Zaprosili Zuckerberga na grillowanie. Miał być głównym daniem, okazał się przystawką
Zbyt dużo pytań, za mało odpowiedzi – tak można podsumować przesłuchanie Marka Zuckerberga przed Parlamentem Europejskim. Szef Facebooka otrzymał dużo ciosów, ale wykpił się zlepkiem truizmów. Mówił choćby o tym, że podczas korzystania z jego serwisu użytkownikom podwyższa się poziom hormonu szczęścia. Na pytania ma jednak odpowiedzieć na piśmie.
Parlamentarzyści pytali Zucka o wiele bardzo istotnych spraw – czy afera Cambridge Analytica może się powtórzyć i jakie mają gwarancje, że tak się nie stanie. Dlaczego na Facebooku jest tak wiele fałszywych kont, jak to się dzieje, że od początku roku przepraszał użytkowników już kilkanaście razy i nie poszły za tym rzeczywiste zmiany.
Konkretów brak
Zuckerberg nie odpowiedział praktycznie na żadne pytanie, co rozzłościło wielu parlamentarzystów. Prześlą mu zapisy swoich pytań na piśmie i będą żądać odpowiedzi. Szef Facebooka zamiast rzeczowo odpowiadać na pytania, wygłaszał po raz kolejny swoje oświadczenia, przepraszał za aferę i mówił dużo o tym, iż jego celem jest zadowolenie użytkowników, łączenie ludzi.
Powtarzał też, że jego zespół pracuje nad poprawieniem bezpieczeństwa i likwidacją mowy nienawiści. Obiecał też, że zrobi wszystko, by nadchodzące wybory w wielu krajach świata były wolne od propagandy rozsiewanej za pośrednictwem Facebooka.
Przypominał też, że jego firma uczciwie płaci podatki we wszystkich krajach w których działa. Do tej części odniosła się już minister Jadwiga Emilewicz, przypominając, że w Polsce Facebook nie zapłacił ani grosza podatku.
Reasumując – Zuckerberg trafił na ruszt, był mocno przypalany i grillowany, ale udało mu się, przynajmniej na razie, wykpić brakiem czasu na odpowiedzi.