Przez pięć lat Google obiecywało, że zrobi coś z plikami cookies w przeglądarce Chrome, gromadzącymi dane użytkowników. W tym czasie rywale ponaglani przez obrońców prywatności znaleźli własne rozwiązania, a tymczasem Google… się poddało.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zarządzane przez Grupę Alphabet Google zdecydowało się przestać gmerać przy ciasteczkach, czyli plikach cookies. Zna je każdy użytkownik Internetu, pytany o ich zezwolenie na rozmaitych witrynach. To są małe fragmenty kodu na stronie internetowej, dostarczane do przeglądarki użytkownika i pozostające w niej.
Oznacza to, że gdy zmieniamy stronę i wrócimy, zaczniemy w miejscu, gdzie skończyliśmy. Na ciasteczkach napędzany jest rynek reklamy cyfrowej, pozwalają bowiem reklamom na śledzenie użytkowników na wielu witrynach. A kiedyś Google obiecywało, że z tym skończy.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia", "Po ludzku o ekonomii" i "Koszyka Bagińskiego" możesz oglądać TUTAJ.
Google nie usunie ciasteczek
Deklaracja padła w 2020 roku i walka z cookies trwała niemal pięć lat. "Nie będzie rewolucji w plikach cookies w przeglądarce Chrome. Rezygnujemy z tej zmiany" - przekazała firma. Zmiany były często wymuszane na gigantach technologicznych przez regulacje państwowe, ponieważ pakiety danych z ciasteczek były sprzedawane i rosły obawy o prywatność użytkowników.
To takie ciasteczka z wróżbą, ale kupujący je poznawał prognozy na podstawie preferencji wybranej grupy osób, dzięki czemu mógł lepiej brać je na celownik materiałami reklamowymi.
Przez ten czas inne przeglądarki wprowadziły własne rozwiązania, aby dopasować się do regulacji, np. Safari i Firefox domyślnie blokują je dla stron trzecich. Ale jakby nie patrzeć, cookies to żyła złota. Według firmy badawczej Emarketer, Google zanotowało w zeszłym roku 238 miliardów dolarów przychodów z reklam i posiada około 28,1 proc. światowego rynku reklam online. Raczej nie ubijałoby kury znoszącej złote jaja, gdyby miało na tym stracić.
– Najbardziej oczywisty jest tu duży zysk wizerunkowy, komunikat, że koncern troszczy się o prywatność – tłumaczył dla INNPoland Jacek Kotarbiński, ekonomista.
I co ciekawe, również reklamodawcy nie są szczęśliwi z decyzji Google.
– Pięć lat, w świecie Internetu, nowych technologii, szczególnie dziś napędzanej sztuczną inteligencją, to jak w prawdziwym życiu pojawienie się kilku nowych pokoleń. Reklamodawcy tygodniami śledzili zapowiedzi zmian, wprowadzali do swoich strategii kolejne możliwości, tworzyli pierwsze rozwiązania, które miały im pomóc w nowej rzeczywistości, a teraz dowiadujemy się, że duża część pracy została puszczona z dymem – komentuje Marcin Stypuła, CEO Semcore, agencji pomagającej firmom w cyfrowym marketingu i jego automatyzacji.
Google a reklamy
Stypuła dodaje, że reklamodawcy opracowywali inne kanały do pozyskiwania danych, właśnie ze względu na deklaracje Google i narastające regulacje. Tym bardziej że podopieczny Alphabetu wrzucał sporo propozycji zmian w ramach inicjatywy Privacy Sandbox.
FLoC miał być zamiennikiem ciasteczek, ale wzbudził jeszcze większe obawy o bezpieczeństwo. Miało wejść "Themes" pozwalające reklamodawcom ograniczone celowanie reklamami w użytkowników czy opcja maskowania adresu IP, ograniczające umieszczanie treści marketingowych jedynie w regionach wyznaczonych przez Google.
Propozycje wzbudzały kontrowersje i reakcje zagranicznych odpowiedników naszego UOKiK, ze względu na obawy naruszenia prawa konkurencji. Ostatecznie rezygnacja z cookies okazała się… zbyt trudna. Do takich wniosków doszli po konsultacjach z branża reklamową i regulatorami.
"Odejście od plików cookies wymaga znacznej pracy wielu uczestników i miałoby wpływ na wydawców, reklamodawców i wszystkie osoby zaangażowane w reklamę online. Dlatego, zamiast wycofywać pliki cookies dla firm trzecich, wprowadzimy w przeglądarce Chrome nową funkcję, która umożliwi użytkownikom dokonanie świadomego wyboru, który będzie dotyczył przeglądania internetu, i którą będą mogli w każdej chwili dostosować do swoich potrzeb" – przekazał na oficjalnym blogu Anthony Chavez, wiceprezes Privacy Sandbox, które miało oferować zestaw narzędzi zastępujących ciasteczka.
Co to zmienia z punktu widzenia użytkownika? Potencjalnie niewiele. Wiele osób korzystających z Chrome i tak wyłącza ciasteczka, bądź zupełnie się nimi nie przejmuje. Często jesteśmy gotowi poświęcić prywatność w zamian za wygodę albo szansę na lepszą polecajkę. Jeśli ktoś jednak liczył na to, że całkiem się od ciastek uwolni (i nie z powodów dietetycznych), to może jednak powinien się pożegnać z przeglądarką Google.
Do tego koncerny reklamowe, jak wspomniane było wcześniej, mają swoje metody do śledzenia naszych danych.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Rynek reklamy ma swoje własne wnioski z tej sytuacji.
– Nie można jednak powiedzieć, że nic się nie zmieniło. Oglądaliśmy serial, który przede wszystkim zwrócił uwagę zarówno Google, jak i innym reklamodawcom, że ochrona naszych danych jest ważna. Branża reklamowa musiała zmniejszyć swoje uzależnienie od "ciasteczek" i w większym stopniu polegać na rozwiązaniach mniej inwazyjnych dla prywatności – stwierdza Marcin Stypuła z Semcore.