Już nie krzyże i kiełbasy. Wiemy, na co w tym roku wydaje kancelaria prezydenta Dudy
Ekstrawaganckie wydatki kancelarii Andrzeja Dudy z zeszłego roku były przedmiotem gorącego zainteresowania całej Polski. Nauczony na błędach prezydent dziś zarządza pieniędzmi nieco rozsądniej i skromniej. Tym razem kancelaria nie kupuje krzyży, różańców, mięsa ani biżuterii. Zaś z 210 mln zł budżetu od początku roku wydała zaledwie cząstkę.
Na co wydaje kancelaria Andrzeja Dudy
Na jakie zakupy kancelaria wybrała się w tym roku? W styczniu za 5,8 tys. zł wynajęto Darię Szurpicką, która zajęła się przygotowaniem kampanii dotyczącej referendum konstytucyjnego. Szurpicka, według archiwalnego wpisu na Niezależna.pl, jest jedną z założycielek szczecińskiej Frakcji Młodych Ruchu Społecznego im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Do jej zadań należało przygotowanie przedmiotu zamówienia, warunków udziału oraz wniosków i umów w ramach procedur.
36 tys. zł otrzymała Teresa Prażanowska Del-Vacchio, która przez pół roku zajmowała się analizą akt sądowych dotyczących ułaskawień więźniów. Miesięcznie zarabiała zatem 6 tys. zł.
Kancelaria wydała również pieniądze na oświetlenie budynku. Na obsługę systemu oświetleniowego na pałacu prezydenckim zostało przeznaczone 4,5 tys. zł.
Pamiątkowa księga z okazji stulecia Niepodległości
Przygotowania 100. rocznicy odzyskania niepodległości kosztowały kancelarię ok. 20 tys. zł. Do tego celu wynajęto dwie anonimowe „osoby fizyczne”. Do ich zadań należała organizacja i obsługa spotkań okolicznościowych.
Ciekawym zleceniem jest obsługa księgi „100 Rocznica Odzyskania Niepodległości”. Jest to specjalna pamiątkowa księga roku stulecia odzyskania niepodległości, do której mogą się wpisywać wszystkie osoby, chcące wyrazić swoją radość z niepodległości, jak wytłumaczyła portalowi kancelaria. Za jej obsługę zleceniobiorcy, których nazwisk kancelaria nie umieściła w rejestrze, otrzymały od 27 do 29 tys. Zlecenie jest długoterminowe, płatne co miesiąc po ok. 3 tys. zł. Kancelaria wydała także 21 tys. zł na wykonanie prasówki oraz po 600 zł na dwa tłumaczenia z języka niemieckiego.
Bieżące wydatki Kancelarii Prezydenta wypadają blado w porównaniu z wydatkami Kancelarii Premiera, który zatrudnia o pół tysiąca więcej urzędników niż za czasów poprzedniego rządu. A jak wiadomo, nowi ministrowie także muszą „jakoś” zarabiać. Wysokie pensje dla pracowników Kancelarii Premiera to nie koniec wydatków PiS. Miliony idą również na działaczy obozu władzy, którzy szefują państwowym firmom i koncernom.