Spanie z 60-letnią Ukrainką na jednej wersalce? Za wynajem pokoju żąda się coraz więcej

Adam Sieńko
Ceny wynajmu w Warszawie idą w górę jak rakieta. Jeszcze kilka lat temu za 600-700 złotych można było znaleźć całkiem sensowny pokój. Dzisiaj bez tysiąca nawet nie ma sensu podchodzić do tematu. A bywa, że i taka kwota okazuje się znacznie za mała.
Ceny wynajmu w Warszawie. Idą w górę, a standard lokali niekoniecznie. Tomasz Wiech/Agencja Gazeta
– Proszę pana, proszę przyjechać. Dobra lokalizacja, marmurowe parapety – darła się do mnie staruszka, do której zgłosiłem się w celu wynajmu mieszkania – wspomina Bartek, 28-letni mieszkaniec Warszawy. Szybko okazało się, że lokalizacja, owszem – dobra, lokal miał jednak inny feler. Pomijając fakt, że jego wyposażenie wyglądało jak żywcem wyjęte z lat 80., problem stanowiła właścicielka.

– Gdy oglądałem mieszkanie, nie odstępowała mnie na krok. Śledziła każdy mój ruch. Zadawała dziesiątki pytań, w pewnym momencie wydawało mi się, że już nic z tego nie będzie. Kiedy wyszedłem, dostałem jednak dziwny telefon. Kobieta chciała, bym podał numery telefonu do moich rodziców. Chciała dowiedzieć się, czy jestem „porządnym człowiekiem”, bo na takiego, jej zdaniem, wyglądałem – wspomina.


Pokój za 1500 zł
To była ostatnia rozmowa Bartka z właścicielką. Namiarów na swoich rodziców rzecz jasna nie podał. Wścibska właścicielka nie jest jednak jeszcze najgorszym możliwym scenariuszem. Prawdziwą przygodę przeżyła niedawno autorka bloga „Orzeszek Laskowy”. Pani Agata chciała znaleźć pokój jak najtaniej, ale okazało się, że sporo ofert oscyluje w granicach 1500 zł miesięcznie plus opłaty.
Ceny za wynajem mieszkania. Tradycyjnie za najdroższe uchodzą miasta akademickie.Marcin Onufryjuk/Agencja Gazeta
– Zwiedzam mieszkanie, w którym dowiaduję się, że nikt nigdy nie widział właściciela na oczy. Klucze podają sąsiedzi, a ty robisz tylko comiesięczny przelewik. Mieszkanie posiada sześć pokoi, jedną mini lodówkę, brak miejsca do gotowania, bo teraz już wszyscy podobno jedzą "na mieście", a tak naprawdę nigdy nie wiesz z kim będziesz mieszkać i na jak długo. Cena: jedyne 1000 zł – opisuje blogerka.

Dalej było jednak tylko gorzej. Pani Agata znalazła m.in. pokój z trzema kotami (bo właścicielka wyjeżdżała do Australii), a także ofertę niższą cenę za wynajem w zamian za „nakładanie maści w miejsca pooperacyjne u obcej osoby”.

Hitem hitów okazała się jednak jeszcze inna oferta. Blogerka za jedyne 850 zł (plus opłaty) mogła zamieszkać z „60-letnia panią Marią z Ukrainy, która nie mówi po polsku” i z którą miała „dzielić w pokoju jedną wersalkę”. Można? Można.

Ceny mieszkań
Trzeba jednak przyznać, że zadanie, które sobie postawiła, było nad wyraz ambitne. W 2018 roku ceny wynajmu poszły do góry po raz kolejny od niepamiętnych czasów - tym razem o 5 proc. I nie chodzi tu tylko o pokoje, podwyżki dotyczą też całych mieszkań. Open Finance policzył, że za dwa pokoje w Warszawie trzeba obecnie dać w granicach 2,3 tys. złotych, w Gdańsku i Gdyni ok. 2 tys. Nieco mniej wciąż trzeba wysupłać na wynajem w Krakowie, Poznaniu czy Wrocławiu.

Tradycyjnie za najdroższe uchodzą miasta akademickie. Napływ świeżej rzeszy studentów co roku skutecznie winduje ceny za wynajem pokojów i mieszkań. To się jednak powoli zmienia. „Gazeta Wrocławska” zauważyła niedawno, że choć w stolicy Dolnego Śląska żaków ubywa (ze 146 tys. do 119 tys. w ciągu 7 lat), to cena jednoosobowego pokoju w rok wzrosła z 1100 do 1300 zł.

Przyczyny? W Polsce według szacunków Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa, brakuje 2,8 mln mieszkań. Te, które są w agonalnym stanie, trzymają jeszcze w miarę niską cenę, za nowe apartamenty trzeba jednak płacić jak za zboże.
Ceny wynajmu mieszkań w dużych miastach potrafią przyprawić o zawrót głowy.Fot. otodom.pl
Wszystko dlatego, że część Polaków uznała nieruchomości za świetną lokatę kapitału w niepewnych czasach. Inwestorzy kupują mieszkania nierzadko od razu za gotówkę.
Bartosz Turek z Open Finance szacował w rozmowie z Newsweekiem, że w ubiegłym roku Polacy wyciągnęli z banków i zainwestowali w mieszkania ok. 20 mld zł.

Ukraińcy nakręcają rynek mieszkaniowy
No i druga sprawa. Rynek najmu i sprzedaży mieszkań zaczęli dzisiaj nakręcać Ukraińcy. Na początku roku legalnie żyło i pracowało ich w Polsce 150 tys., mniej oficjalne szacunki mówią jednak, że do końca 2018 roku będzie ich w granicach 3 mln. A, że gdzieś muszą się podziać, stawki za wynajem idą w górę.

– Wolę ich nawet od Polaków – tłumaczy w rozmowie z INNPoland.pl pani Daria, która zarządza w Warszawie dwoma lokalami na wynajem. – Są spokojni, ułożeni, nie sprawiają problemów. Interesuje ich głównie praca, starają się unikać konfliktów. Idealni najemcy – puentuje.

Ale taki trend, i tak niezbyt ciekawej sytuacji najemców, raczej nie poprawi. Bo choć deweloperzy budują dziś na potęgę, mieszkań w Polsce dramatycznie brakuje.