Za takie pensje nie da się wyżyć. Budżetówka ma dość i wychodzi na ulicę

Patrycja Wszeborowska
Rząd chce nas upodlić – mówi Jan Guz, szef Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. Wraz z 16 tysiącami przedstawicieli budżetówki wychodzi w sobotę na warszawskie ulicę, by manifestować niezadowolenie z powodu zarobków „poniżej biologicznego przetrwania”.
Wzrost płacy w budżetówce - to główny postulat manifestacji organizowanej przez OPZZ fot. Robert Kowalewski / Agencja Gazeta
Związkowcy z OPZZ, pracownicy oświaty, służby zdrowia, ZUS-u, usług publicznych oraz pracownicy cywilni wojska wychodzą dziś na ulicę, by protestować przeciwko karygodnie niskim zarobkom dla pracowników budżetówki.

Płace budżetówki zamrożone nawet od 13 lat
– Ceny są europejskie, a płace są ciągle wschodnie. Jeśli chodzi o płace już dawno wystąpiliśmy z Unii Europejskiej – tłumaczy w rozmowie z portalem next.gazeta.pl przewodniczący OPZZ.

Jak dowodzi portal, szef centrali związkowej ma rację. Na poparcie przywołuje ostatnie sprawozdanie szefa Służby Cywilnej, z którego wynika, że np. inspektor ochrony środowiska zarabia 1588 zł netto, dowódca miejskich zastępów strażackich - 2120 zł na rękę, a bibliotekarz z 38-letnim stażem pracy - 1867 zł. Niektórzy nawet od 13 lat nie dostali ani grosza podwyżki.


W sektorze budżetowym pracuje co piąty polski pracownik. Jeśli doszłoby do ogólnopolskiego strajku zapowiadanego w wakacje przez OPZZ liczącym 800 tys. ludzi, mogłoby to sparaliżować cały kraj.