W PGZ zmieniają prezesów jak rękawiczki. Czterech szefów w trzy lata, teraz człowiek premiera

Konrad Bagiński
Jeden prezes zrezygnował, jest już kolejny. Człowiek Błaszczaka odszedł, człowiek Morawieckiego przyszedł. Polska Grupa Zbrojeniowa, zrzeszająca 60 państwowych firm obronnych, straciła i zyskała prezesa, ale kłopotów się nie pozbyła.
Nowym prezesem PGZ został Witold Słowik, człowiek premiera Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Według informacji Rzeczpospolitej minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak powołał na szefa PGZ Witolda Słowika. Ledwie dzień wcześniej to stanowisko opuścił Jakub Skiba – podobno zrezygnował sam z przyczyn osobistych.

W komentarzach dotyczących jego dymisji powtarzają się jednak stwierdzenia, że został do niej zmuszony.

Co się dzieje w PGZ?
Skiba w liście opublikowanym na stronie PGZ poinformował, że sytuacja w sektorze obronnym jest trudna. Nie była to jednak samokrytyka, były prezes obarczył winą poprzednie rządy.

PGZ ma obecnie ok. 5,5 mld zł rocznego przychodu i odpowiada za dostarczanie podstawowego uzbrojenia i wyposażenia dla polskiej armii. Mimo to przynosi straty, tak było i w roku 2016, i 2017.


Eksperci przypominają, że Skibę zastępuje Słowik, kojarzony z ekipą premiera Morawieckiego. Tymczasem do tej pory za wybór prezesa PGZ odpowiadał minister obrony narodowej. Oznacza to umocnienie roli premiera – ma teraz pod swoimi skrzydłami kolejne przedsiębiorstwo, zatrudniające 17 tysięcy pracowników.

Trudno jednak dziwić się faktowi, że Państwowa Grupa Zbrojeniowa ma kłopoty. Według Najwyższej Izby Kontroli powstała bez żadnego pomysłu, ani wcześniejszej analizy. Po prostu – tak zdecydowano.