Dlaczego Rosjanie i Polacy się nie uśmiechają? Rząd wymyślił sposób, aby to zmienić

Patrycja Wszeborowska
Mundial 2018 kruszy lody. A przynajmniej lodowate miny. Rosja, korzystając z okazji, że cały świat patrzy w skupieniu na sportowe rozgrywki na jej terenie, ociepla surowy wizerunek Rosjan. Oprócz narodowej kadry trenuje również… uśmiechy swoich obywateli.
Fot. Robert Kowalewski/Agencja Gazeta Uśmiech u Rosjan. Osoby, które się uśmiechają, bywają postrzegane jako mało inteligentne.
Rosyjscy pracownicy FIFA, Kolei Rosyjskich i moskiewskiego metra musieli przejść szkolenie. I to nie byle jakie. Na treningu nauczyli się, w jaki sposób się uśmiechać, by zagraniczni goście przybywający na mistrzostwa czuli się wystarczająco ugoszczeni.

Rosjanie skąpią uśmiechów. Osoba, która uśmiecha się do przypadkowych nieznajomych na ulicy, jest diagnozowana przez społeczeństwo jako chora psychicznie albo posiadająca duże braki w intelekcie. Mają nawet powiedzenie: "jeśli śmiejesz się bez powodu, jesteś po prostu głupi". Według BBC, szkolenia z uśmiechania mają służyć przełamaniu tego przekonania.


Dlaczego Polacy się nie uśmiechają?
Podobnie jest w Polsce. – U nas wciąż funkcjonuje określenie "śmiać się jak głupi do sera". Osobom uśmiechniętym często przylepia się etykietkę niepoważnych – tłumaczy Izabela Kielczyk, psycholog biznesu.

– Nie jesteśmy ani gburowaci, ani nieuprzejmi. Po prostu się nie uśmiechamy – apelują twórcy youtubowego kanału AskRussians w filmie pt. Dlaczego Rosjanie się nie uśmiechają. Neutralne miny Polaków czy Rosjan często zaskakują bowiem turystów, którzy od uśmiechania nie stronią. Brak uśmiechu sprawia, że w przekonaniu innych narodów jesteśmy… smutni.

Istnieje spora przepaść w uśmiechaniu między Rosjanami a obywatelami USA, przekonuje amerykański Business Insider. Dla Amerykanów, którzy stereotypowo uśmiechy mają wręcz przyspawane do twarzy i hojnie obdarzają nimi obcych, Rosjanie z poważnymi minami często wydają się nieprzyjacielscy i bezduszni. Co wcale nie jest prawdą.

Rosjanie są bardziej ufni
Wyjaśnienia tego zjawiska można szukać w różnicach kulturowych. Różne narodowości mają różne normy, według których wyrażają emocje. Jedną z takich norm jest dystans kulturowy, który odnosi się do oczekiwań względem prywatności w danej kulturze. Badania przeprowadzone w 2016 r. przez Marię Arapovą ukazały, że dystans kulturowy u Rosjan jest niższy, niż w przypadku Amerykanów.

W praktyce oznacza to, że między Rosjanami jest więcej wzajemnego zrozumienia. Przeciętny Misza spodziewa się, że podejdzie do niego nieznajomy z ulicy z jakąś sprawą, ponieważ generalnie zdarza się to często. Z tego powodu w Rosji nie ma tak wielkiej presji, aby ukazywać pozytywne emocje, takie jak uśmiech, aby zasygnalizować przyjacielskie zamiary. Rosjanie z góry zakładają, że ludzie są życzliwi.

Natomiast Amerykanie, którzy charakteryzują się większym poczuciem dystansu kulturowego, podczas przypadkowego spotkania spodziewają się kłopotów. Kiedy nieznajomy podchodzi do Amerykanina na ulicy, budzi to jego niepokój. Uśmiech zaciera nieprzyjemne wrażenie i wprowadza komfort.

Unikanie porażek
Badania dr Jakuba Krysia z Polskiej Akademii Nauk koncentrują się na zjawisku zwanym unikaniem niepewności. Odzwierciedla ono poziom, w jakim społeczeństwo pragnie zminimalizować ryzyko porażki oraz na ile oczekuje jasnych praw i przepisów. W krajach, które mają wysoki wskaźnik unikania niepewności, przyszłość jawi się ludziom jako nieprzewidywalna i niepoddająca się kontroli. Mieszkańcy krajów o niskim wskaźniku pragną przyjmować każdy dzień z radością i otwartością.

Okazało się, że unikanie niepewności ma związek z uśmiechem. W państwach o wysokim współczynniku niepewności uśmiech jest czymś dziwacznym. Nawet więcej - jest przejawem głupoty, bo przecież świat jest zły i niepewny, a to nie powód do uśmiechu. Po pokazaniu serii zdjęć z uśmiechniętymi oraz nieuśmiechniętymi ludźmi w 62 krajach Kryś odkrył, że w Polsce i Rosji szeroko uśmiechnięte twarze były oceniane jako o wiele mniej inteligentne.

– W Polsce nie jesteśmy skorzy do obdarzania innych bezinteresownym uśmiechem. Jak ktoś nieznajomy się do nas uśmiecha, to od razu myślimy, że albo wariat, albo niepoważny, albo coś od nas chce – dodaje Kielczyk.

Koncentracja na sobie
Kluczem do wyjaśnienia naszych uśmiechowych niedostatków może być orientacja na stosunki międzyludzkie. Prof. Piotr Szarota, psycholog z Państwowej Akademii Nauk w swojej publikacji pt. „Polaków zmagania z uśmiechem” twierdzi, że zorientowanie na samopoczucie innych wpływa na częstotliwość uśmiechu w kontaktach międzyludzkich.

Mieszkańcy krajów o wysokim czynniku orientacji na innych ludzi, takich jak Tajlandia czy Indonezja, wierzą, że są odpowiedzialni za nastrój pobratymców i z tego powodu powinni ich wspierać emocjonalnie w trudnych sytuacjach życiowych. Odmianę tak rozumianej życzliwości stosują Amerykanie. W ich założeniu powierzchowna serdeczność, której oznaką jest uśmiech nawet w stosunku do obcych ludzi, jest społeczną normą. Z tego powodu unikają również krytyki i ostrych sądów prosto w oczy, aby nie zepsuć sympatycznego nastroju.

Jak przekonuje prof. Szarota, w Polsce takiej normy nie ma. My nie dbamy o dobry nastrój czy interesy ludzi spoza bliskiego kręgu znajomych. Jesteśmy skupieni na sobie i na własnych problemach. Życzliwość i uśmiech wobec obcych są dla nas ekstrawagancją.

Dodatkowo, polską kulturę charakteryzuje brutalna szczerość, nawet kosztem czyichś uczuć. „W Polsce oczekuje się, że twarz powinna odzwierciedlać przeżywane uczucia – jeśli ich nie odzwierciedla, to znak, że ktoś jest prawdopodobnie nieszczery. Uśmiech osoby nieznajomej bądź niezbyt nas lubiącej oceniany jest często jako podejrzany – oznaczać może na przykład podstępną próbę wkradnięcia się w nasze łaski” – pisze profesor.

Jak przekonuje Izabela Kielczyk, do tego dochodzi również przekonanie, że w Polsce nie wolno okazywać zadowolenia z siebie. – U nas nie ma społecznego przyzwolenia na bycie szczęśliwym. Lepiej być zmartwionym i niezadowolonym z pracy, szefa i życia, bo wtedy spotkamy się ze wsparciem społecznym. Jak się nam powodzi, to lepiej się nie chwalić i się nie wyłamywać – śmieje się.

Uczymy się uśmiechania do nieznajomych
Choć powoli, to jednak wychodzimy ze skorupy ponuractwa. Z sondażu TNS OBOP z 2005 r., które przywołuje prof. Szarota wynika, że ponad połowa badanych Polaków (53 proc.) deklaruje częste uśmiechanie się do obcych. Tak też twierdzi Kielczyk.

– Uśmiech w negocjacjach biznesowych bywa odbierany jako oznaka słabości. Partner myśli wtedy, że może uśmiechniętą osobą manipulować. Nic bardziej mylnego - uśmiech nie oznacza uległości i braku asertywności. Szczególnie młode pokolenie inaczej podchodzi do kwestii uśmiechu i już się go aż tak nie boi – tłumaczy ekspertka.

Co więcej, uśmiech przynosi korzyści zawodowe. Jak podkreśla Kielczyk, liczne badania ukazują, że pracownicy wolą szefów z poczuciem humoru. Również uśmiechnięci pracownicy przynoszą większe korzyści w dłuższej perspektywie. Uśmiech buduje relacje bardziej, niż rywalizacja, która jest efektowna lecz krótkotrwała. Rywalizujący ze sobą pracownicy są bardziej skonfliktowani i w efekcie wypaleni.