Produkt Krajowy Brutto (PKB) w drugim kwartale wzrósł o 3,2 procent – przekazał Główny Urząd Statystyczny. Prognozy ekspertów zakładały znacznie niższe odczyty. Wygląda to dobrze, ale wedle analityka nie ziszczą się najbardziej optymistyczne prognozy. Zaskakuje również komentarz premiera Donalda Tuska.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W II kwartale br. dynamika PKB Polski przyspieszyła z 2,0 do 3,2 proc. r/r. Jak informuje nas Bartosz Sawicki z Cinkciarz.pl, prognozy zakładały odczyt na poziomie 2,7 proc. r/r. Gospodarka wzrosła o 1,5 proc. kw/kw. Jednak oba wskaźniki osiągały wyższe wartości poprzednio w 2022 r. Wstępny odczyt GUS nie zawiera informacji o strukturze wzrostu. Zostaną one opublikowane dopiero pod koniec miesiąca.
"Wszyscy zaskoczeni wzrostem polskiej gospodarki w drugim kwartale tego roku. Miało być 2,7 proc. a jest 3,2 proc. Jesteśmy lepsi od wszystkich dużych państw UE, a Niemców to bijemy na głowę" – skomentował wyniki premier Donald Tusk.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia", "Po ludzku o ekonomii" i "Koszyka Bagińskiego" możesz oglądać TUTAJ.
Prognozy dla polskiej gospodarki
– Należy jednak przyjmować, że odbicie koniunktury spoczywa na barkach konsumentów przy słabości inwestycji i eksportu netto. Taką ocenę zdaje się potwierdzać fakt, że w przeciwieństwie do odczytów dla Niemiec czy pozostałych gospodarek naszego regionu dane wypadły zdecydowanie powyżej prognoz. Krzepnięciu konsumpcji sprzyja luźna polityka fiskalna, ale przede wszystkim dobra kondycja rynku pracy, co po spadku inflacji skutkowało przejściowym wzrostem realnej dynamiki wynagrodzeń do wartości dwucyfrowych – tłumaczy Bartosz Sawicki, analityk fintechu Cinkciarz.pl.
Zwraca nam uwagę, że skrajnie sprzyjająca budżetom gospodarstw domowych sytuacja nie mogła długo się utrzymać. W kolejnych kwartałach prognozuje, że płace będą rosnąć szybciej niż ceny, bardziej niż w ubiegłym roku.
– W całym 2024 r. roku polska gospodarka w niesprzyjającym otoczeniu zewnętrznym powinna wzrosnąć o ok. 3 proc. r/r przy odbiciu spożycia indywidualnego przekraczającym 4,5 proc. r/r. W obecnych warunkach to dobry rezultat, ale najoptymistyczniejsze prognozy sprzed kilku miesięcy ewidentnie się nie ziszczą. W kolejnym roku, przy nasilającej się kontrybucji inwestycji i poprawie koniunktury w Europie Zachodniej, tempo wzrostu może zbliżyć się do 4 proc. r/r – ocenia analityk.
Z danych GUS wiemy także, że inflacja w minionym miesiącu odbiła z 2,6 do 4,2 proc. r/r, głównie za sprawą wzrostu rachunków za energię elektryczną i gaz. Dynamika CPI, po silnym skoku związanym ze znoszeniem działań osłonowych, będzie w kolejnych miesiącach dryfować w kierunku 5 proc. r/r. Zdaniem eksperta presja cenowa osiągnie apogeum na początku przyszłego roku, gdy roczny wzrost cen konsumenckich przekroczy na moment 6 proc. r/r. Lipiec br. był najprawdopodobniej pierwszym miesiącem od marca 2023 r., w którym inflacja bazowa nie spadła.
– Wskaźnik wzrósł najpewniej z 3,6 do 3,7 proc. r/r. Dynamika cen z wyłączeniem energii i żywności zakończyła fazę spadków na trudnym do zaakceptowania przez Radę Polityki Pieniężnej poziomie i będzie nieznacznie przyspieszać pod wpływem silnego popytu konsumenckiego, rozlewania się wzrostu cen energii na pozostałe kategorie towarów oraz newralgicznych usług – mówi Sawicki.
Szanse na obniżkę stopy procentowej
Możliwe, że w końcu Rada Polityki Pieniężnej przystąpi do dyskusji nad obniżkami stopy referencyjnej. Od października 2023 roku utrzymuje się ona na poziomie 5,75 proc. Zmianie sprzyja relatywnie wysokie tempo wzrostu gospodarczego, silny rynek pracy i perspektywa dalszego przyspieszania inflacji w pozostałej części roku.
– Nastawienie RPP jest fundamentem atrakcyjności złotego i mocno kontrastuje z globalną falą luzowania polityki pieniężnej, do której we wrześniu dołączy także amerykańska Rezerwa Federalna. Polska waluta w trakcie sierpniowego tąpnięcia na rynkach akcji zachowała relatywną siłę, a po uspokojeniu globalnych nastrojów odrabia straty. EUR/PLN szybko powrócił pod 4,30, a USD/PLN, naruszając 3,90, jest o włos od tegorocznych minimów. Prognozy fintechu Cinkciarz.pl mówią, że na koniec roku za euro płacić będziemy ok. 4,25 zł, a za dolara ok. 3,83 zł – prognozuje Bartosz Sawicki.
Jak zmieniły się ceny w lipcu
GUS opublikował także informacje o zmianie cen w lipcu rok do roku.
Ogółem jest drożej średnio o 4,2 proc. Najwięcej dopłacamy do edukacji (+9 proc.) oraz użytkowania mieszkania i nośniki energii (+8,7 proc.). Podrożały restauracje i hotele, o 7,6 proc.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
"Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w lipcu 2024 r. w porównaniu z analogicznym miesiącem ub. roku wzrosły o 4,2 proc. (przy wzroście cen usług – o 6,2 proc. i towarów – o 3,5%). W stosunku do poprzedniego miesiąca ceny towarów i usług wzrosły o 1,4 proc. (w tym towarów – o 1,6 proc. i usług – o 1,1 proc.)" – czytamy w raporcie GUS.
W stosunku rok do roku, w lipcu 2024 r. płaciliśmy mniej za owoce (-0,02 proc.), obuwie (-0,02 proc.), odzież (-0,10 proc.) i warzywa (-0,18 proc.).