Kasy samoobsługowe, które miały zrewolucjonizować zakupy, mogą odejść w zapomnienie. Brytyjski nadawca "BBC", zwraca uwagę na problemy, które wynikają z wprowadzenia tego rodzaju rozwiązań. Klienci wolą czekać przy kasie zamiast na pracownika, który upora się z błędami urządzenia.
Reklama.
Reklama.
Wielkie sieci handlowe podkreślają też, że kasy samoobsługowe generują duże straty z powodu kradzieży dokonywanych przez klientów marketów.
Kasy samoobsługowe reliktem przeszłości
Idea szybkich i wygodnych zakupów bez konieczności interakcji z kasjerem przyciągała klientów, jednakże w praktyce coraz częściej obserwuje się sytuacje, w których kasy samoobsługowe nie spełniają oczekiwań klientów.
Kiedy kasy samoobsługowe zadebiutowały na rynku, wydawały się obiecywać rewolucję w doświadczeniu zakupowym. Mieliśmy mieć możliwość szybkiego i wygodnego robienia zakupów, eliminując konieczność oczekiwania w długich kolejkach do tradycyjnych kas. Niestety, obecnie sceny zatłoczonych przejść, gdzie pracownik sklepu biega od jednej kasy do drugiej, stara się zapanować nad chaosem, są daleko od oczekiwań samych marketów.
W praktyce klienci nadal spotykają się z problemami, które ułatwić miały właśnie kasy samoobsługowe. W wielu przypadkach konieczne jest zaangażowanie pracownika sklepu do zatwierdzania zakupów, usuwania błędów lub udzielania pomocy technicznej.
– W Wielkiej Brytanii sieć Booths również zmniejszyła liczbę urządzeń, ponieważ klienci twierdzili, że działają powoli i zawodzą – donosi "BBC".
Liczby nie pozostawiają złudzeń
Dollar General, jeden z największych detalistów w Stanach Zjednoczonych, zwrócił uwagę na to, że wdrożenie kas samoobsługowych, zamiast przynosić oczekiwane oszczędności, skutkuje koniecznością zwiększenia kosztów zatrudnienia personelu. Mimo że kasy samoobsługowe są powszechnie obecne w sklepach amerykańskich, to nadal zatrudnionych jest 3,3 miliona kasjerów.
Eksperci wskazują, że jeden z głównych problemów związanych z wprowadzeniem kas samoobsługowych polega na konieczności utrzymania pracowników obsługujących te urządzenia.
Personel ten pełni rolę wsparcia technicznego, kontrolującego zakupy klientów, a także rozwiązującego problemy związane z płatnościami. W rezultacie firmy muszą zwiększyć nakłady finansowe na zatrudnienie pracowników, co nie przekłada się na oczekiwane oszczędności.
Czytaj także:
Koniec epoki kas samoobsługowych
Jak informowaliśmy w INNPoland sposób, w jaki działają maszyny, okazuje się niewystarczalny, aby zapobiec kradzieżom. Te wzrosły nawet o 30 proc. w sklepach. R
Rozpowszechnienie się kas samoobsługowych stało się koniecznością w okresie pandemii. Minimalizowały kontakt z innymi ludźmi i przyspieszały zakupy, o ile ktoś nie miał pecha w dyskoncie słyszeć zbyt często komunikat "proszę poczekać na pomoc". Te kasy już stałym elementem zakupów i przynoszą sklepom wiele korzyści, ale także generują okazje dla złodziei.
Jak donosi Wprost, w Holandii dyskont Aldi zdecydował się na wycofanie ze sklepów innowacji. W Kolonii, w dzielnicy Niehl sklep Aldi odniósł szczególne straty w pieczywie i drobnych produktach spożywczych. Podejrzenia padają na trzy szkoły sąsiadujące ze sklepem, których uczniowie tłumnie odwiedzają na swoich przerwach. Monitoring przy kasach jest niedostateczny, by zapobiec kradzieżom.
Również w tym kraju, sieć Action usuwa swoje kasy. Rzecznik sieci twierdzi, że jest to podyktowane testami nowych technologii i rozwiązań, ale jak donosi "Wprost", pracownicy tłumaczą to masowymi kradzieżami.