Przedsiębiorca mówi szczerze o pracy w tej trudnej branży. "Trzeba oszukiwać, żeby przeżyć"

Patrycja Wszeborowska
Zyskujesz 6500 zł gwarantowanego przychodu – tak znana sieć sklepów spożywczych zachęca do współpracy franczyzowej. Tymczasem jedna z ajentek przekonuje, że tak różowo wcale nie jest. Aby jakoś wiązać koniec z końcem, trzeba zwyczajnie oszukiwać – twierdzi.
Prowadzenie franczyzy wcale nie jest takie proste, twierdzą ajenci 123rf.com
Jak reklamuje się na swojej stronie, sieć ma rozpoznawalne przez 99 proc. konsumentów logo. Wystarczy zaledwie ok. 5000 zł wkładu własnego, by dostać w pełni wyposażony i zatowarowany sklep. Co miesiąc gwarantowane jest 6500 zł przychodu. Zachęcony sloganami ajent zawiera umowę i podpisuje weksle.

– Zatrudniamy ludzi na czarno. Oszukujemy ZUS i skarbówkę. Inaczej tego biznesu prowadzić się nie da – opowiada pani Edyta, ajentka z Torunia, w rozmowie z „Dziennikiem Łódzkim”.

Zatrudnianie na czarno to standard w tych sklepach, jak twierdzi torunianka. U niej samej nielegalnie pracują głównie kobiety, które oficjalnie legitymują się niskimi dochodami. Zamiast umowy wolą świadczenia 500 plus, zasiłki z opieki społecznej czy alimenty z Funduszu Alimentacyjnego.


Kontrole Państwowej Inspekcji Pracy
Jak twierdzi pani Edyta, sieć doskonale zdaje sobie sprawę z zatrudniania na czarno, bo wie, że bez tego ajenci musieliby pozamykać biznesy. – Sama sieć nie kontroluje uczciwie tego, jak ajenci zatrudniają personel. Przymyka też na to oczy Inspekcja Pracy. My, ajenci, oszukujemy dalej, aby przeżyć – dodaje.

Jak pisze dziennik, Państwowa Inspekcja Pracy rzeczywiście nie jest w stanie podać prawdziwych danych w sprawie legalności zatrudniania i kwestii wynagrodzeń. Spytany o to Okręgowy Inspektorat Pracy w Bydgoszczy odpowiedział, że uzyskanie danych statystycznych z bazy jest niemożliwe, ponieważ franczyzobiorcy w większości przypadków nie nazywają się tak jak sieć.