 miliona złotych. To w nim ma powstać muzeum obławy augustowskiej. Na chwile po dokonaniu transakcji rząd PiS uruchomił kolejne dotacje. Tym razem na konto podmiotu zarządzanego przez Magdalenę Gawin wpłynęło "skromne" 5 milionów złotych na "modernizację i przebudowę" domu z tragiczną historią.
Kwota ta szybko okazała się niewystarczająca, ponieważ zgodnie z ustaleniami Oko.Press finalna kwota związana z inwestycją na Podlasiu wyniesie nie 5, a 68 milionów złotych. Portal wskazuje, że wykonawcą robót jest warszawska firma Trenemend, która pozwolenie na budowę otrzymała 12 grudnia 2022 roku. Mimo upływu czasu, póki co udało się przeprowadzić "najtrudniejsze prace konserwatorsko-budowlane". Instytut Pileckiego zapewnia mimo to, że wszystkie prace uda się zakończyć jeszcze w tym roku.
Zabytkowy biurowiec z pierwszej dotacji
Wróćmy do pierwszej dotacji, która została przyznana Instytutowi Pileckiego na rozpoczęcie działalności. Właśnie z tej puli 76 milionów złotych dokonano zakupu ogromnego pięciopiętrowego biurowca w ścisłym centrum Warszawy. Obiekt zlokalizowany jest przy ul. Siennej 82.
Choć firma odpowiedzialna za przeprowadzenie prac remontowych i budowalnych w tym budynku została wyłoniona 2020 roku, to faktycznie zaczęła realizować zlecenie dopiero w 2022 roku. Zgodnie z zapowiedziami przedstawicieli Instytutu przebudowa ma zakończyć się w 2024 roku, czyli ponad 7 lat od czasu przyznania "skromnej dotacji rozruchowej", która i w tym przypadki nie była w stanie pokryć planowanych wydatków. Okazało się, że zaplanowana na 25 milionów złotych inwestycja docelowo pochłonie 50 milionów złotych więcej – wynika z umowy, na którą powołuje się Oko.Press pisząc o podpisanym kontrakcie. Ten opiewa na 75,7 milionów zł.
Likwidacja "PiS-owskich instytucji"
Posłowie demokratycznej opozycji od dłuższego czasu zapowiadają skuteczną "likwidację PiS-owskich instytucji" i rozliczenie przyznanych im dotacji w czasie rządów Zjednoczonej Prawicy. Lewica niezmiennie stoi na stanowisku, że Instytut Pileckiego powinien zostać bezwzględnie zlikwidowany i "rozliczony". Bardziej liberalny pogląd w tej kwestii wyrażają posłowie Koalicji Obywatelskiej, którzy co prawda nie podnosili ręki podczas głosowań za przyznaniem instytutowi Magdaleny Gawin, ale obecnie pytani przez dziennikarzy nie zajmują jednoznacznego stanowiska w sprawie przyszłości Instytutu Pileckiego.
– Programy, które mają jakąś wartość społeczną czy edukacyjną i które są potrzebne, będą w różnej formie kontynuowane. Widzę różnicę pomiędzy Instytutem Pileckiego a stowarzyszeniem Bąkiewicza. Są programy Instytutu Pileckiego, np. w sprawie rzezi Woli, które są ważne – tłumaczył dziennikarzom Oko.Press poseł KO Michał Szczerba.
Opinie naukowców, badaczy i ekspertów w sprawie bieżącej działalności instytutu są podzielona. Krytycznie na jego temat wypowiedział się Robert Traba, profesor nauk społecznych i historyk w Instytucie Studiów Politycznych PAN na łamach Oko.Press. Większość z uczonych uważa, że to fasadowa instytucja, które tylko z nazwy zajmuje się jakimikolwiek badaniami, a w rzeczywistości knebluje uczonych, którzy zwracają uwagę na niektóre haniebne postawy i zachowania Polaków w czasie wojny.
Z kolei zwolennicy Instytutu Pileckiego, którzy pozywanie oceniają jego dorobek, działania i publikacje najczęściej opisują niemiecką filię w Berlinie, którą zarządza Hanna Radziejowska. Równolegle przypisują działalności prowadzonej przez byłą wiceministrę kultury "uzupełnianie luki w polityce historycznej".
Czytaj także:
Wątpliwości finansowe
Pytania o hojne dotacje, których bezpośrednim beneficjentem był Instytut Pileckiego, powstają po zestawieniu sum, jakie otrzymywały inne, niezależne od władzy podmioty. Budżet szanowanego w środowisku naukowym Instytutu nauk Politycznych Polskiej Akademii Nauk w minionym roku wyniósł 7,8 mln złotych, choć ośrodek badawczy planował stworzyć sieć polskich placówek w wielu krajach na terenie Europy. Z kolei Instytut Pileckiego otrzymał łącznie za rządów PiS kilkaset milionów złotych – podaje Oko.Press.