
W obliczu rosnących globalnych zagrożeń najbogatsi ludzie świata inwestują w luksusowe schrony, które mają ich ocalić w przypadku ostatecznego kryzysu. Od Marka Zuckerberga po Petera Thiela – lista "preppersów" z Doliny Krzemowej rośnie. Z okazji premiery serialu "Bunkier miliarderów" na Netfliksie sprawdzamy, jak te tajne konstrukcje powstają i co motywuje milionerów do budowania prywatnych fortec.
Nie ma lepszej inwestycji, niż bezpieczeństwo. A nigdzie nie jest tak bezpiecznie, jak kilka metrów pod ziemią, za ścianą ze zbrojonego metalu. Z takiego założenia wychodzą przynajmniej współcześni miliarderzy, gdy budują bunkry. Prywatne bunkry.
Od Sama Altmana (prezesa OpenAI), aż po Petera Thiela (współzałożyciela PayPala) i Marka Zuckerberga (twórcę Facebooka) – najbogatsi przygotowują sobie schronienia na wypadek poważnego zagrożenia.
Moda ta znalazła swoje odzwierciedlenie w najnowszym serialu Netflixa – Bunkier miliarderów – który, jak sama nazwa wskazuje, opowiada o historii grupy obrzydliwie bogatych osób, które w obliczu wielkiego globalnego konfliktu szukają schronienia w luksusowym bunkrze.
Z okazji premiery produkcji twórców Domu z papieru prezentujemy zestawienie tajnych konstrukcji budowanych przez najbogatszych ludzi na świecie.
Naczelny preppers to najbardziej znana twarz Doliny Krzemowej
Niekwestionowanym liderem wśród miliarderów budujących bunkry na wypadek końca świata jest Mark Zuckerberg. Twórca Facebooka i lider konglomeratu Meta może pochwalić się ogromnym portfolio nieruchomości.
Ostatnio na nagłówki trafił jego projekt w kalifornijskim Palo Alto. Tam miliarder wykupił 11 domów o łącznej wartości przekraczającej 110 mln dol. Według niedawnych doniesień The New York Times, Zuckerberg połączył pięć z nich w jedną posiadłość.
Już w 2016 miliarder rozpoczął projekt wyburzania części domów w celu wybudowania na ich miejscu nowych posiadłości z "wielkimi piwnicami" – jak stwierdza wniosek do urzędu miasta. Choć nie wiemy oczywiście, co dokładnie się w nich znajduje, trwającej osiem lat budowie towarzyszyła niemal paranoiczna ostrożność. Siatka kamer i stała obecność prywatnej ochrony stały się nową codziennością mieszkańców okolicy.
Jednak podziemna infrastruktura w Palo Alto wydaje się skromną komórką lokatorską w porównaniu do fortecy, jaką małżeństwo Marka Zuckerberga i Priscilli Chan zbudowało na Hawajach.
Posiadłość, znana jako Ko’olau Ranch, rozciąga się na powierzchni 1400 akrów. W jej skład wchodzą dwie rezydencje, domki na drzewach połączone wiszącymi mostami, a także ufortyfikowany podziemny schron o powierzchni ponad 450 metrów kwadratowych. Wartość posiadłości szacuje się na około 300 milionów dolarów.
Lider rewolucji AI nie ma bunkra. Ma za to "struktury"
Mniej oczywistym przykładem miliardera, który szykuje się na koniec świata, jest Sam Altman, który swoją karierę rozwijał w Y Combinator – akceleratorze startupów, który wspierał rozwój takich gigantów, jak Uber czy Airbnb. Obecnie Altman znany jest jako prezes OpenAI – producenta ChatGPT.
W portfolio posiadłości wycenianym na nie bagatela 124 mln dolarów Sam Altman ma między innymi rezydencję na Hawajach. Kilka budynków i prywatny port zostały niedawno wystawione na sprzedaż za 49 mln dolarów. Do tego najważniejszy reprezentant rewolucji AI jest również właścicielem kilku nieruchomości w Kalifornii i Napie.
Altman twierdzi, że nie posiada bunkra per se, a raczej – jak sam to nazwał w trakcie wywiadu na WSJ Tech Live w 2023 roku – "struktury", które spełniają podobne zadanie. W rozmowie z "New Yorkerem" w 2016 zdradził, że posiada ziemie w kalifornijskim Big Sur, gdzie mógłby uciec, jakby zaszła taka potrzeba.
W jednym z podcastów lider OpenAI stwierdził, że rozważa budowę kolejnej "struktury". Jednak, jak od razu zaznaczył: "To nie z powodu AI. Tylko z powodu tego, że ludzie zaczęli znowu zrzucać bomby".
Bunkier na czas apokalipsy to nowy symbol luksusu
Lista miliarderów z planami na przetrwanie apokalipsy nie kończy się na Zuckerbergu i Altmanie. Bunkry wydają się niemal symbolem statusu nowej klasy techno-oligarchów. Najwięksi inwestorzy z Doliny Krzemowej z zapałem przygotowują się na koniec świata.
Peter Thiel, współzałożyciel PayPala i jeden z pierwszych inwestorów w Facebooka, jest uznawany za kluczowego gracza w tym środowisku. Głośno zrobiło się o nim w 2016 roku, kiedy okazało się, że kupił rozległą posiadłość w Nowej Zelandii. W 2022 roku "Business Insider" doniósł, że Thiel bezskutecznie próbował uzyskać pozwolenie na budowę "domu przetrwania" – luksusowego, podziemnego schronu, zasilanego niezależnie od sieci. Wniosek został odrzucony ze względu na obawy środowiskowe.
Równie otwarcie o swoich planach na przetrwanie ewentualnej katastrofy mówił Reid Hoffman, współzałożyciel LinkedIn. W wywiadzie dla "The New Yorker" z 2017 roku zdradził, że wśród jego znajomych z Doliny Krzemowej inwestowanie w bunkry jest standardową praktyką. "Mówienie, że masz ubezpieczenie od apokalipsy, stało się tak normalne, jak ubezpieczenie od wypadku" – stwierdził.
Nie można też pominąć Billa Gatesa. Chociaż założyciel Microsoftu nie chwali się publicznie swoimi budowlami, jest znanym "preppersem", który od lat ostrzega przed globalnymi zagrożeniami, takimi jak pandemie czy zmiany klimatu.
Choć oficjalnie nie potwierdził posiadania bunkra, plotki o jego posiadłościach, które mogłyby pełnić funkcję schronów, krążą od dawna. W 2021 roku media donosiły o ogromnej posiadłości na terenie stanu Waszyngton, w której miał znajdować się schron. W kontekście jego filantropijnej działalności, mającej na celu przygotowanie świata na katastrofy, inwestycja w prywatne schronienie wydaje się logicznym posunięciem.
Bunkry miliarderów to coś więcej niż tylko ekscentryczny trend. To symbol rosnącego poczucia niepewności wśród najbogatszych ludzi na świecie, którzy – mimo swojej władzy i wpływu – coraz częściej czują się bezsilni w obliczu globalnych zagrożeń.
Najlepszym przykładem jest tutaj Elon Musk, który w połowie wpisów na należącej do niego platformie X wieszczy koniec świata – czasem z powodu kryzysu dzietności, czasem z powodu kryzysu klimatycznego, innym razem przez uderzenie asteroidy. Pytany, co zrobiłby w sytuacji nadchodzącej apokalipsy, stwierdził, że "zabrałby rodzinę na Marsa". Reszcie z nas pozostaje mieć tylko nadzieję, że końca świata na Ziemi nie będzie.
Zobacz także
