Koniec z sowieckim reliktem w prawie. Ale zyskasz tylko, gdy masz dużo pieniędzy

Konrad Bagiński
Od nowego roku do przeszłości przechodzi użytkowane wieczyste. Ale nie oznacza to, że automatycznie staniemy się właścicielami nieruchomości, na których stoją nasze domy i bloki. Za to trzeba zapłacić, kwestie finansowe są wielką niewiadomą.
Użytkowanie wieczyste zniknie w przyszłym roku Fot. Marcin Stępień / Agencja Gazeta
Opłata przekształceniowa
Jeśli mieszkasz w domu lub bloku, który powstał na gruncie należącym do gminy lub Skarbu Państwa, od nowego roku staniesz się jego właścicielem. Ale nie całkiem za darmo, bo przez 20 lat będziesz płacić tzw. opłatę przekształceniową. Jej wysokość co roku będzie taka sama, jak opłata za użytkowanie za 2018 r.

I tu zaczynają się schody. Bo z jednej strony można płacić co roku, ale bardziej opłaca się jednorazowo. Jeśli zapłacimy w pierwszym roku obowiązywania nowego prawa, dostaniemy aż 60 proc. bonifikaty. W drugim 50 proc., w trzecim 40, w czwartym 30. I tyle zniżek.


Jest to więc niezłe wyjście dla osób, które mają wolną gotówkę, bo płacąc od razu, przez kolejne 20 lat będą oszczędzać.

Gdzie jest haczyk?
To problem dla wielu mniej zamożnych obywateli, których nie będzie stać na zapłacenie za 20 lat z góry. To też spory kłopot dla spółdzielni mieszkaniowych, bo grunt pod blokami można wykupować tylko w całości, a nie po kawałku przysługującym na każdego mieszkańca.

Nietrudno wyobrazić sobie sytuację, gdy np. 50 osób będzie chciało zapłacić z góry, zaś jednej nie będzie na to stać – po kieszeni dostaną wszyscy. Z kolei branie kredytu przez spółdzielnię nie będzie opłacalne finansowo.

Zaburzone zostaną dochody gmin, ale te powinny sobie poradzić z tym problemem. Łącznie będą tracić ok. 200 mln zł rocznie. Większym kłopotem będzie dla nich obsługa całego projektu i wystawanie odpowiednich zaświadczeń – a będzie ich potrzebnych nawet 2,5 miliona.

Przeciwko ustawie, która na razie przeszła przez Sejm, protestuje Związek Miast Polskich. Podnosi on kwestię niekonstytucyjności ustawy, która arbitralnie pozbawia miasta prawa własności. A to w państwie prawa nie jest możliwe.

Poza tym wiele miast już ma programy pozwalające dojść do własności gruntów ich mieszkańcom, na dodatek z większymi bonifikatami, niż w procedowanej ustawie – sięgającymi nawet 95 proc.