W odpowiedzi na nasz wywiad o kulisach zwolnień w Poczcie Polskiej otrzymaliśmy mnóstwo wiadomości od pocztowców. Program Dobrowolnych Odejść (PDO), którym chwali się Poczta, w ich opowieściach jest źródłem złości, frustracji i rozpaczy.
Rozmowy, które cytujemy poniżej, są z początku lutego. Pochodzą od naszych informatorów, z prywatnych wiadomości oraz wewnętrznej komunikacji związkowców i pracowników Poczty Polskiej.
"Rąbanie na oślep"
Piotr Moniuszko, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty, opowiedział nam, że Program Dobrowolnych Odejść tak naprawdę wcale nie jest dobrowolny. Pracowników się typuje, a oni sami nie rozumieją, na jakiej zasadzie. Moniuszko określił to "rąbaniem na oślep".
Informacje, które nam przekazał, skomentowało oficjalnie biuro prasowe Poczty.
Rzecznik Prasowy Poczty Polskiej
Poczta twierdzi, że ofertę Programu Dobrowolnych Odejść skierowano już do ponad 900 pracowników. 73 procent z nich miało ją przyjąć. Dodatkowo zwolnienia mają objąć 8518 etatów, a połowę mają stanowić "dyrektorzy, kierownicy, pracownicy administracji i wsparcia różnego typu".
Pracownikom przysługuje rekompensata, której wysokość może stanowić 9-krotność miesięcznego wynagrodzenia zasadniczego, jeśli będzie wypłacana co miesiąc lub równowartość 5-krotności wynagrodzenia zasadniczego – jednak przed marcową waloryzacją, kiedy podniesione zostanie wynagrodzenia zasadnicze.
Tyle z publicznych komunikatów. Za kulisami maluje się jednak obraz chaosu i rozpaczy.
"Widzę wiele tragedii"
Jedna z pracownic na forum Poczty podaje przykłady osób, które do tej pory wytypowano do Programu Dobrowolnych Odejść: "Dla niektórych to z pewnością wybawienie, ja jednak widzę wiele tragedii".
Wytypowani zostali (pisownia oryginalna): "55-letni pocztowiec z krwi, rok do ochrony", "listonosz zaangażowany, pracuś, młody i w sile", "listonosz, wiele chorób nabytych od torby, zamierzał zadbać o zdrowie na emeryturze", "listonosz sprzedawca idealny, opiekun chorego dziecka", "kierowca, żona rencistka, jedyny żywiciel rodziny", "wszystkowiedząca, specjalistka od przepisów wszelakich, zadaniowa od 20 lat w poczcie".
Pracownica dodaje: "Takie osoby dostały PDO, choć nie chciały i nie spodziewały się. W zamian te, które chciały, nie zostały uwzględnione".
"To wygląda, jakby osoba decyzyjna rzucała rzutkami w tablice z cyframi – jaką cyfrę trafi, taki pracownik idzie na PDO. Nie ma żadnego klucza – jedyny żywiciel rodziny, osoba bez dzieci albo męża, bez drugiego dochodu itp. Od wczoraj dzieją się dramaty. Mamy osoby, które się cieszą, a mamy osoby, dla których świat się wali, bo chcieli iść" – pisze inny pracownik Poczty.
"Chcę sam odejść. Jak to zrobić?"
Pocztowcy, dla których oferta odejść jest korzystna, żalą się, że nie mogą z PDO skorzystać. Twierdzą, że wbrew nazwie, dobrowolne zgłaszanie się prowadzi donikąd. Informacja o programie nawet nie trafiła do wszystkich pocztowców, niektórzy dowiadywali się o tym z drugiej ręki. Na forach powtarzają się też pytania o udział w PDO.
"Ja jakoś tej informacji nie miałem, teraz jest tak, że dostały propozycję osoby, co nie chcą, ale podpiszą, bo uważają, że to propozycja bez wyjścia" – pisze kolejny pracownik w wewnętrznym forum Poczty Polskiej.
"Ci, co mogli odejść, widząc korzyści, nie mogą. Kluczem wyboru była chyba tylko sytuacja rodzinno-finansowa" – dodaje.
"To jest raczej: Program Wybiórczych Odejść" – komentuje inna osoba.
Zobacz także
"Kpina z pracowników"
Wielu pocztowców kwestionuje sens przeprowadzanej restrukturyzacji, szczególnie że niektórym wytypowanym dopiero co przedłużano umowy.
Strach jest tym większy, że Poczta Polska zapowiedziała już grupowe zwolnienia, obejmujące osoby, które nie przyjmą PDO.
"Po co przedłużano umowy, skoro miesiąc później taki pracownik dostaje PDO? Mamy jednak za dużo pieniędzy? I dlaczego on dostał, a ja nie, skoro umowa była przedłużana w tym czasie na stałe" – pisze osoba nieobjęta programem.
"Jestem jedną z osób, które dostały PDO. Pracuje na poczcie niespełna 2 lata, było mi przykro, a co dopiero pracownikom pracującym 20-30 lat" – informuje pracowniczka, której przedłużono wcześniej umowę.
I porusza temat wynegocjowanych podwyżek. W zamian za wzrost wynagrodzeń w 2025 roku związki zawodowe zobowiązały się wstrzymać od strajków.
"Dziś widzę swój pasek na kwotę 3524 złote, minimalna krajowa netto to 3511 zł. To kpina z pracowników, ta niby podwyżka, która oczywiście nie jest podwyżką, a związki zostały ograne" – wyjaśnia mi inny pocztowiec.
Pracownicy są świadomi, że Poczta Polska publikuje jednocześnie nowe oferty pracy. Piotr Moniuszko w naszym wywiadzie przytaczał przykład poszukiwania zewnętrznych firm transportowych, mających zastąpić zwalnianych kierowców.
"Mam pytanie, jaki cel jest w zatrudnianiu tak dużej ilości "kierowników zmiany", "kierowników operacyjnych" w mojej jednostce, która nawet nie jest wydziałem? Czy tak wygląda obniżenie kosztów?" – pisze pocztowiec z 38-letnim stażem.
O sobie mówi, że jest osobą niepełnosprawną stopnia znacznego. Dostał propozycję PDO, jednak w jego ocenie oferowane pieniądze są żenująco niskie. Kierowniczka miała go wcześniej zapewniać, że do zwolnienia nie dojdzie.
"Czy można być bardziej dyspozycyjnym?"
Inna pracownica z urzędu pocztowego mówi mi, że ludzie mogą nie dźwignąć obowiązków w związku, jeśli kadry się skurczą.
"W marcu staną urzędy, staną filie, bo nie mamy ludzi. Kierownicy nie będą w stanie łatać L4, łatać urlopów. Dla niektórych brak jednego pracownika to zawalenie się pracy całego urzędu. Owszem, na początku zapewne będzie się dało trzymać wszystko na styk, ale w końcu ludzie zaczną się buntować. Ileż można latać po placówkach" – czytam inną wypowiedź na wewnętrznym forum.
"Nie prawda, że typowali pracowników po ocenach, dostałam 95 procent, a naczelnik mojej poczty i kierownicy w szoku, że dostałam tę propozycję nie do odrzucenia" – pisze z kolei czytelniczka w mailu. Pracuje na ekspedycji w dużym urzędzie i uważa, że zapewne zlikwidują cały dział. Poczta Polska nie odpowiada na jej wiadomości z pytaniem o sytuację.
Jej praca obejmuje m.in. przyjmowanie ładunku z listami do 40 rejonów doręczeń, wczytywanie korespondencji do systemu, rozliczanie powracających listonoszy z awizo… jej zdaniem wykonywane tam obowiązki spadną na listonoszy.
"To nierealne" – dodaje.
Za co otrzymała tak wysoką ocenę, która nie powinna ją kwalifikować do programu? Mówi, że jest pracowita, zamieniała się zmianami gdy zachodziła potrzeba, nie była na żadnym zwolnieniu lekarskim, nawet jeździła do innych filii (prywatnym samochodem) kiedy tam zabrakło urzędników na miejscu.
"Czy można być bardziej dyspozycyjnym?" – pyta retorycznie.
Co na to Poczta Polska?
O zarzuty związkowców zapytaliśmy Pocztę Polską. Oto oficjalne stanowisko spółki.
Sebastian Luc-Lepianka: Czy to prawda, że pracownicy Poczty Polskiej są wybierani do programu odejść na podstawie ocen do których nie mają wglądu oraz do których nie mogą się odwołać?
Biuro Prasowe Poczty Polskiej: Oceny przebiegają w oparciu o kryteria przyjęte i szczegółowo opisane w regulaminie Programu Dobrowolnych Odejść z 28 stycznia, który jest dostępny dla wszystkich pracowników Poczty Polskiej i opublikowany w intranecie. W trakcie spotkania, które miało miejsce w ramach konsultacji zamiaru przeprowadzenia PDO, eksperci z departamentu zasobów ludzkich Spółki bardzo szczegółowo tłumaczyli związkowcom cały proces związany z przeprowadzaniem ocen. Kilkukrotnie podkreślono również fakt, że są one włączane do akt osobowych, do których każdy pracownik ma prawo wglądu. Pracownik, który nie zgadza się ze swoją oceną, może skorzystać ze swoich praw wynikających z przepisów ogólnych.
Co z pracownikami, którzy nie chcą przyjać ugody?
Należy przy tym zwrócić uwagę, że Program Dobrowolnych Odejść jest jedną z najbardziej łagodnych form redukcji zatrudnienia. Pracownicy mają jeszcze czas na składanie wniosków o przystąpienie do Programu. Jaka część pracowników przyjęła ofertę, będziemy mogli powiedzieć dopiero po zakończeniu procesu zawierania porozumień z tymi osobami. Warto jednak podkreślić, że pod koniec ubiegłego roku w pierwszym etapie Programu oferty zostały skierowane do ponad 900 pracowników, z których aż 73 procent je przyjęło. W tym roku w skali kraju Program obejmie nie więcej niż 8518 etatów, a dyrektorzy, kierownicy, pracownicy administracji i wsparcia różnego typu stanowią połowę wytypowanych osób.
Decyzja pracownika o skorzystaniu z Programu Dobrowolnych Odejść oznacza, że zostaje on objęty największym w historii Spółki programem osłonowym, ponieważ poza odprawą wynikającą z ustawy przewidziana została rekompensata, której wysokość może stanowić 9-krotność miesięcznego wynagrodzenia zasadniczego, jeśli będzie wypłacana co miesiąc lub równowartość 5-krotności wynagrodzenia zasadniczego, jeżeli ma być wypłacona jednorazowo w terminie 21 dni od daty rozwiązania stosunku pracy. Wybór wariantu rekompensaty należy wyłącznie do pracownika, a zabezpieczenie finansowe z tytułu PDO może wynieść maksymalnie równowartość rocznego wynagrodzenia.
Ponadto program osłonowy zakłada możliwość kontynuacji ubezpieczenia grupowego i dodatkowej opieki medycznej przez 3 lata od rozwiązania umowy, umorzenie zwrotu kosztów za szkolenia czy studia ukończone w czasie pracy, brak okresu wypowiedzenia umożliwiający rozpoczęcie nowej pracy już następnego dnia po rozwiązaniu umowy czy dostęp do platformy edukacyjnej do końca tego roku.
Na konsultacjach społecznych miało zabraknąć odpowiedzi na pytania zadawane przez pracowników...
Z możliwości wypowiedzenia się i zajęcia formalnego stanowiska podczas konsultacji w sprawie PDO skorzystało jedynie 5 z 97 związków, a wszystkie były przeciwne zawarciu porozumienia ustalającego zasady Programu Dobrowolnych Odejść i grupowego zwolnienia. Zgodnie z prawem, taka decyzja związków zawodowych umożliwiła zarządowi podjęcie uchwały i jednostronne wprowadzenie regulaminu PDO.