Dziś taksówkarze sparaliżują Warszawę. Uber: „w pełni solidaryzujemy się z postulatami protestujących”
Przejazd przez Warszawę i spotkanie z Patrykiem Jaki – to najważniejsze momenty zaplanowanego na dziś strajku taksówkarzy z całej Polski przeciwko firmom świadczącym usługę przewozu na bazie aplikacji – z Uberem na czele.
Protest zmierza do ściślejszego uregulowania funkcjonowania przewozów opartych na aplikacjach, czyli przede wszystkim działalności Ubera. O regulacjach mówi się od dłuższego już czasu, ale konkretne rozwiązania najwyraźniej utknęły w resorcie infrastruktury, a politycy unikają zajmowania wyraźnego stanowiska – np. Jaki do tej pory przychylnie wypowiadał się o Uberze.
Mytaxi łączy przez aplikację - ale tylko z licencjonowanymi kierowcami. Szef firmy demonstruje przychylność dla kwestii nowego uregulowania funkcjonowania swoich firm. – Połowa naszych kierowców wcześniej jeździła w Uberze. Chcą płacić składki ZUS i nie uciekać przed kontrolami – dowodzi na łamach „Gazety Wyborczej” Krzysztof Urban, dyrektor zarządzający Mytaxi.
O ironio, podobne deklaracje padają ze strony Ubera. – W pełni solidaryzujemy się z postulatami protestujących, którzy domagają się uregulowania kwestii związanych z nielegalnymi przewozami w Polsce. Jesteśmy przekonani, że w tym temacie potrzebna jest publiczna debata całego sektora, która doprowadzi do standaryzacji jakości usług – czytamy w oświadczeniu dyrektor komunikacji w Uberze, Ilony Grzywińskiej-Lartigue.
Firma podkreśla, że się zmienia. - Nie podlega dyskusji fakt, że w polskich miastach funkcjonuje szereg firm działających w szarej strefie, na co zwracają uwagę taksówkarze. Na całym świecie zmieniamy nasz sposób funkcjonowania, skupiając się na współpracy z regulatorami. W Polsce wprowadziliśmy m.in. obowiązek posiadania przez partnerów Ubera licencji na krajowy przewóz osób samochodem osobowym bądź licencji taksówkarskiej - podkreśla Grzywińska-Lartigue.