Uberowi znudziły się samochody. Teraz chce nas wozić w zupełnie inny sposób
Uber przyznał, że zamierza w najbliższym czasie skoncentrować się na rozwoju elektrycznych hulajnóg i wypożyczalni rowerów, przywiązując jednocześnie mniejszą niż do tej pory wagę do swojego samochodowego biznesu.
Zdaniem Khosrowshahiego, taka zmiana w krótkim terminie może uderzyć po kieszeniach kierowców - pisze BBC. Część klientów może bowiem zrezygnować z kilkukilometrowych kursów i przesiąść się na rower lub skuter, dzięki którym nie zmarnują czasu stojąc w korkach.
Na dłuższą metę, przekonuje dyrektor Ubera, będzie to jednak opłacalne, bo zwiększy się udział długich tras, które dla kierowców są zdecydowanie bardziej opłacalne.
Uber przejmuje start-upy
Uber zaczął uniezależniać się od samochodów na początku 2018 roku. W lutym amerykański start-up ogłosił, że przejmuje start-up Jump, który zajmuje się wynajmem rowerów. Jump działa w 8 miastach USA, niedługo ma jednak ruszyć również w Berlinie.
Kilka miesięcy później Amerykanie nawiązali współpracę z Lime – start-upem wypożyczającym rowery i elektryczne hulajnogi. Lime ma zdecydowanie większy obszar działania. Poza kilkudziesięcioma miastami w USA można go spotkać również w Madrycie czy Paryżu.
Trudno jednak stwierdzić z całą pewnością, co szefom Ubera chodzi w tej chwili po głowie. Khosrowshahi opowiada, że liczy się z tym, że decyzja o inwestycji w rowery i hulajnogi nie jest najlepsza w krótkiej perspektywie czasowej.
Jednocześnie Uber rok w rok notuje gigantyczne straty, tylko w ubiegłym roku skończył z 4,5 mld deficytem. Proekologiczny zwrot Amerykanów może okazać się więc w istocie… ucieczką do przodu.