Lepiej najedzcie się owoców, póki tanie. Polscy plantatorzy właśnie odmówili zbiorów

Mariusz Janik
Za kilogram malin dostaję mniej niż poniosłem kosztów na produkcję – twierdzi jeden z plantatorów. W podobnej sytuacji są również plantatorzy porzeczek i agrestu. Dlatego dzisiaj ma ruszyć protest rolników, którzy postanowili zaprzestać zbierania owoców miękkich. Mają zamiar przeczekać do chwili, w której ceny skupu podskoczą na tyle, by opłacało się ponownie zbierać owoce.
Koszt wyprodukowania kilograma malin to 3,40 zł, ceny w skupie jednak oscylują w granicach 2,20-2,40 zł. Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta
Jak pisze „Gazeta Wyborcza”, decyzja o proteście zapadła podczas zjazdu plantatorów w Bobach na Lubelszczyźnie. Jak opowiadali podczas tej imprezy plantatorzy, kto nie ma innych źródeł dochodów, ten nie był w stanie z plantacji malin – czy innych owoców miękkich – utrzymać rodziny i gospodarstwa. W skrajnych przypadkach plantatorzy sami musieli ruszać w poszukiwaniu pracy sezonowej.

Podobnie jak na Mazowszu są regiony, w których dominują sady z jabłoniami, tak „mailonowym zagłębiem” jest właśnie Lubelszczyzna. Do niedawna tam zbierano 80 proc. olbrzymiego, liczącego 100 tysięcy ton, wolumenu tych owoców w Polsce. Dziś to wciąż około 50 proc. Owoce odkupują przede wszystkim zakłady przetwórcze i to stawki tych firm decydują o sytuacji na rynku.


Umowy kontraktacyjne
Dziś kształtują się one na wyjątkowo niskim poziomie – 2,20-2,40 zł za kilogram. Jeżeli przyjąć, że cena „wyprodukowania” kilograma malin jest szacowana (według Instytutu Ekonomiki Rolnictwa) na 3,40 zł, to łatwo sobie uzmysłowić skalę kryzysu w branży. Analogiczna sytuacja dotyczy agrestu i porzeczek. Jedynie ceny truskawek kształtują się na akceptowalnym dla plantatorów poziomie, gdyż w tym roku akurat truskawki nie obrodziły. Dodatkowo branżę dotknął też brak rąk do pracy – pracownicy sezonowi wybierają inne branże, dotyczy to również Ukraińców, którzy w poprzednim latach byli w stanie nieco uratować sytuację.

Od zeszłego roku w branży obowiązują umowy kontraktacyjne – w wielu przypadkach ceny w sezonie określa się na wiosnę. Owoców miękkich to nie dotyczy, w tym przypadku cenę wpisuje się w dniu przywiezienia towaru do skupu. – Chcemy dostać o złotówkę więcej, to naprawdę nie są wygórowane żądania – cytuje dziennik Krzysztofa Cybulaka, przedstawiciela związku sadowników. – Rząd dał nam umowę kontraktacyjną, którą można o kant d... potłuc. To fikcja, a nie umowa, ceny są z dnia na dzień zmieniane – kwitował.