
Elon Musk, najbogatszy człowiek świata i jedna z najbardziej kontrowersyjnych osób publicznych, opublikował serię postów, w których kreśli wizję konstelacji satelitów regulujących ilość promieniowania słonecznego docierającego na Ziemię. Pomysł niebezpieczny, megalomański? To kwestia opinii. Faktem jest, że to nie Musk pierwszy wpadł na ten pomysł, choć zapewne nie chciałby publicznie powoływać się na poprzednika.
Elon Musk snuje na swojej platformie X wizję przyszłości, w której satelity (w domyśle: jego satelity) kontrolowałyby ilość energii słonecznej docierającej na Ziemię. Oficjalnie nic się nie dzieje – SpaceX nie ogłosiło publicznie planów pracy nad takim projektem. Przyjrzyjmy się jednak samemu pomysłowi Elona, kontrowersjom z tym związanych i historycznym przykładom podobnych wynalazków.
Czy satelity mogą regulować Słońce?
Można powiedzieć, że to "tylko" kolejny wymysł Elona, obok jego wizji lotów na Marsa, hyperloopa czy AI "tworzącej" kompetentne gry. Pomysł zapewne nie zostanie zrealizowany. Technologia, którą opisał Musk, nazywa się Solar Radiation Modification (SRM) i od lat budzi ogromne kontrowersje.
Po co jednak w ogóle próbować kontrolować światło słoneczne? Musk twierdzi, że już "drobne korekty" ilości energii słonecznej docierającej na Ziemię mogą wystarczyć, aby zapobiegać dalszemu globalnemu ociepleniu. "Niepotrzebne" promienie odbijałaby ogromna konstelacja satelitów-luster.
Wpis Elona pojawił się w poniedziałek (3 listopada), kilka dni po tym jak w październiku kalifornijski startup Reflect Orbital ogłosił podobny pomysł (tylko w mniejszej skali): firma postuluje budowę 4 tys. satelitów, aby sprzedawać światło słoneczne w zaciemnione regiony Ziemi.
W obu wypadkach takie plany powinny niepokoić. Przede wszystkim ewentualne oddanie komuś kontroli nad słońcem oznacza przyznanie mu niewyobrażalnej władzy, która szybko może stać się nieograniczona. Wyobraźcie sobie abonament na światło do uprawy ziemi, albo na farmy fotowoltaiczne. Nie płacisz? Masz problem.
Jakie są konsekwencje zaciemniania Ziemi?
Załóżmy jednak, że za taki projekt bierze się ktoś, kto chce dobrze. To nie sprawia, że dobry staje się sam pomysł. Nadal nie wiemy, jak na środowisko wpłyną manipulacje światłem słonecznym, a prognozy naukowców mają niepokojący ton.
Takie ingerencje mogą odbić się negatywnie na ludziach doświadczających depresji sezonowej jesienią gdy dociera do nich mniej światła, lub mających problemy ze snem, kiedy jest odwrotnie.
Oddzielnym zagrożeniem jest syndrom Kesslera, czyli wywołana zderzeniem satelitów kaskada rozpędzonych kosmicznych śmieci, która może zmienić orbitę naszej planety w nieprzekraczalny dla rakiet blender.
Jak wspomniałem wcześniej, Musk nie jest pierwszy. Już siedem lat temu BBC informowało, że nad kosmicznymi lustrami do tańszego oświetlenia miast mają pracować Chiny. A sama koncepcja solarnej inżynierii sięga początków XX wieku.
Broń słoneczna III Rzeszy
Czy z takiej technologii da się zrobić broń? Wystarczy wyobrazić sobie, co się stanie z mrówkami w promieniach słonecznych pod szkłem powiększającym. Elon z jego zaangażowaniem politycznym, obsesją na punkcie litery X i fochami podczas grania na komputerze, jest takim małym, niebezpiecznym chłopcem, którzy marzy o dużym szkle powiększającym.
Słońce jako broń było wykorzystywane już w starożytności. Archimedes podczas oblężenia Syrakuz (214–211 p.n.e.) użył luster do podpalenia rzymskich statków. Ale historia obfituje także w bardziej współczesne przykłady.
W 1923 roku niemiecki fizyk Hermann Oberth (nazywany ojcem rakiet) w książce "Die Rakete zu den Planetenräumen" (Rakieta do przestrzeni międzyplanetarnej) opisał sieć luster, które mogą kontrolować oświetlenie Ziemi. Podczas drugiej wojny światowej grupa naukowców pracująca dla pewnego austriackiego malarza, która na tej podstawie rozpoczęła plany nad bronią Sonnengewehr (karabin słoneczny).
To miała być część gigantycznej stacji kosmicznej (8200-kilometrowej) z reflektorem o powierzchni 900 hektarów… oraz cieplarniami i dormitoriami, aby załoga mogła prowadzić na niej samowystarczalne życie. Kolosalne rozmiary miały pozwolić na skoncentrowanie tak dużych ilości energii, aby podgrzać ocean, spalić maszerujące wojska albo wywołać pożary w dowolnym mieście na Ziemi z wysokości 3 tys. kilometrów. Poza tym pełniłaby funkcję stacji do kontroli pogody i posterunku dla wojsk kosmicznych.
Badanie nad tym zlecono w 1941 roku, za 3 mln ówczesnych marek (równowartość obecnych ok. 150 mln dolarów). III Rzesza prędko zauważyła, że do opuszczenia atmosfery i budowy stacji w kosmosie potrzebuje czegoś potężniejszego niż ówczesne rakiety V2.
Do tego naziści policzyli, że projekt pochłonąłby ogromne ilości zasobów, pieniędzy oraz potrwał tak z 50-100 lat, a wojna trwała tu i teraz. I tak Sonnengewehr został jednym z kilku niezrealizowanych, iście fantastycznych projektów, które dawne Niemcy próbowały zrealizować w imię globalnej dominacji.
Źródło: Wikipedia, BBC
Zobacz także
