Studenckie Koło Naukowe Silesian Phoenix.
Rozmawiamy z Andrzejem Jałowieckim i Jakubem Gurgulem o budowaniu łazików marsjańskich. Fot. Silesian Phoenix/kolaż naTemat.
Reklama.

Polska młodzież buduje maszyny, które mają szanse polecieć na Marsa lub pomóc usprawnić technologie, które w przyszłości będą podbijać kosmos.

Studenci i uczniowie szkół średnich na Śląsku mają za sobą już trzeci skonstruowany łazik marsjański w ramach koła Silesian Phoenix i osiągają sukcesy na arenach międzynarodowych.

Dlaczego akurat łaziki? Jak zacząć je budować? Co w branży kosmicznej mogą osiągnąć młodzi Polacy? Pytamy dwóch przedstawicieli Silesian Phoenix: doktora inż. Andrzeja Jałoweckiego i inż. Jakuba Gurgula, studenta II stopnia Informatyki z Politechniki Śląskiej.

***

logo
Łazik Phoenix III. Fot. Silesian Phoenix.

Sebastian Luc-Lepianka: Dlaczego akurat łaziki marsjańskie?

Jakub Gurgul (prezes SKN Silesian Phoenix): Zaczęło się tak, że grupa studentów przyszła do pana profesora Piotra Przystałki z pomysłem startu w międzynarodowych zawodach European Rover Challenge. Chcieli nie tylko nauczyć się tej teorii, którą mamy na wykładach, ale również zaprząc ją do zbudowania czegoś realnego i pokazać, że to potrafi działać.

Andrzej Jałowiecki (opiekun naukowy SKN Silesian Phoenix): Zespół zadebiutował w 2018 roku.

JG: Już na pierwszych zawodach z naszym nowym łazikiem zajęliśmy 19 miejsce, co jak na debiut było bardzo fajnym wynikiem.

AJ: Zgłosiło się 65 drużyn, a na miejscu, po kilkustopniowej eliminacji, zostało 30.

logo
Studenci z koła naukowego i zbliżenie na łazik. Fot. Silesian Phoenix.

Czy projektowanie łazików marsjańskich to sztuka dla sztuki, czy one faktycznie kiedyś tam polecą?

AJ: Idea zawodów nie zakłada, że łaziki polecą na Marsa. Są projektowane na warunki ziemskie, więc do tematu podchodzimy inaczej niż gdybyśmy robili je na Marsa. Na zawodach podkreśla się, że projektowany łazik może nie poleci, ale jakaś technologia w nim wykorzystana już może.

Takie zawody dają też agencjom kosmicznym i instytutom naukowym duże pole do sprawdzenia pomysłów i talentów. Zazwyczaj agencje nie mają czasu testować tak wielu różnych rozwiązań, a zawody to doskonały poligon doświadczalny.

JG: Konkursy pozwalają branży wyjść z własnej perspektywy, zobaczyć, że do jakiegoś problemu da się podejść łatwiej. Bo muszą to być pomysły łatwe do zrealizowania, niskokosztowe i funkcjonalne

logo
Andrzej Jałowiecki - Adiunkt, Katedra Podstaw Konstrukcji Maszyn, Wydział Mechaniczny Technologiczny, Politechnika Śląska, Opiekun Naukowy SKN Silesian Phoenix. Fot. Silesian Phoenix.

Czyli dobry łazik powinien mieć rozwiązania, które są proste, tanie i skuteczne?

JG: Możemy jeszcze dorzucić, że niezawodne. Bo b jeżeli mówimy o podboju innych planet, to ważny jest fakt, że nie da się tam szybko dolecieć i przeprowadzić naprawy.

Oczywiście program możemy wgrać nowszą wersję oprogramowania i ale pod względem fizycznym to te konstrukcje z założenia nigdy nie wracają.

A czy jakiś wasz student został już złowiony przez agencję kosmiczną?

JG: Nie przez agencję kosmiczną, ale wielu naszych studentów pracowało w instytucjach naukowych, które zajmowały się pokrewnymi tematami, czyli np. budową robotów mobilnych albo sensorów do nich. Kilku jest związanych z firmą KP Labs z Gliwic, która zajmuje się budową elektroniki do satelitów.

AJ: W edycji 2023 Polska Agencja Kosmiczna wyróżniła jedną z prac dyplomowych, zrealizowaną przez członka naszego koła. Była związana z robotyką mobilną. Nasi studenci są dostrzegani., Wiążą też swoją przyszłość z eksploracją kosmosu i działaniem w tym sektorze.

A czy oni mają co robić na polskim rynku, czy są wychwytywani głównie przez zagraniczne podmioty?

JG: Z naszego doświadczenia – to polskie firmy. Wiedzą, że studenci z kół naukowych są lepiej przygotowani do pracy z prawdziwym produktem.

Czy te perspektywy przemysłu kosmicznego w Polsce rzeczywiście są poważne?

AJ: Przemysł kosmiczny rozwija się u nas bardzo prężnie. Przez wiele lat faktycznie był mocno uśpiony, niedoceniony. Ale Polska Agencja Kosmiczna i Europejska Agencja Kosmiczna podpisały długoterminowy plan działania związany z misjami kosmicznymi. Polska jest więc dobrym miejscem na rozwój sektora kosmicznego. Mamy zaplecze akademickie i technologiczne.

A Śląsk stał się zagłębiem dla tego przemysłu. Mamy firmy zajmujące się oprogramowaniem do satelitów, i ich budową. Mamy firm z branży high-tech, zajmujące się np. kompozytami do budowy obiektów kosmicznych.

logo
Jakub Gurgul - Student II stopnia, Informatyka - profil praktyczny, Wydział Matematyki Stosowanej, Politechnika Śląska, Prezes SKN Silesian Phoenix Fot. Silesian Phoenix.

Kiedy sektor kosmiczny w Polsce tak się rozwinął?

AJ: Myślę, że już od momentu zmian ustrojowych. Polscy inżynierowie zaczęli się ujawniać i pokazywać światu swój talent. Okazało się, że mamy w Polsce wykształconą kadrę i szybko zyskaliśmy renomę kraju, który zna się na maszynach. Myślę, że mamy też kształcenie na wysokim poziomie.

Polski inżynier jest łatwiejszy do pozyskania niż np. amerykański. W USA są bardzo wysokie koszty edukacji, przez co specjalistyczne, zawodowe wykształcenie jest bardzo ograniczone.

JG: Z naszego doświadczenia w udziale we światowych zawodach z sektora kosmicznego, czy to w Turcji, Australii, Kanadzie czy Stanach, zazwyczaj w pierwszej piątce znajdzie się jeden polski zespół. Są to zawody łazików, tworzenia rakiet, projektowania satelitów…

Polacy podbijają kosmos?

AJ: Podbój kosmosu jest coraz ciekawszy, ale trzeba pamiętać, że to nie tylko załogowe misje na Księżyc czy Marsa. Polacy są pionierami między innymi w wielu aspektach związanych z optyką wykorzystywaną w teleskopach.

Ten sektor jest coraz bardziej chłonny i studenci mają możliwość pójścia w tę stronę.

JG: Przy POLSA działa Rada Studentów, a Politechnika Śląska ma tam swojego przedstawiciela. Organizują tam różnego rodzaju konferencję. Byliśmy na jednej i połowa poświęcona była aspektom prawnym wysyłania satelity i kwestii odpowiedzialności za ewentualne szkody, jakie mógłby wywołać.

AJ: Mamy do czynienia z różnymi aspektami gospodarczymi i prawnymi, które muszą za tym wszystkim nadążać.

logo
Łazik Phoenix III. Fot. Silesian Phoenix.

Dlaczego akurat robicie łaziki marsjańskie, a nie coś innego?

AJ: Zaznaczę, że posługujemy się tu terminem popularnonaukowym “łazik marsjański”. Jeśli chcemy być precyzyjni, to są to “zrobotyzowane mobilne platformy eksploracyjne”. Ale to mniej atrakcyjne określenie, które mało kto zapamięta.

"Łazik marsjański" to termin bardziej rozpoznawalny, dzięki misjom Perseverance i Curiosity.

Natomiast prawda jest taka, że czy ten łazik by miał być zastosowany do eksploracji Księżyca czy to Marsa, to w postaci konstrukcyjnej niewiele zmienia. Tylko trzeba przewidzieć pewne elementy ze względu na inny poziom grawitacji i szczątkową atmosferę.

Seria Phoenix to nasza flagowa seria i jedyna, którą rozwijamy.

W czym specjalizują się wasze maszyny?

JG: Kiedy myślimy o Marsie, to zwykle w kontekście szukania życia i wody. My postawiliśmy na coś bardziej innowacyjnego. Sprawdzamy marsjańską glebę pod kątem rolnictwa: jakie pierwiastki wnosi w sobie, po jakiej modyfikacji mogłaby nadać się do uprawy roślin.

Czyli jeśli uda wam się zająć pierwsze miejsce w konkursie łazików, to wasza technologia będzie znajdowała miejsce do upraw roślin na Marsie?

JG: To nasze marzenie. Nie wiem, czy je osiągniemy, ale trzeba dążyć do tego, aby te marzenia spełniać. Nasza technologia ma znaleźć zastosowanie w prawdziwym życiu.

Czytaj także:

Kim są studenci, którzy robią takie projekty? Skąd przychodzą?

JG: To szeroka grupa. Najczęściej ich motywacja jest prozaiczna, czyli mam za dużo czasu i chciałbym zrobić coś więcej w czasie studiów. Mamy też takich, którzy od początku wiążą swoją przyszłość z sektorem kosmicznym i w ten sposób chcieliby szybciej zacząć tę karierę. Niekoniecznie, by robić w przyszłości łaziki, ale zaczynając z nami, mogą podłapać kontakty.

Najczęściej przychodzą na początku studiów. Rzadko kiedy ktoś podejmuje taką decyzję w połowie. Ale najfajniejsze w naszym zespole jest, że przychodzą ludzie z bardzo zróżnicowanym doświadczeniem życiowym.

Z jakich kierunków rekrutujecie?

JG: Automatyka, robotyka, mechanika, budowa maszyn, informatyka. Mamy studentów biotechnologii, elektrotechniki, zarządzania, górnictwa i budownictwa. Pełen przekrój i każdy może wnieść coś cennego.

Budownictwo i górnictwo? Jak to się łączy z łazikami?

JG: Okazuje się, że ich wiedza związana z geologią terenu jest bardzo przydatna w trakcie analizowania misji. Analiza minerałów, złóż – to są przydatne aspekty wiedzy do oceniania próbek gleby.

AJ: Mamy programy, które identyfikują na podstawie zdjęcia minerały. Ale tę wiedzę ekspercką skądś musimy pozyskać.

Jakie wymagania stawiacie studentom?

JG: Po pierwsze oceniamy, czy taki student będzie w ogóle chętny do pracy. Wszystkiego możemy nauczyć, ale najważniejsze, aby musi mieć zaangażowanie i samozaparcie.

Czyli wprowadzacie ich w podstawy robienia łazików? Pewnie macie sporo chętnych.

AJ: Nie narzekamy na brak nowych osób, a aktualnie członkami naszego koła są nawet osoby, które są aktualnie w liceach czy technikach.

Można dołączyć jako uczeń szkoły średniej?

JG: Od dwóch, trzech lat. Przez pandemię mieliśmy bardzo dużą lukę kadrową, praktycznie dwa lata bez nowego uczestnika koła. Poszliśmy więc do dyrektor liceum ogólnokształcącego, które podlega pod Politechnikę Śląską i zapytaliśmy, czy znajdą się chętne osoby na zajęcia z robotyki.

A potem znaleźli się kolejni dzięki metodzie poczty pantoflowej. Obecnie mamy cztery osoby ze szkół średnich.

Czy upolitycznianie przez USA wypraw Marsa wpływa na was?

AJ: Elon Musk jest populistą i mówi tak, by ludziom się podobało. Ale potrafi zebrać dookoła siebie dużo talentów. W Stanach podbój Marsa jest dużym motywatorem.

Osobiście uważam, że wysłanie człowieka na Marsa za kadencji Trumpa jest mało wykonalne. Biorąc pod uwagę samą perspektywę czasową, dolecenie do Marsa zajmie pół roku. Mamy do tego tylko dwa okienka startowe, na początku i końcu roku.

Więc jeśli to miałoby się wydarzyć, NASA i SpaceX już musieliby być gotowi technologicznie. Do tego dochodzi jeszcze niewiadoma aspektu ludzkiego, czyli nie wiemy jaki wpływ taki lot będzie miał na kilka osób zamkniętych na ten czas w bardzo małej przestrzeni. Które wiedza, że jeśli coś się zdarzy, nie będą w stanie opuścić Marsa.

Takich warunków nie zasymuluje żadna misja na Ziemi. Myślę, że w pierwszej kolejności NASA skupi się na realizacji programu Artemis – czyli powrotu na Księżyc –, który jest już rozpoczęty.

A jaki wpływ ma Elon Musk na marzenia młodych ludzi? Motywuje ich, czy odstrasza?

AJ: W Europie nie ma aż tak dużej siły oddziaływania. Tutaj wiele osób myśląc o pracy w branży kosmicznej, raczej nie wyobraża sobie, że skończą w SpaceX. Częściej mówimy o lokalnym rynku, tym bardziej że mamy Europejską Agencję Kosmiczną, która ma rozpisane długofalowe misje, w tym w ramach projektu Artemis z NASA.

JG: Na pewno Muskowi nie sposób zaprzeczyć zaczarowania ludzi, jeśli chodzi o podbój kosmosu. Zdarza nam się obejrzeć jego starty SpaceX i odzyskiwanie stopnia rakiety. To jak to jest zrobione technicznie, robi na nas ogromne wrażenie.

Nie obawiacie się, że może pogrążyć program eksploracji Marsa?

AJ: Osoby, które zajmują się przemysłem kosmicznym, są świadome tego, że Elon Musk jest tylko twarzą SpaceX i potrafią odciąć jego wizerunek od firmy.

Więc nie, on nie szkodzi tutaj jakoś szczególnie. Natomiast na pewno będzie to podnoszone. Zlepianie jego wypowiedzi ze SpaceX nie da się uniknąć. Działania polityczne i bojkoty mogą ograniczyć współpracę z jego firmami. Jest to coś, co mamy z tyłu głowy, że zachowania Muska mogą spowolnić niektóre plany w eksploracji kosmosu.

Czytaj także: