Polskie szpitale pustoszeją. „Niewydolne są nawet prywatne placówki”

Adam Sieńko
Braki kadrowe w polskich szpitalach przestają być wyjątkiem – dzisiaj należy je uznać za stan normalny. Państwowe placówki z powodu braku specjalistów zamykają całe oddziały, problemy mają również te prywatne, a lekarze trąbią na alarm – jest coraz gorzej.
Protest lekarzy we Wrocławiu Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
Według szacunków premiera Mateusza Morawieckiego, w Polsce brakuje obecnie 30 tys. lekarzy. Dlaczego? Nasi rodacy masowo wyjeżdżają na zachód Europy i do Skandynawii. Niedawno brytyjska Izba Gmin pokazała wyliczenia, z których wynika, że na Wyspach Brytyjskich pracuje obecnie już 8,5 tys. polskich lekarzy i pielęgniarek. Wielu medyków wybiera także jako kierunek emigracji Niemcy i Szwecję.

Z tego względu sytuacja w polskich szpitalach jest coraz gorsza. – Lekarzy jest za mało. Nawet prywatne placówki są już niewydolneopowiada w rozmowie z money.pl dr Piotr Watoła z OZZL.


W placówkach doszło już do tego, że dyrektorzy wyrywają sobie pracowników z rąk. Tak stało się np. w Oleśnie, które podkupiło specjalistów powiatowemu szpitalowi w Kluczborku. Ci drudzy musieli przez to zawiesić działanie oddziału wewnętrznego.

– W Polsce nie będzie komu leczyć. Sytuacja jest na tyle poważna, że nawet gdyby udało się całkowicie zatrzymać emigrację polskich lekarzy, wciąż będzie ich za mało. Już jest za późno. Pozyskanie kolejnych medyków zajmie 10-15 lat. A demografia jest nieubłagana - pogłębia problem zwiększając obciążenie służby zdrowia. Czarno widzę przyszłość polskich pacjentów – komentuje Watoła.