Popełniła błąd. Bank wziął ponad 50 tys. zł prowizji, a w ramach rekompensaty dał… bilety do kina

Patrycja Wszeborowska
Konsolidacja kredytów, na dodatek z atrakcyjnie niskim oprocentowaniem, wydała się pani Agnieszce ofertą, z której grzechem byłoby nie skorzystać. Niestety, umowę podpisała bez czytania i wpakowała się przez to w nie lada kłopoty. W ramach rekompensaty, Nest Bank, który „wcisnął” jej niechciany kredyt, wręczył klientce... dwa bilety do kina.
Pani Agnieszka nie przeczytała uważnie umowy konsolidacyjnej. Bank pobrał za to prowizję w wysokości ponad 50 tys. zł. 123rf.com / zdjęcie seryjne
Sprawę pani Agnieszki opisuje Maciej Bednarek z bloga subiektywnieofinansach.pl. W przytoczonej przez niego historii wynika, że kobiecie zaproponowano atrakcyjną umowę konsolidacji kredytów.

Pani Agnieszka w Nest Banku miała kredyt gotówkowy na ok. 133 tys. zł, ok. 60 tys. zł częściowo wykorzystanego limitu na koncie i kartę kredytową z limitem 15 tys. zł.

Pracownik Nest Banku zaproponował klientce obniżenie kosztów obecnego kredytu oraz dodatkowe środki w kwocie ok. 50 tys. zł na spłatę limitu kredytowego. Nowy kredyt miał być rozłożony na 12 lat i oprocentowany na 9,72 proc. lub na 4,9 proc. w przypadku ubezpieczenia kredytu.


Szturm na klientkę
Pani Agnieszka wyraziła zainteresowanie kredytem, co poskutkowało serią SMSów, maili i połączeń, ponaglających ją do podpisania umowy. Jak opisuje bloger, kobieta poczuła się „przyparta do muru”, szczególnie, kiedy przedstawiciel banku powiedział, że jeśli z tego rozwiązania kredytowego klientka nie skorzysta, to atrakcyjna oferta przypadnie komuś innemu.

Kobieta umówiła się zatem na spotkanie z agentem banku, który przyjechał do niej wieczorem i podpisała ok. 30 stronicową umowę, lecz… bez czytania. Zwyczajnie zaufała przedstawicielowi Nest Banku. I to był jej błąd.

Kilka dni później pani Agnieszka otrzymała maila z informacją, że kredyt w wysokości 239 tys. zł został uruchomiony. Jednak na konto kobiety wpłynęło jedynie 186 tys. zł. Resztę zabrał bank w ramach prowizji i opłaty za uruchomienie kredytu.

– Otrzymałam rozwiązanie którego nie chciałam i nie potrzebowałam. Ponadto moje łączne zadłużenie z ok. 133.000 zł wzrosło do kwoty 239.000 zł. Pan bankowiec był niezwykle zdziwiony, że nie jestem zadowolona – opowiada rozżalona kobieta w rozmowie z portalem.

Nest Bank wyciąga rękę na zgodę
Jak wynika z relacji zszokowanej klientki, reklamację kredytu bank odrzucił tłumacząc to tym, że podpis na umowie świadczy o znajomości treści oferty. W ramach „zachowania pozytywnych relacji” bank wręczył klientce dwa bilety do kina.

Jednak kilka dni temu, po interwencji blogera, na koncie pani Agnieszki pojawił się przelew z banku w wysokości ok. 27 tys. zł (czyli ok. połowy pobranej prowizji). Jak się okazało, to był dopiero wstęp do naprawienia całej sytuacji.

Pani Agnieszka poinformowała niedawno blogera, że Nest Bank zwrócił nie tylko część prowizji za udzielenie nowego kredytu, ale też prowizję (blisko 7 tys. zł) za wcześniejszą spłatę starego zadłużenia. Klientka może też rozwiązać umowę ubezpieczenia kredytu, co oznacza zwrot składki ubezpieczeniowej w wysokości blisko 25 tys. zł.

– W Nest Banku przykładamy dużą wagę do standardów obsługi i staramy się odpowiadać na potrzeby naszych klientów. Ich sprawy są często skomplikowane, dlatego każdorazowo dokładamy wszelkich starań, aby każdy rozpatrzeć je indywidualnie i uczciwie. Naprawiamy nasze błędy i wyciągamy z nich wnioski – powiedziała w rozmowie z INNPoland.pl Agata Dorożuk, rzecznik prasowa banku.

Sprawdzony kredyt konsolidacyjny można znaleźć w wielu porównywarkach finansowych, takich jak Totalmoney.pl.