
Już dzisiaj wystartuje rakieta Falcon 9 z misją Transport-15, która dla Polski będzie miała strategiczne znaczenie. Niestety pierwotnego terminu nie udało się utrzymać, a był on naprawdę wyjątkowy i to zupełnym zrządzeniem losu.
Otóż 4 polskie wojskowe satelity wystartować miały 11 listopada o 19:18. Jednak, oprócz symbolizmu, nic innego się nie zmieniło i już za parę godzin na orbicie znajdą się 3 satelity wojskowej konstelacji PIAST, zbudowane przez polską firmę CREOTECH, we współpracy z innymi firmami z branży oraz ośrodkami naukowymi, między innymi Polską Akademią Nauk czy Instytutem Łukasiewicza.
Oprócz tej trójki, w kosmos poleci również pierwszy satelita konstelacji mikroSAR, dostarczony przez polsko-fińską firmę ICEYE. W tym wypadku będzie to dopiero 1 z minimum 3 zaplanowanych satelitów.
Polska rosnąca obecność w kosmosie to jednak nie nowość, a dynamika rozwoju polskiej branży. W ostatnich latach jest bardzo dużo, częściowo dzięki znacznemu zwiększeniu składki członkowskiej Europejskiej Agencji Kosmicznej, która prawie w całości wraca do polskich firm.
Polskie satelity już latają
Ponad rok temu z misją Trasporter-11, wykonywaną przez amerykańską firmę SpaceX, poleciał wyjątkowy polski satelita. Wyjątkowy, bo pierwszy tak duży wyprodukowany w Polsce. Wprowadził on Polskę może nie do światowej ekstraklasy, ale przynajmniej do czołówki 1 ligi. Eagle Eye - Oko Orła, to ważący 55 kg satelita, który przetestować miał zupełnie nową platformę, która stanie się bazą dla przyszłych produktów, w tym właśnie konstelacji PIAST.
Platforma satelitarna to coś, co można określić jako szkielet i podstawowe układy satelity - baza do dodawania dodatkowych elementów. Niestety, satelita miał defekt i utracono z nim połączenie, ale udało się już zidentyfikować przyczynę usterki.
Producent - firma Creotech z Piaseczna, to od wielu lat partner Europejskiej Agencji Kosmicznej, ale i wiodąca firma branży kosmicznej w naszym kraju.
Ta firma pod okiem prezesa - Grzegorza Brony, byłego pracownika CERN oraz byłego prezesa Polskiej Agencji Kosmicznej, staje się powoli prymusem w Polsce i Europie.
Ostatnie miesiące to szereg informacji od firmy o podpisaniu umów na misje naukowe z ESA - Europejską Agencją Kosmiczną. Ta najbardziej istotna i prestiżowa to umowa na projekt pierwszego od lat europejskiego orbitera księżycowego, który będzie przygotowywał jego pełną mapę zasobów przydatnych przy przyszłej bazie załogowej.
Misja, mająca gustowną nazwą kodową Twardowski, ma szansę zostać zrealizowana pod koniec dekady. Pod okiem naukowców z Polskiej Akademii Nauk będzie też pierwszą tak poważną, w pełni polską kosmiczną misją naukową do ciała niebieskiego.
To jednak nie wszystko - bo do ścisłego finału projektów ESA trafiła misja naukowa pod nazwą Plasma Observatory. Jeśli ta misja zostanie wybrana to mowa o projekcie wartym nawet 2,5 mld zł. Żeby jednak pokazać skalę czasową realizacji projektów kosmicznych - start tej misji przewidziany jest na rok 2037. Tak, za 12 lat.
Firma aspiruje też do wejścia na rynek jeszcze większych satelitów - o wadze ponad 200 kg. Ma to być możliwe dzięki umowie badawczo-rozwojowej pomiędzy ESA a Siecią Badawczą Łukasiewicz i Creotech.
Jak więc widać - Creotech będzie miał w najbliższych latach pełne ręce roboty. Właściwie nie ma miesiąca, w którym Creotech nie ogłaszałby nowych umów. Jest to również największa w pełni polska firma kosmiczna. Zatrudnia około 250 osób, a szuka kolejnych kilkudziesięciu.
Wbrew wielu opiniom, Polska o ile nie jest oczywiście wiodącym graczem w kosmosie, to nie ma się czego wstydzić. Dotychczas wystrzeliliśmy w kosmos już kilkanaście satelitów, a w najbliższych 2-3 latach na orbitę trafi przynajmniej kilkanaście satelitów na potrzeby wojska, oraz część o zastosowaniach cywilnych lub podwójnego zastosowania cywilno-wojskowego.
Czemu branża kosmiczna jest tak ważna dla każdego człowieka?
Bo korzystamy z efektów jej pracy każdego dnia. To nie tylko tak banalne dzisiaj rozwiązania, jak GPS, ale i komunikacja, internet, analizy na potrzeby rolnictwa, administracji rządowej, ale i prognozy pogody. Bardzo uogólniając można te zastosowania podzielić na trzy typy - naukowe, komercyjne i wojskowe, a polskie firmy chcą odcisnąć swoje piętno w każdym z nich.
Jedna już nawet odcisnęła, ale nadal mało kto o tym wie - ICEYE to polsko-fińska firma, która umożliwiła stawianie oporu rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Konstelacja ich satelitów radarowych pozwoliła na bieżąco śledzić postępy wroga i reagować na ruchy wojsk rosyjskich. Sprawdziły się one tak dobrze, że Ukraina odkupiła jednego satelitę, aby mieć go na wyłączność.
Firma ta, pomimo głównej lokalizacji w Finlandii, została współzałożona przez Polaka - Rafała Modrzewskiego, który jest jej prezesem, a powstała m.in. dzięki polskiemu kapitałowi. Dzisiaj ma biura w Polsce, a około 30 proc. jej pracowników to Polacy. To w Polsce m.in. zarządza się konstelacją satelitarną. Co więcej - podjęli współpracę z Polską Grupą Zbrojeniową w dziedzinie mobilnych systemów zarządzania obserwacją satelitarną.
Nie da się ukryć - to wojsko będzie największym klientem polskich firm branżowych. To na potrzeby MON-u trwają takie projekty jak PIAST, mikroGLOB czy mikroSAR, a w kolejce czeka jeszcze duży satelita geostacjonarny dla komunikacji wojskowej i rządowej. Przez swoje wymogi, czyli m.in. wysokość orbity, będzie to kolejne wyzwanie i ważny krok dla polskiej branży przy zdobywaniu nowych kompetencji.
O ile programy jak PIAST czy mikroGLOB (wart prawie 560 mln zł) dotyczą konstelacji rozpoznania obrazowego, tak cywilny program CAMILA to konstelacja łącząca satelitę radarowego, satelitę optycznego o wysokiej rozdzielczości i jednego o niskiej. Co ważne, przy ich tworzeniu udział mają brać inne niezwykle ważne polskie firmy z branży kosmicznej. Mowa o CloudFerro, odpowiedzialnej za obsługę danych, Eycore od systemu radarowego, GMV Innovating od systemu zarządzania misją, KP Labs dostarczy jednostkę przetwarzania danych, a szybko rosnące ScanWay teleskopy obserwacyjne.
Dzieje się jednak dużo więcej - mamy wrocławski SatRev, założony przez dwóch pasjonatów, którzy dorobili się na produkcji gier mobilnych. To właśnie ich satelita będzie 5 polskim satelitą lecącym w dzisiejszym starcie Falcon 9. Mają oni za sobą już pierwsze udane misje, jak i współpracę z upadłą już Virgin Orbit miliardera Richarda Bransona. Firma chwali się umowami z Omanem, Rwandą, Australią czy Koreą Południową.
Regularnym partnerem i dostawcą podzespołów dla branży jest firma ScanWay, współpracująca nie tylko z firmą Creotech, ale i z sukcesem walcząca o współpracę z europejskimi partnerami. W ostatnich miesiącach podpisali umowę na dostarczenie dla niemieckiego partnera teleskopów Bardzo Wysokiej Rozdzielczości - to również wyjątkowa jak na Europę zdolność.
Nie da się? Nie mów o tym Polakom
Firma na tym nie poprzestaje i w opublikowanej niedawno strategii jasno mierzy w to, aby wejść do pierwszej ligi dostawców podzespołów optycznych w Europie. Jednym z ambitnych celów jest produkcja podzespołów do tzw. "zastosowań trudnych", czyli misji w głębokim kosmosie czy eksploracji Księżyca.
Nie można też nie wspomnieć o polskiej perle technologicznej Vigo Photonics, która dostarczyła rozwiązania m.in. do misji łazików marsjańskich. Obecnie buduje za prawie 1 mld zł bardzo nowoczesną fabrykę, która ma pozwolić na oferowanie unikalnych rozwiązań również dla branży kosmicznej. Mowa tutaj o produkcji fotonicznych układów scalonych, jedynego rozwiązania tego typu i skali w Europie.
Thorium Space to natomiast producent podzespołów w zakresie łączności, który nie tylko ma już umowy warte setki miliony złotych, ale również oferuje Polsce, jak i Wojsku Polskiemu, budowę telekomunikacyjnego satelity geostacjonarnego, który ma służyć do łączności dla wojska i administracji państwowej. Docelowo ich satelity ważyć mogą nawet parę ton, bo wyzwania przed satelitami geostacjonarnymi są zupełnie inne niż przed tymi latającymi na niskiej orbicie ziemskiej.
Nie tylko satelity, ale i rakiety
Oprócz samych satelitów i podzespołów do nich pracujemy też nad innymi kierunkami.
Firma Space Forest z Gdyni zasłynęła z prac nad rakietą suborbitalną Perun, ale to kto inny zdobył upragniony Święty Graal polskich inżynierów. 3 lipca 2024, po starcie z norweskiego centrum kosmicznego pułap 101 km osiągnęła rakieta Bursztyn 2K i dotarła do umownej granicy kosmosu. Nazwa to nie przypadek, bo nawiązuje do rakiety Meteor-2K. Największej i najbardziej zaawansowanej rakiety zbudowanej dotychczas w Polsce - prawie 55 lat temu. Bursztyn 2K to dzieło wspomnianego już wcześniej Instytutu Lotnictwa Sieci Badawczej Łukasiewicz.
Inżynierowie wojskowi mają też swoje sukcesy - od ponad roku testowany jest pełnoprawny silnik rakietowy, opracowywany w wojskowych instytutach naukowych przy współpracy z polskimi firmami zbrojeniowymi. Formalnie to projekt badawczy na zbudowanie rakiety kosmicznej, ale przy kwestii "ładunków badawczych” można oczywiście mrugnąć okiem, bo jak przystało na wojskowych główną rzeczą, którą chcieliby zbadać to moc wybuchu rakiety balistycznej ziemia-ziemia, napędzanej tym silnikiem. Najlepiej kilkaset kilometrów dalej od miejsca jej wystrzelenia.
Warto też śledzić startupy w początkowej fazie rozwoju. Liftero z Krakowa pracuje nad systemami napędowymi dla małych satelitów, które mają być ekologiczne i szybkie w produkcji. Testowy model znalazł się w kosmosie już w marcu 2025. Druga to Spaceform, która specjalizuje się w multimateriałowym druku 3d, dostosowanym do działania w mikrograwitacji.
Warto przypomnieć, że ten spory rozwój polskiej branży jest możliwy dzięki zwiększeniu polskiej składki do ESA do około 350 mln zł rocznie. Obecna jej wysokość kwalifikuje nas tuż za największymi członkami tej organizacji - Wielką Brytanią, Francją, Niemcami czy Włochami.
Wyścig w kosmos wymaga pieniędzy
Co ważne, pomimo tego, że w tej cenie znajdowało się również wystrzelenie polskiego astronauty na stację kosmiczną, obecnie planowany budżet, już bez takich planów, jest nawet jeszcze trochę większy. To doskonała informacja dla polskich firm z branży, bo środki te prawie w całości wrócą właśnie do nich.
Sama branża boryka się z typowymi dla polskiego przemysłu wysokiej technologii problemami - znacznym rozdrobnieniem, niskim poziomem kapitału własnego i utrudnionym dostępem do kapitału prywatnego. Zdecydowana większość spółek z branży zatrudnia dzisiaj od kilkunastu do kilkudziesięciu osób. Nadchodzące lata powinny przynieść jednak etap konsolidacji spółek, wzrostu ich przychodów, a przez to również wzrost możliwości inwestycyjnych.
Widać też rosnące zaangażowanie kapitału prywatnego. Niedawno jeden z bardziej znanych polskich inwestorów - January Ciszewski - ogłosił powstanie holdingu ORBITEO, w którego skład wejść ma SatRev, Thorium Space, Fluence Technology, Miloo-Electronics czy Sygnis - specjaliści od druku 3d.
Wszystkie te ciekawe projekty wymagają zaangażowania znacznych środków nie tylko na badania, ale i przygotowanie do komercyjnego użycia i produkcji. W języku branżowym nazywa się to TRL 9 - Technology Readiness Level - Poziom Gotowości Technologicznej. Numer 9 to najwyższy poziom, który oznacza, że produkt jest gotowy do produkcji i użytku. Pozostaje mieć nadzieję, że nasi rządzący staną tutaj na wysokości zadania w kwestii ich finansowania i nie będą potrzebne kolejne akcje społeczne, aby doczekać się działania polityków.
Zobacz także
