
Poznańska policja testuje rozwiązanie na rosnący problem przerobionych elektrycznych hulajnóg i rowerów. W tym celu rozważa zakup drogiego urządzenia przypominające bieżnię. Pojawiają się pytania, czy będzie to w jakikolwiek sposób praktyczne.
Elektryczne rowery i hulajnogi są łatwe do kupienia z chińskich sklepów, a często mają silniki pozwalające na lepsze osiągi, niż jest to dopuszczalne. Mogą przy tym stanowić poważne zagrożenie. Kiedy Chiny zakazały u siebie ich sprzedaży, producenci przerzucili się do Europy, a polska policja szuka nowych rozwiązań na problem. W Poznaniu mundurowi chcą do tego użyć dynanometru.
Jak sprawdzić prędkość elektrycznego roweru?
Scena: policjant stoi na poboczu chodnika, u jego boku duże urządzenie wyglądające jak wąska bieżnia. Zatrzymuje osoby jeżdżące na elektrycznych hulajnogach i rowerach, po czym stawia jednoślady na sprzęcie i testuje, czy mają osiągi ponad dopuszczalne limity.
Poznańska policja rozważa taką metodę, podobny pomysł pojawiał się również w Krakowie.
"W Komendzie Wojewódzkiej Policji w Poznaniu odbyła się dzisiaj prezentacja tzw. mobilnej hamowni, która może pomóc policjantom służby ruchu drogowego sprawnie i szybko weryfikować parametry jednośladów poruszających się po drogach. W ostatnim czasie mieszkańcy Wielkopolski coraz częściej zgłaszają interwencje związane z zagrożeniami jakie stwarzają nieodpowiedzialni użytkownicy hulajnóg elektrycznych" – czytamy na stronie Policji Wielkopolskiej, prezentacja odbyła się we wtorek 29 lipca.
Hamownia to tzw. dynanometr. Umożliwia symulację warunków drogowych i pomiar parametrów napędu, w tym generowanej mocy oraz charakterystyka przyśpieszenia. Została zaprojektowania do mierzenia elektrycznych i spalinowych pojazdów.
Wątpliwości budzi, jak to urządzenie można masowo wykorzystać w dużych miastach. I czy jest w ogóle potrzebne.
Jak policja może kontrolować elektryczne rowery i hulajnogi?
Dynostar BRT A0007 (SSD-1) waży około 79 kilogramów i jego ceny wahają się w przedziale 11-18 tys. euro.
Jeśli pomnożymy to przez duże Polskie miasta i ich liczne ulice, kwoty robią się absurdalne i każą powątpiewać w sensowność takiego planu. Szczególnie że podkręcone e-hulajnogi i e-rower da się identyfikować wizualnie i porównać do, chociażby, ofert sprzedaży w chińskich sklepach.
Nawet jeśli ich użytkownik nie sunie nawet 70 km/h. A powiedzmy sobie szczerze, kiedy ktoś tak zasuwa na chodniku, to chyba nie powinien być potrzebny nawet fotoradar. W najgorszym razie można przecież zatrzymać osobę z podejrzaną maszyną i samemu ją przetestować, czy przekroczymy dozwolone 20 km/h. To nadal wymaga ludzi i rozwiązania problemów kadrowych, na co koszty zakupy hamowni nie wydają się pomagać.
Czy hamownia jest potrzebna?
"Oczywiście hamownia ma być symbolem, gadżetem, ma być jakąś próbą przekonania opinii publicznej, że policja faktycznie coś robi. W rzeczywistości żadna hamownia nie jest potrzebna, aby wyeliminować pewnie ponad 90 proc. nielegalnych pojazdów" – pisze Tymon Grabowski na Autoblogu.
Policja Wielkopolska argumentuje, że podobne rozwiązania działają w Belgii, Holandii i Irlandii.
W pierwszym półroczu 2025 roku, z udziałem kierujących hulajnogami elektrycznymi na wielkopolskich drogach, doszło łącznie do 109 kolizji oraz 69 wypadków, w których zginęła 1 osoba, a 58 osób zostało rannych. Najczęstszą przyczyną wypadków było nieustąpienie pierwszeństwa oraz przekroczenie dozwolonej prędkości.
Zobacz także
Źródło: Policja Wielkopolska, Poznań.pl.
