– Nie mogę kupić biletu z Warszawy Centralnej do Olsztyna Głównego, bo nie ma miejsc. Ale z Warszawy Zachodniej już nie ma problemu. Gdybym sam nie sprawdził, nie wróciłbym na święta do domu – mówi Kazimierz Lipski, twórca PlaceFinder, aplikacji, która znajdzie miejsce w pociągu, nawet gdy PKP twierdzi, że go nie ma.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wchodzę do pociągu z biletem "bez gwarancji miejsca siedzącego". I albo przesiedzę całą trasę na walizce w wagonie dla rowerów, albo spróbuję kogoś podsiąść, póki będzie wolne miejsce. Od razu rzuca mi się w oczy pusty fotel.
Mimo że w głowie od razu układa mi się dialog, który prawdopodobnie będę musiała w ciągu godziny przeprowadzić ("Przepraszam to moje miejsce". "Tak, tak, ja tylko na chwilę") – i tak siadam. Mija godzina i nic się nie dzieje. Kolejna i nadal nic. W końcu dojeżdżam do Warszawy. "Ale fart!" – myślę i wychodzę na peron.
Szczęście miałam, ale jego powodów mogło być kilka. Ktoś nie wykorzystał swojego biletu, usiadł w innym miejscu albo… system PKP nie pokazał mi wolnego miejsca na konkretnym odcinku.
– Jeśli chcemy jechać z Krakowa do Gdańska pociągiem i tylko na odcinku z Katowic do Krakowa nie ma miejsc siedzących, to system nam pokaże, że tych miejsc siedzących nie ma w ogóle. I możemy kupić tylko bilet z miejscem stojącym – tłumaczy mi Kazimierz Lipski, student ostatniego roku informatyki na Politechnice Warszawskiej.
– Ja takie "sprawdzenia siedzeniowe" robiłem kiedyś ręcznie – opowiada – Jestem z Olsztyna, więc często wracam pociągiem do domu rodzinnego. W weekendy czy przed świętami często brakowało już miejsc. Wpadłem na pomysł, że właściwie można kupić kilka biletów na poszczególne etapy tej jednej trasy i wtedy zazwyczaj udawało mi się siedzieć przez cały czas.
– Czasami to kwestia tego, czy w ogóle wrócisz do domu, czy nie. Bywa, że pojawia się komunikat, że nie ma nawet miejsc stojących. Wiele razy miałam sytuację, że wolałabym nawet dopłacić, żeby przyjechać na konkretną godzinę w danym dniu, a nie kupować bilet na kolejny dzień. A takie sytuacje miałam – dodaje Weronika Pieniak, studentka grafiki na Akademii WIT.
Kazimierz Lipski zajął się techniczną stroną aplikacji, a Weronika Pieniak zaprojektowała ją od strony wizualnej.
"Kupujesz bilet na ostatnią chwilę i nie masz miejsca? Łączymy różne dostępne miejsca na poszczególnych fragmentach trasy, tworząc spersonalizowaną podróż z przesiadką między fotelami, która pozwoli Ci dotrzeć do celu na czas" – czytam na stronie internetowej placefinder.pl.
Poniżej widzę miejsce, gdzie mogę wpisać stację początkową, końcową, numer pociągu i datę z godziną odjazdu. Tyle. Wpisuję i czekam, co się wydarzy.
– System sprawdza, ile najdłużej możesz siedzieć na wybranym odcinku – wyjaśnia Weronika. – Równie dobrze może wyświetlić ci się komunikat, że miejsce w pełni siedzące jeszcze jest dostępne. Tak też się zdarza, wtedy pokazujemy, że "halo, ale ty możesz kupić to miejsce, może nie zauważyłeś, ale ono jest dostępne" i odsyłamy do strony Intercity. No, ale jeżeli takiego miejsca nie ma, to wtedy PlaceFinder szuka konfiguracji biletów, które pokażą ci, jak możesz przejechać wybraną trasę, np. siedząc raz w wagonie 13 na miejscu 52, a później w połowie trasy się przesiadasz do wagonu 12 na miejsce 16.
"A jak jest różnica w cenie biletu?" – czytam jeden z komentarzy pod popularnym TikTokiem Weroniki, w którym tłumaczy działanie aplikacji (dziś ma ponad 205 tys. wyświetleń).
Czytaj także:
"Mi wyszło 4 zł różnicy – uważam, że warto za cenę siedzenia jak człowiek, a nie na podłodze ze stojącymi ludźmi nad głową, którzy się przepychają" – odpowiada inna użytkowniczka.
– Przy każdym bilecie wzrasta cena o 10-20 procent – precyzuje Kazimierz – to jest cena, którą trzeba zapłacić za komfort. Ale czasem, gdy w drugiej klasie nie ma już miejsc, niektórzy decydują się na pierwszą klasę, a wtedy różnica w cenie biletu jest jeszcze wyższa. W niektórych pociągach występuje obowiązkowy przydział miejsc lub mogą wyczerpać się nawet te stojące. Więc jeżeli nasza aplikacja znajdzie ci takie miejsce, to jest to różnica między tym, czy pojedziesz, a tym czy nie pojedziesz w ogóle.
Siedzisz, ile chcesz
Mimo że miejsce siedzące jest kuszącą wizją, tym bardziej jeśli podróż należy do tych dłuższych, kilkukrotne zmienianie miejsca też może wydawać się pewnym przedsięwzięciem.
Jeśli w trakcie jednego przejazdu 3-4 razy musimy ściągać walizkę z górnej półki i przeciskać się w przejściu między kolejnymi wagonami, korzyść może wydać się umiarkowana.
– Tak, ale żeby siedzieć podczas 70 proc. przejazdów, wystarczy jedna przesiadka – dodaje Kazimierz – bardzo często najbardziej zapełnione są wagony w obrębie największych miast w Polsce. Jeśli jedziemy z Gdańska do Krakowa, to prawdopodobnie przesiądziemy się już na pierwszej czy drugiej stacji za Gdańskiem i dosiedzimy w jednym miejscu do końca trasy.
Czytaj także:
Twórcy narzędzia ciągle opowiadają o tym, w jaki sposób jest ono stale ulepszane. Już niedługo nie będzie trzeba wpisywać numeru pociągu, bo ten wyszuka się automatycznie. Jeśli ktoś nie lubi kilkukrotnych przesiadek w ramach jednej trasy tylko po to, żeby siedzieć, nowa funkcja ma zapewnić taką konfigurację miejsc, żeby można było też trochę postać – jeśli ktoś woli – już w jednym miejscu. To też pozwoli zminimalizować koszta podróży. Użytkownik wybierze, czy chce maksymalnie długo siedzieć, czy zapłacić najmniej.
– Jak długo powstawała pierwsza wersja aplikacji? – pytam.
– Siedziałem nad tym cały październik – mówi Kazimierz.
Odpowiedź mimo wszystko mnie zaskakuje.
– Tylko?
– Zależało nam na tym, żeby przed Świętem Zmarłych oddać do użytku nasze narzędzie. Tego dnia skorzystało z niego 5 tys. osób.
A PKP milczy
– Nie macie wrażenia, że przechytrzyliście system PKP? – dopytuję.
– Ja to potraktowałem jako informatyczny challenge – mówi Kazimierz – wiedziałem, że przecież to, co ja robiłem ręcznie, że sam dzieliłem trasę na części i kupowałem kilka biletów, da się zrobić przy użyciu algorytmu. Uznałem, że stworzyłbym taką aplikację nawet dla samego siebie, żeby ułatwić sobie życie. Ale potem uznałem, że pewnie nie tylko ja mam taki problem.
Czytaj także:
– Jak usłyszałam od Kazika o tym pomyśle, to się podekscytowałam. Byłam bezpośrednio po podróży pociągiem, w której nie miałam miejsca, więc tylko się czaiłam na jakiś wolny fotel. Od razu uznałam, że to super, żeby pomóc ludziom w dojazdach do domu. Potem nagrałam TikToka i od razu dostaliśmy feedback. Dużo osób zaczęło komentować nagranie, dziękować za takie narzędzie. Pytali, czemu nikt wcześniej na to nie wpadł?
Jednak przez PlaceFinder nie kupi się biletu na pociąg.
– My pokazujemy "tutaj masz taki bilet, kup go" i przekierowujemy do strony Intercity. Oczywiście chcieliśmy sprzedawać dla nich bilety, ale od dwóch miesięcy próbuję dostać kontakt do osoby, który dałaby nam autoryzację. Trzeba zostać oficjalnym partnerem, żeby móc to robić – tłumaczy Kazimierz.
– Do tej pory nie dostałem odzewu, ale będziemy się dobijać. Może nawet będzie trzeba pójść do siedziby PKP. My to zrobiliśmy w miesiąc, ale powstrzymuje nas biurokracja dużej instytucji. Im na pewno zajęłoby to znacznie dłużej.