
Wprowdzenie podatku katastralnego do Polski budzi obawy właścicieli domów i mieszkań o gwałtowny wzrost opłat.
O tym, na czym polega, jak działa za granicą i czy zostanie wprowadzony do Polski, opowiada nam dr hab. Katarzyna Kopyściańska, profesor Uniwersytetu Wrocławskiego z Katedry Prawa Finansowego, Wydział Prawa, Administracji i Ekonomii.
Sebastian Luc-Lepianka: Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) zaleca wprowadzenie podatku katastralnego w Polsce. Czym on jest? I skąd się bierze ta rekomendacja?
Katarzyna Kopyściańska: Podatek katastralny to opodatkowanie w oparciu o wartość nieruchomości. Chodzi o to, że podatnicy będący właścicielami nieruchomości o przynajmniej zbliżonej wartości byliby traktowani jednakowo, a obciążenie podatkowe byłoby w miarę równomiernie rozłożone bez różnicowań, dyskryminujących, czy też faworyzujących poszczególne grupy podatników.
Podatek katastralny uwzględnia też zdolność podmiotu do zapłaty podatku przy jednoczesnym zachowaniu kryterium proporcjonalności. Czyli dążymy do tego, że wyższe obciążenie podatkowe odnosi się do podatnika, który posiada majątek większej wartości.
A co takiego wzbudza kontrowersje?
Podatników straszy się ogromnym wzrostem daniny, która jednak w ogóle nie musi mieć racji bytu. Aktualnie mamy do czynienia z bardzo niesprawiedliwym systemem podatkowym w Polsce. Jakieś ruiny są opodatkowane tak samo jak piękna willa w centrum Warszawy o tym samym przeznaczeniu, ponieważ mamy opodatkowanie nieruchomości oparte o powierzchnię. Czyli decyduje liczba metrów a nie ich wartość. W podatku katastralnym opodatkowana jest wartość nieruchomości.
Ale to chyba dobrze, że obecne podatki są niskie?
Obecny system podatkowy jest dla wielu osób bardzo niski. Stanowi, powiedziałabym, minimalne dochody podatkowe gmin. Jednak nie uwzględnia w ogóle możliwości finansowych podatnika.
Oczywiście nie mówię tutaj o podmiotach, które wykorzystują nieruchomości w celach działalności gospodarczej, bo tutaj ten podatek potrafi być naprawdę wysoki, albowiem stawki są nieporównywalnie wyższe niż w przypadku np. budynków wykorzystywanych w celach mieszkaniowych. Ale też daje możliwości uciekania od tego i niedeklarowania tego, że w danym miejscu prowadzona jest w ogóle działalność gospodarcza.
Jak podatnik ma ustalić rzeczywistą wartość swojej działki?
Podstawą liczenia podatku katastralnego mogą być co najmniej trzy różne systemy. Może to być wartość rynkowa nieruchomości. Może to być wartość nieruchomości wskazana przez samego podatnika – tak na przykład jest w Irlandii. Ale uwaga, jeżeli sprzedajemy potem tę nieruchomość, a wartość przy sprzedaży przekroczy 110 proc. tego, co deklarowaliśmy, no to niestety czekają na srogie kary.
Trzecią propozycją jest wartość potencjalnego dochodu, jaki może dana nieruchomość wygenerować w skali jednego roku. I tak jest na przykład w Belgii i we Francji.
Podstawowy problem, jaką wartość obierzemy jako podstawę opodatkowania, którą z tych trzech metod. Drugi bardzo ważny element to stawka, jaką dobierzemy do podstawy opodatkowania. Bo na przykład w Irlandii stawka waha się od 0,18 proc. do 0,25 proc. wartości właśnie wskazanej przez samego podatnika.
To dużo, czy mało?
Teraz podatnikom błędnie jest tłumaczone, że jeżeli mają mieszkanie o wartości 600 tysięcy, to zapłacą 6 tysięcy podatku, przy stawce 0,18 proc. To jest nieprawda, tak wcale być nie musi. To wszystko zależy od tych zmiennych elementów konstrukcyjnych, które przyjmiemy jako podstawę i jako stawkę. Jeżeli to będzie 0,18 proc. wartości, to ten podatek wcale tak mocno nie wzrośnie, a będzie stanowił proporcjonalne i sprawiedliwe rozwiązanie.
Są kraje, gdzie te stawki są wyższe. Na przykład w Niemczech jest to od 0,26 proc. do 1 proc. W USA mamy nawet od 2 proc. do 2,5 proc. Najwyższą stawkę mamy w Singapurze, 4 proc. dla nieruchomości mieszkalnych, a dla tych, które są związane z działalnością gospodarczą, jest to nawet 10 proc. wartości rynkowej. Także to jest stawka drakońska.
Jakie stawki byłyby najlepsze w Polsce?
Uważam, że powinny mieć tendencję proporcjonalną i być uzależnione od jakiegoś progu dochodowego, czyli właśnie tych zdolności finansowych i płatniczych poszczególnych podatników. To powinien być system przemyślany, progresywny, który by rósł w miarę możliwości i zdolności finansowych poszczególnych podatników i nie uderzał w tych najsłabszych. Podatnicy są niepotrzebnie tym wystraszeni, bo podatek katastralny nie musi mieć takiego negatywnego wydźwięku.
Jak wdrożyć w Polsce podatek katastralny?
Wdrożenie tego systemu opodatkowania wiąże się z wysokimi kosztami. Trzeba by było powołać rzeczoznawców majątkowych, którzy by dokonali wyceny nieruchomości, uwzględniającej wszystkie niezbędne kryteria, jak chociażby podział na dzielnice czy wyposażenie nieruchomości.
Brzmi to jak skomplikowana, syzyfowa praca. To w ogóle wykonalne?
To się wiąże z ogromnymi kosztami. Należałoby powołać organ za to odpowiedzialny, a jednocześnie niezależny od administracji podatkowej, czyli na przykład Główny Urząd Geodezji i Kartografii. Należałoby stworzyć mapy katastralne oraz wszystko to nanieść na system informatyczny, który byłby powiązany również z księgami wieczystymi i rejestrem sądowym, czyli tak zwany kataster fiskalny, co jest zabiegiem naprawdę niebagatelnym, trudnym. Pomysł jest, tylko trzeba go wdrożyć, a żeby go wdrożyć trzeba mieć odpowiednie środki finansowe.
Ktoś tego próbował?
Takie prace już trwały w Polsce w latach dziewięćdziesiątych. Zaprosiliśmy nawet przedstawicieli z Belgii. Bardzo mocno przygotowywaliśmy się do wdrożenia tego systemu, miał być gotowy na początku lat dwutysięcznych. Niestety, wtedy to się nie powiodło.
Dlaczego?
Państwo, czyli organ centralny, było tym niezainteresowane. Interesowało to w dużej mierze samorządy, bo ten podatek jest dochodem budżetu gminy. Więc nie było takiej presji i ciśnienia ze strony rządu, żeby to wprowadzić. Potem weszliśmy do UE i rząd skupił się na ważniejszych kwestach jak chociażby harmonizacja podatków pośrednich.
A dziś? Co się zmieniło?
Teraz z kolei jest ta silna, twarda rekomendacja ze strony OECD. Nie wiem, czy nie jest spóźniona.
Bo jak długo obecny system podatkowy działa w Polsce?
To jest strasznie stary system, jeszcze z lat 80-tych. Ustawa o podatkach i opłatach lokalnych, w której zawarty jest podatek od nieruchomości jest jedną z tych, która była najczęściej nowelizowana. Podobnie ustawa o podatku rolnym. To jest archaiczny system oparty o cenę żyta, o hektar przeliczeniowy i możliwość osiągnięcia korzyści przez rolnika z gleby, która jest wyższej wydajności.
To jest nieporozumienie. Od lat na wszystkich konferencjach naukowych twierdzę, że rolnicy powinni być opodatkowani zwykłym podatkiem dochodowym, być może w formie mniejszej, ryczałtowej, ale z całą stanowczością należy zlikwidować podatek rolny w aktualnej formie.
Mówiła pani, że w innych krajach podatek katastralny funkcjonuje. Jesteśmy w mniejszości?
Jesteśmy w zdecydowanej mniejszości. Działa na Litwie, Łotwie, Estonii, w Niemczech, Francji, Belgii, Irlandii... Różni się tylko właśnie sposobem określania wartości nieruchomości i stawką.
Te dwa elementy konstrukcyjne, które są w każdym podatku, mają tutaj podstawowe znaczenie dla wysokości tego obciążenia, które jeszcze raz powtórzę, wcale nie musi być tak wysokie, jak propaguje to w dużej mierze współczesna prasa.
Dlaczego to działa za granicą, a u nas tak długo pozostaje bez zmian?
Jest bardzo duży opór społeczny, właśnie na skutek takich mylących informacji, z jakimi mamy do czynienia.
Zawsze taki był?
Od kiedy pamiętam, podatkiem katastralnym straszono ludzi. Dlatego uważa się, że on w samej nazwie już ma katastrofę.
Przecież było tyle lat, aby edukować ludzi.
Myślę, że nasze państwo miało inne przez te lata bytności w Unii Europejskiej, inne ważne cele. Były ważniejsze podatki, które trzeba było w pełni zharmonizować, jak VAT czy akcyza, trzeba było wdrożyć modelowe konwencje OECD i w zakresie podatków dochodowych. Więc to były cele priorytetowe.
A ustawodawcy są świadomi problemów z tym systemem?
Była swego czasu, dosłownie przed pandemią, w roku 2019 inicjatywa podjęta przez dzisiejszego Ministra Sprawiedliwości, wówczas Rzecznika Praw Obywatelskich, Pana Profesora Bodnara, w zakresie właśnie zmiany tego podatku. Poruszano temat zmianach w zakresie podstawowym tj. definicji tego, co jest budynkiem a co budowlą. Do niczego do niestety nie doprowadziło.
Budynek niestety zawsze będzie przedmiotem opodatkowania, czy będziemy mieć starą, czy nową konstrukcję. I problem definicyjny będzie obecny niezależnie o jakim systemie podatkowym mówimy. To dwie różne rzeczy.
Możemy sytuację w Polsce porównać do innego kraju? Aby ustalić, jaka stawka byłaby dla nas optymalna.
Ja bym była za niską stawką, czyli taką, która obowiązuje akurat w Irlandii.
Taką minimalną nawet, niech to będzie 0,18-0,25 proc. Dla niektórych nieruchomości, na przykład drugiej, trzeciej czy czwartej podatnika, niech ona rośnie ta stawka, ale też niech to nie będzie dragońska stawka 1 proc. czy wyższa.
Zobacz także
To weźmy ten przykład i załóżmy, że wejdzie to do Polski. Na co w takim przypadku podatnicy musieliby się przygotować?
Zastosować, do tej wyceny, którą dokonał organ powołany do zadania.
I pogodzić się z rachunkiem. Ale on niekoniecznie musi być większy, jeśli dobrze rozumiem?
Pewnie będzie minimalnie większy. Jak mówię, jeśli nie dobierzemy stawki w drakoński sposób, nie zwiększymy obciążenia podatkowego, a ujednolicimy system opodatkowania. Sprawimy, że będzie sprawiedliwy i rezygnujemy z podatku rolnego.
Czyli ile rachunek wzrośnie?
Przyjmując, że mamy 600 tysięcy wartości nieruchomości, to stawka 0,25 proc. to jest 3 tysiące, czyli myślę, że około tysiąca złotych dla nieruchomości wartej 600 tysięcy byłaby wartością tego podatku. Około. Na pewno to podniesie koszty, bo teraz za taką nieruchomość płaci się pewnie 60 złotych.
Czyli niektórych zaboli.
Ale proszę też zauważyć, że to jest szansa dla budżetów samorządowych, które mają szansę wykonać z tego jakieś zadania publiczne typu szkolnictwo, infrastruktura gminna.
Rozumiem. Ale czy ludzie mają zacząć myśleć o tym większym obrazie? To jest trudne.
Mam tego pełną świadomość.
A co się stanie, jeśli nie zmienimy podatku na katastralny? Czy obecny system podatkowy zostanie z nami przez kolejne 10-20 lat?
Myślę, że tak może być. Do tej pory z tym funkcjonowaliśmy i będziemy funkcjonować nadal. Będziemy nadal mieć do czynienia z uprzywilejowaniem rolników, z problemami w zakresie definicji budowli i budynków.