Noszą buty Prady, a nie mają na mieszkanie. Ujawniono, że im płaci się voucherami
Ubrana w buty od Chanel, z torebką Prady na ramieniu, latająca biznes klasą. Nikt by nie pomyślał, że stylistka jest bezdomna, obiady jada w McDonald’s i nie stać jej na opłacenie rachunku za telefon. Bo zamiast wypłaty dostaje voucher do domu mody.
Bolesny obrazek uzupełniają dziś praktyki stosowane przez francuskie marki modowe, które swoim stylistom, designerom czy make-up artystom zamiast w rzeczywistych pieniądzach, płacą w voucherach do swoich sklepów.
Ciuchy zamiast jedzenia
Zatrważające kulisy modowego rynku we Francji odsłania nowa książka francuskiej antropolożki Giulii Mensitieri pt. "The most beautiful job in the world". Kobieta opisała w niej przypadki 50 osób związanych z rynkiem modowym, które od pracodawców otrzymywały zapłatę w postaci vouchera na nowe ubrania i dodatki, bilet pierwszej klasy na sesję zdjęciową, czy zakwaterowanie w luksusowym hotelu.
Styliści butami z voucherów się co prawda nie najadali, ale przynajmniej wyglądali bosko.
– Przesłanie jest takie, że nie musimy ci płacić, bo i tak masz szczęście, że tu w ogóle jesteś. Ludzie pracujący w modzie bardzo patrzą na twój status społeczny, nawet jeśli nie zarabiasz – opowiada autorka książki w rozmowie z brytyjskim „The Guardian”.
Odbiorcy tych usług nierzadko zwyczajnie klepali biedę. Dziennik przytacza jedną z historii, w której stylistka sypiała na kanapie u koleżanki, bo nie stać ją było na wynajem pokoju i opłacenie rachunków.
Na książkę posypała się fala krytyki ze środowiska modowego. Autorce zarzucano, że wszyscy styliści wypowiadali się nieoficjalnie, że brakuje statystyk. – Jednak nikt nie powiedział, że to, co napisałam nie jest prawdą – mówi Mensitieri.
Usługi barterowe dla stylistów
– Mi nikt nigdy żadnego vouchera nie dał w zamian za pracę, jednak padają inne propozycje barterowe, np. za promocję, za prestiż, za umieszczenie logotypu. Ja takich zleceń jednak nie biorę i ich nie pochwalam – mówi stylista Adam Chowański w rozmowie z INNPoland.pl.
Bo nie musi - jego nazwisko jest już znane w polskim showbiznesie. Jednak na tego rodzaju umowy często nabierają się początkujący projektanci, którzy chwytają się każdego pomysłu, by choć trochę się wypromować.
– Ja uczę swoich adeptów sztuki stylizacyjnej unikania rozwiązań barterowych, bo one najczęściej są niewymierne. To jest wyzysk jednostronny. Najczęściej ofiarami tego nieuczciwego procederu padają początkujący, którzy imają się różnych działań, by mieć zdjęcia do swojego portfolio – tłumaczy stylista.