Państwo polskie zachowuje się w stosunku do przedsiębiorców gorzej niż mafia. Bo mafia ściąga haracze, ale też dba, by przedsiębiorcom nie działa się krzywda. A państwo – co się właśnie okazuje – ma to w nosie. Co rusz natykam się na ludzi, którzy coś sprzedają bez paragonu, bez firmy, na pełnym nielegalu. A sprzedając, okradają nas wszystkich.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pewnie wielu z was wyjeżdża na jakieś ferie, odwiedza miejscowości turystyczne, chodzi na jarmarki. I z pewnością dacie się skusić na oszukiwanie państwa, rżnięcie budżetu i nabijanie kasy nieuczciwym przedsiębiorcom. Ale jak to możliwe, zapytacie?
Zaledwie kilka dni temu pisałem o tym, że w Zakopanem protestują lokalni przedsiębiorcy. Bo w ich mieście pojawiają się kolejne nielegalne biznesy. Wyobraźcie sobie, że ktoś wpadł na przykład na genialny pomysł sprzedawania grzanego wina. Rozstawił sobie stragan i to wino sprzedawał.
Rozumiecie? Żeby sprzedawać wino ze straganu trzeba mieć koncesję na sprzedaż alkoholu, zgodę na zajęcie pasa ruchu, zapłacić za ten pas ruchu, rozliczyć podatki. A to tylko niektóre z warunków. Tymczasem w Zakopanem co zima rozstawiają się stragany, z których sprzedawane jest grzane wino. Tak po prostu.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia", "Po ludzku o ekonomii" i "Koszyka Bagińskiego" możesz oglądać TUTAJ.
Ba, w sieci można znaleźć zdjęcia podobnych biznesów, z datami, z twarzami "przedsiębiorców". Oni się nie kryją, po prostu robią pieniądze na bezczela. To tak, jakby nie robić prawa jazdy i całe życie jeździć bez niego. Z pewnością są i tacy ludzie. Ale nie są fajni.
Cieszmy się, że są "paragony grozy"
I tak, wielu przedsiębiorców pewnie przegina z cenami. Czasem narzekamy na "paragony grozy", szczególnie z Zakopanego. Ale przynajmniej są paragony!
Jak Polska długa i szeroka mamy zatrzęsienie podobnych biznesów. Kilka tygodni temu, kiedy było jeszcze w miarę ciepło, poszedłem z dzieckiem do zoo. Przed wejściem krążył tłumek ludzi sprzedających balony we wszelkich kształtach i rozmiarach. Jakiś facet narzekał, że mu ludzie włażą w przedmioty wystawione na sprzedaż. Ale miał je rozłożone na chodniku, zajmując ponad połowę jego szerokości – nie przesadzam.
Kilka dni temu poszliśmy z rodziną obejrzeć choinkę na Placu Zamkowym. Musieliśmy się przebić przez tłumek ludzi sprzedających balony i świecidełka. Wielu z nich wystawiało sobie towar na miejskich ławkach.
Ci wszyscy "przedsiębiorcy" mają jedną wspólną cechę: nie są przedsiębiorcami i nie wystawiają paragonów. Ktoś, kto w tej okolicy ma legalny biznes, jest na straconej pozycji.
Legalny pod kontrolą, nielegalny... nie
Jakimś dziwnym trafem władze miejskie wiedzą, gdzie i kiedy przyjść z kontrolą, do czego się przyczepić, komu wystawić mandat. Ale straż miejska nie widzi setek nielegalnych handlarzy, uszczuplających miejskie kasy i budżet państwa.
Właśnie w tym władze są gorsze od mafii: pieniądze biorą, ale nie zapewniają podstawowego komfortu prowadzenia działalności gospodarczej. I fajnie, że służby ścigają mafie VAT wyłudzające miliony. Niefajnie, że nie widzą ludzi okradających przedsiębiorców i państwo na setki czy tysiące złotych.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Nie rozumiem też ludzi, którzy wspierają te nielegalne biznesy swoimi pieniędzmi. Kochani, po co nabijać kabzę nieuczciwym sprzedawcom, mającym w nosie przepisy, skoro za podobną cenę można kupić coś legalnie? I dać zarobić normalnemu przedsiębiorcy, który zbiera kasę na składki ZUS, płaci podatki i nie działa w szarej strefie?
Wiecie, kto za to płaci, prawda?
Nie wiem jak was, ale mnie wkurza kupowanie od zwykłych złodziei, bo inaczej nie da się określić takich rekinów biznesu. Nie dziwię się, że zwykli przedsiębiorcy są tym sfrustrowani. W końcu płacą podatki i mają prawo żądać podstawowej ochrony swoich interesów.
Nie może być tak, że ktoś im pod nosem otwiera identyczny biznes i podbiera klientów w sposób całkowicie nieuczciwy. W końcu i oni zabiorą się za unikanie podatków. I ja się im dziwić nie będę.
Dziwię się za to, że państwo nic z tym nie robi. Wiecie, na ile w Polsce jest szacowana szara strefa? Na jakieś 750 miliardów złotych. To prawie jedna piąta całego naszego PKB! I nie bierze się ona z tego, że jakiś przedsiębiorca zapomni o fakturze, że ktoś rozkręci karuzelę VAT-owską. Ona bierze się właśnie z małych działań, po które służbom nie chce się sięgać.
Wiecie, że w Polsce jakieś 300 tysięcy osób pracuje na czarno? To trzy razy więcej, niż jest policjantów! Taka armia ludzi zarabia bez płacenia podatków. Taką armię ludzi zatrudniają nieuczciwe firmy, unikające kosztów.
Ale to my – płacący podatki – będziemy płacić za ich wypadki, operacje, opiekę zdrowotną i świadczenia na starość. Bo przecież nie zostawimy ich na pewną śmierć głodową, gdy przestaną zarabiać.