
W Polsce spada liczba robotników i specjalistów, a przybywa urzędników i kierowników. Według GUS w 2024 r. zniknęło ponad 160 tys. miejsc pracy w przemyśle i budownictwie. "Administracja publiczna ma tendencję do rozrostu, szczególnie w okresach pogarszającej się koniunktury na rynku pracy. Ludzie szukają wtedy stabilności i bezpieczeństwa" — tłumaczy prof. Drozdowicz-Bieć.
W 2024 roku polski rynek pracy wyraźnie odczuł spowolnienie. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że liczba obsadzonych miejsc pracy w Polsce zmniejszyła się do niespełna 12,3 mln, co oznacza spadek o prawie 164 tys. w porównaniu z rokiem poprzednim.
Jeśli doliczyć także nieobsadzone wakaty, ubyło w sumie 166 tys. miejsc pracy.
Maleje liczba miejsc pracy w przemyśle i budownictwie
Najmocniej spadek zatrudnienia dotknął branże przemysłową i budowlaną.
Liczba robotników przemysłowych zmalała o ponad 70 tys., co daje spadek o około 4 proc. w skali roku. Ubyło także ponad 52 tys. stanowisk dla operatorów i monterów maszyn oraz urządzeń, w tym budowlanych.
Co istotne, nie jest to efekt braku kandydatów — w tych grupach zawodowych liczba wakatów była jeszcze niższa niż w latach poprzednich, co pokazuje malejący popyt na tego typu pracowników.
Wzrost zatrudnienia urzędników
Warto zaznaczyć, że spadek dotknął aż pięć spośród dziewięciu wielkich grup zawodowych wyróżnionych przez GUS.
Jednocześnie jednak w administracji publicznej i wśród wyższych urzędników odnotowano wyraźny wzrost zatrudnienia. W ciągu roku przybyło tam łącznie 8 tys. miejsc pracy, z czego 6,7 tys. stanowisk zostało już obsadzonych. Patrząc szerzej, od 2022 roku liczba miejsc pracy dla przedstawicieli władz publicznych i urzędników wzrosła aż o 27 tys.
Stabilność etatu w urzędzie przyciąga pracowników
Dlaczego właśnie urzędy przyciągają pracowników w trudnych czasach?
Zdaniem cytowanej przez Rzeczpospolitą, prof. Marii Drozdowicz-Bieć, ekonomistki i ekspertki rynku pracy ze Szkoły Głównej Handlowej, to naturalne zjawisko. "Administracja publiczna ma tendencję do rozrostu, szczególnie w okresach pogarszającej się koniunktury na rynku pracy. Ludzie szukają wtedy stabilności i bezpieczeństwa" — tłumaczy prof. Drozdowicz-Bieć.
Ekspertka zwraca uwagę, że dopóki nie nastąpi wyraźne ożywienie gospodarki i zwiększony popyt na pracowników, ten trend może się utrzymywać. "W urzędach trudno zmierzyć faktyczną wydajność pracy, więc dość łatwo można uzasadnić powstawanie nowych etatów, o ile nie ma ograniczeń budżetowych" — dodaje prof. Drozdowicz-Bieć.
Specjaliści tracą miejsca pracy przez automatyzację i spowolnienie
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja specjalistów, którzy od lat stanowią najliczniejszą grupę zawodową w Polsce.
Choć ich rola na rynku jest wciąż duża, w 2024 roku również oni odczuli pogorszenie sytuacji. Liczba miejsc pracy dla specjalistów zmniejszyła się o niemal 32 tys., do około 3,1 mln. Wynikało to zarówno z redukcji stanowisk, jak i ograniczenia rekrutacji — szczególnie w branży IT.
Po pandemii popyt na programistów i testerów był ogromny, jednak obecnie wiele firm wdraża automatyzację i narzędzia sztucznej inteligencji, co ogranicza liczbę potrzebnych rąk do pracy. Choć wciąż poszukiwani są eksperci od cyberbezpieczeństwa czy big data, to skala tych rekrutacji nie jest już tak duża jak kilka lat temu.
Zmiany na rynku pracy pokazują, że Polska staje przed poważnym wyzwaniem — coraz mniej osób zajmuje się produkcją i usługami, coraz więcej trafia natomiast do biur i administracji. Jeśli trend się utrzyma, może to osłabić konkurencyjność gospodarki i utrudnić odbicie w kolejnych latach.
