
Wszyscy od 2022 jesteśmy ekspertami od wojny, wojska i sprzętu wojskowego. Jaki jest mój ulubiony mit o branży zbrojeniowej, w tym polskiej? Otóż taki, że tak jak na “całym świecie” w Polsce dominować powinny prywatne firmy zbrojeniowe.
Jak jest naprawdę? Naprawdę jest tak, że oprócz krajów gdzie ma to uzasadnienie historyczne (USA, UK czy Niemcy), państwowe firmy zbrojeniowe są tak samo popularne i rozwinięte jak prywatne. Albo i bardziej.
Krótka lista wyjątków
Jeśli weźmiemy pod uwagę największe firmy zbrojeniowe na świecie i wykluczymy z tej listy USA, UK i Niemcy, to 9 z 10 tych spółek albo w całości należy do państwa, państwo ma znaczące udziały, albo posiada kluczowy głos w zarządzie.
Czemu wykluczamy USA, UK i Niemcy? Dwa pierwsze kraje oczywiście z tego powodu, że są one twórcami międzynarodowego rynku kapitałowego i jego głównym beneficjentem. Nie potrzebują państwowego kapitału, ponieważ narodowego kapitału mają aż nadto, szczególnie, że w UK kapitał amerykański jest traktowany właściwie jak lokalny.
Niemcy – powód również oczywisty. Niemcy odrzucające militaryzm i pod amerykańską kontrolą nie były zainteresowane tworzeniem państwowych firm zbrojeniowych. Tam zresztą również wielowiekowy kapitał wielkiego przemysłu, od zawsze mocno powiązany politycznie, był więcej niż wystarczający.
Warto tutaj nadmienić o pewnym micie prywatnych firm zbrojeniowych w USA. Sprzedaż amerykańskiego sprzętu jest ściśle regulowana i nie może się odbywać bez zgody Departamentu Obrony Narodowej (aktualnie Departamentu Wojny), albo wręcz za pośrednictwem rządowego programu Foreign Military Sales.
Tak więc o ile te firmy są faktycznie prywatne, tak ich działalność na wolnym rynku jest bardzo ograniczona. Są one też w pełni zależne od rządowych kontraktów, których roczna wartość przekracza 100 miliardów dolarów. Niewiele ma to wspólnego z mitycznym wolnym rynkiem.
Branża zbrojeniowa w Polsce
No dobrze, a jak to wygląda w Polsce? Na pewno dla niektórych zaskakująco.
Z jednej strony mamy w pełni państwową Polską Grupę Zbrojeniową (notabene 100 proc. udziałów w tej spółce posiadają 3 różne podmioty państwowe: Polski Holding Obronny, Skarb Państwa i Agencja Rozwoju Przemysłu).
Z drugiej strony mamy legendarną Grupę WB/WB Electronics, twórcy takich systemów bojowych jak FlyEye czy Gladius. Uznawani są za wzór prywatnej przedsiębiorczości w branży zbrojeniowej, jednak mała część ludzi zdaje sobie sprawę, że aż 26,5 proc. akcji w tej spółce posiada Polski Fundusz Rozwoju, państwowy fundusz inwestycyjny.
Nie da się tego przełożyć 1 do 1, ale dla porównania zobaczmy ile udziałów w państwowych przecież spółkach ma Skarb państwa. Tauron? 30 proc. KGHM? 32 proc. Azoty? 33 proc. PKO BP? 30 proc. Z przepisów prawa wynika, że jest istotna różnica pomiędzy 26 proc. a 30 proc., ale z pewnym uproszczeniem można powiedzieć, że to spółki z podobnym zaangażowaniem kapitałowym państwa.
I co w związku z tym? I bardzo dobrze z tym. Jak już wspomniałem we wcześniejszej publikacji o możliwym (a raczej w związku z dementi MAP już niemożliwym) kupnie Carrefoura, nie ma się co bać państwowego kapitału. Czy należy walczyć o lepsze zarządzanie spółkami? Oczywiście! Przejrzystość? Jasne! Natomiast nie ma co starać się być świętszym od wolnorynkowych ekspertów z Zachodu, którzy sami niespecjalnie palą się do prywatyzacji swoich spółek.
Na Zachodzie bez zmian
Bo jak to jest na tym całym Zachodzie? Oczywistych krajów jak Rosja, Chiny czy Indie nawet nie opisuję. Turcja? Branżowi giganci to spółki w całości państwowe, z wyjątkiem prywatnej firmy odpowiedzialnej za słynne Bayraktary. ASELSAN, TAI, Roketsan, MKE – wszystkie są państwowe. Czy muszę dodawać, że turecki przemysł zbrojeniowy jest często podawany za wzór dla Polski?
Nie inaczej jest w krajach nordyckich. Mamy tam w pełni prywatny słynny SAAB, ale również pozostający pod nadzorem państwa norweskie Kongsberg (50 proc.+1) czy fińskie Patria Oyj (50,1 proc. posiada Finlandia). Jak stugębna plotka zresztą mówi, Polska mogła dobrych parę lat temu kupić istotne udziały w Patrii. Nie wolno też zapomnieć o producencie amunicji Nammo, gdzie po 50 proc. mają Norwegia i Patria (czyli Finlandia).
Istotne wpływy lub udziały mają państwa w takich spółkach jak Tales, Naval Group, Leonardo czy Navantia. Nawet Airbus jest projektem w którym istotną rolę odgrywają udziały Francji, Niemiec i Hiszpanii.
Inny oczywisty przykład to Izrael, gdzie Rafael czy IAI są państwowe, a nawet prywatny Elbit wywodzi się z prywatyzacji państwowych firm i jest ściśle z państwem Izrael powiązany.
Po co jest potrzebny państwowy kapitał w branży zbrojeniowej
Jaki jest cel tej wyliczanki? Celem jest wykazanie, że szczególnie w branży zbrojeniowej, strategicznej dla każdego państwa, nie warto wierzyć w ekonomiczne dogmaty o wyższości jednej formy struktury nad drugą. Tutaj szczególnie mocno potrzebny jest kapitał, daleka i szeroka perspektywa oraz stabilność.
Nie bez powodu nie ma w tej grupie zysku, bo w świecie gdzie od sprzętu wojskowego i amunicji zależy egzystencjalne przetrwanie narodu, zysk jest celem drugoplanowym. I po to też potrzebny jest państwowy kapitał.
Bez wątpienia są elementy i nisze, gdzie to prywatny kapitał jest po prostu sprawniejszy i dynamiczniejszy. Lepiej dostosowuje się do innowacji i nowych realiów pola walki. To jednak te ociężałe molochy często stanowią o być albo nie być dla państwa w czasie wojny. To one stanowią fundamenty wysiłku wojennego całego państwa.
Co więc z tym państwowym kapitałem? Nie bójmy się go, nie unikajmy. Po prostu kontrolujmy i optymalizujmy to, jak jest wydawany.
Zobacz także
