Prawdziwy rynek pracownika zaczynamy mieć za południową granicą. Nic dziwnego, że Polacy jeżdżą tam na saksy

Mariusz Janik
Brak rąk do pracy nie jest wyłączną zmorą polskich przedsiębiorstw. Z podobnymi problemami boryka się również rynek pracy w Czechach. Nasi południowi sąsiedzi rozwiązują problem najprostszą – choć niewątpliwie, kosztowną dla biznesu – metodą: szybko podnoszą płace.
Wzrost wynagrodzeń w Czechach będzie sięgać od 3 do 5 proc. rocznie w perspektywie kilku lat. Tam to przedsiębiorcy starają się o pracowników, nie na odwrót. Fot. Michał Grocholski / Agencja Gazeta
Być może wkrótce pod tym względem dogonią nawet kraje zachodnie. Tak sugeruje przynajmniej Josef Stredula, szef ČMKOS, największego związku zawodowego w Czechach. – W średnioterminowej perspektywie, z pewnością w ciągu 3-4 lat, możemy realistycznie oczekiwać realnego wzrostu płac na poziomie od 3 do 5 proc. rocznie – cytuje związkowca portal forsal.pl. – Chciałbyś wykonywać tę samą pracę, co ktoś za niemiecką granicą, otrzymując jedną trzecią jego pensji? Nasze dążenie do wzrostu płac jest najskuteczniejszą formą nacisku na wprowadzenie technologicznym zmian – dorzucał.


Prawdziwy rynek pracownika - Czechy a Polska
Płace wystrzeliły w Czechach w ostatnim kwartale poprzedniego roku – w ciągu kwartału wynagrodzenia wzrosły o 8 proc. W przemyśle motoryzacyjnym było to szczególnie widoczne: w ostatnim miesiącu w zakładach Skoda Auto AS przeforsowano wzrosty wynagrodzeń – z premiami i nadgodzinami licząc – na poziomie 20 proc. Na tej fali płynie też premier Andrej Babis, który obiecuje podwyżki w budżetówce – w służbie zdrowia i edukacji. Do tego rząd zapowiada podwyżkę emerytur.

Czesi już dziś żyją na wyższym poziomie materialnym niż Grecy czy Portugalczycy. W coraz większym stopniu przyciągają pracowników zza granicy – nie tylko Ukraińców, którzy chętnie jeżdżą pracować u naszych południowych sąsiadów, ale też Polaków (nie tylko tych, którzy przenoszą tam swoje firmy, ale też pracowników najemnych). Ale nie mają zamiaru na tym poprzestawać. Stredula uważa, że czeską gospodarkę czeka transformacja na wzór tej, jaką zapowiada nad Wisłą premier Mateusz Morawiecki: od eksportu prostych produktów czy podzespołów do gospodarki wysokich technologii oraz zaawansowanych produktów i usług.