Prawdziwy rynek pracownika zaczynamy mieć za południową granicą. Nic dziwnego, że Polacy jeżdżą tam na saksy
Brak rąk do pracy nie jest wyłączną zmorą polskich przedsiębiorstw. Z podobnymi problemami boryka się również rynek pracy w Czechach. Nasi południowi sąsiedzi rozwiązują problem najprostszą – choć niewątpliwie, kosztowną dla biznesu – metodą: szybko podnoszą płace.
Prawdziwy rynek pracownika - Czechy a Polska
Płace wystrzeliły w Czechach w ostatnim kwartale poprzedniego roku – w ciągu kwartału wynagrodzenia wzrosły o 8 proc. W przemyśle motoryzacyjnym było to szczególnie widoczne: w ostatnim miesiącu w zakładach Skoda Auto AS przeforsowano wzrosty wynagrodzeń – z premiami i nadgodzinami licząc – na poziomie 20 proc. Na tej fali płynie też premier Andrej Babis, który obiecuje podwyżki w budżetówce – w służbie zdrowia i edukacji. Do tego rząd zapowiada podwyżkę emerytur.
Czesi już dziś żyją na wyższym poziomie materialnym niż Grecy czy Portugalczycy. W coraz większym stopniu przyciągają pracowników zza granicy – nie tylko Ukraińców, którzy chętnie jeżdżą pracować u naszych południowych sąsiadów, ale też Polaków (nie tylko tych, którzy przenoszą tam swoje firmy, ale też pracowników najemnych). Ale nie mają zamiaru na tym poprzestawać. Stredula uważa, że czeską gospodarkę czeka transformacja na wzór tej, jaką zapowiada nad Wisłą premier Mateusz Morawiecki: od eksportu prostych produktów czy podzespołów do gospodarki wysokich technologii oraz zaawansowanych produktów i usług.