Nie przejmują się policją i strażą miejską, w nosie mają absolutnie wszystkie przepisy. Restauratorzy w Zakopanem z niedowierzaniem patrzą na rozkładające się pod ich oknami budy z nielegalnym grzanym winem. Nielegalnym, bo sprzedawanym bez pozwolenia, bez płacenia podatków. Podobne problemy mają przedsiębiorcy z innych miast.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Podobnie było w zeszłym roku. Powyżej banku PKO na górnych Krupówkach handlarze rozkładają stoiska z grzanym winem. Robią to zupełnie bezkarnie, a my przedsiębiorcy legalnie działający nie możemy na deptaku nawet małej reklamy postawić – mówi jedna z osób interweniujących w redakcji "Tygodnika Podhalańskiego".
Portal opisuje zgłoszenia, jakie w tej sprawie dostał, łącznie ze zdjęciami nielegalnych handlarzy. Nietrudno zrozumieć oburzenie zakopiańskich przedsiębiorców. Oni muszą płacić czynsz za wynajmowane powierzchnie, podatki lokalne, podatki państwowe, składki ZUS i wiele innych opłat.
Tymczasem tuż obok ich biznesów rozkładają się stoiska, których właściciele nie płacą za zajętą powierzchnię, nie mają pozwolenia na sprzedaż czegokolwiek, o sprzedaży alkoholu nie wspominając. Nie płacą za koncesję, nie płacą podatku VAT i mnóstwa innych opłat.
Jak to działa w praktyce?
Załóżmy, że ten sam kubek grzanego wina kupujemy u legalnie działającego przedsiębiorcy oraz u rekina szarej strefy. Załóżmy (czysto teoretycznie), że ten pierwszy zarabia na nim 25 proc., zaś cena (oczywiście wygórowana) to 20 złotych. Wychodzi na to, że restaurator zarabia na tym kubku 5 złotych. Od tych pieniędzy będzie musiał jeszcze zapłacić podatek dochodowy.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia", "Po ludzku o ekonomii" i "Koszyka Bagińskiego" możesz oglądać TUTAJ.
Rekin szarej strefy już na wejściu zarabia więcej, bo odpadają mu koszty takie jak wynajem powierzchni handlowej, zgoda na zajęcie pasa ruchu etc. Nie interesuje się przepisami i zasadami BHP, PIP i Sanepidu. Nie płaci też VAT-u, który w przypadku naszego kubka wina wynosi 5,20 zł. Na wejściu zarabia więc przynajmniej 10 złotych, dwa razy więcej od legalnie działającego przedsiębiorcy.
Nielegalnie rozstawiane stoiska nie są zresztą problemem tylko zakopiańskich biznesmenów. Tłumy ludzi przybywające w okolice warszawskiej Starówki i Krakowskiego Przedmieścia również napotykają na swojej drodze tabuny handlarzy, sprzedających różne plastikowe i świecące zabawki oraz wątpliwej jakości produkty gastronomiczne.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Paradoksem jest fakt, że zarówno w Zakopanem, jak i innych miastach, trudno doprosić się o interwencję straży miejskiej, utrzymywanej przecież m.in. z podatków przedsiębiorców.
Tłumy turystów w Zakopanem
Słupki rtęci na termometrach w Zakopanem pokazują wartości dodatnie. Nie zniechęca to jednak turystów, którzy swoje apartamenty i pokoje hotelowe zarezerwowali już z wyprzedzeniem.
Z obserwacji dziennikarzy "Gazety Krakowskiej: wynika, że nadal najpopularniejszą lokalizacją w zimowej stolicy Polski są Krupówki. Przed wieloma restauracjami ustawiają się kolejki w oczekiwaniu na wolne stoliki. Wiele osób, które przyjechały do Zakopanego, zrobiły to z myślą o wykorzystaniu wolnych dni od pracy na jazdę na nartach.
Niestety z powodu pogody śnieg na Gubałówce jest mokry, twardy i zbity. Mimo to nie brakuje chętnych na skorzystanie z wielu otwartych wyciągów.
Jak przekazał w rozmowie z INNPoland.pl jeden z zakopiańskich przedsiębiorców "podnoszenie cen tylko na sylwestra w restauracjach jest mitem". Zaznaczył przy tym jednak, że wielu biznesmenów prowadzących sklepy monopolowe z powodu zakazu handlu napojami wyskokowymi w nocy, podniosło swoje marże, ale miało to miejsce już we wrześniu.