Rzuciła IT, by założyć hodowlę pstrąga potokowego. Spektakularny sukces Polki
Najbardziej innowacyjne europejskie rolniczki wytypowane przez komisję kobiet Copa-Cogeca w Brukseli to dwie Polki - Magda Węgiel i jej córka Agnieszka Sendor. Choć kobiety zaczęły swój biznes zaledwie pięć lat temu bez jakiejkolwiek wiedzy o hodowli ryb, dziś odniosły spektakularny sukces - przywróciły tradycyjną hodowlę pstrąga potokowego w Ojcowskim Parku Narodowym. Nie dość, że to jedyne takie miejsce w Polsce, to jeszcze używają tu narzędzi sprzed 80 lat. Pani Magda w rozmowie dla INNPoland.pl śmieje się, że wraz z córką żyją jak w okresie przedwojennym.
Bardzo dobrze, jest wyśmienity! (śmiech)
Klienci go chwalą?
No pewnie. Nasze miejsce gastronomiczne jest przyjazne dla klientów. Do tego bardzo chętnie edukujemy i uczymy ich szacunku do żywności. Uświadamiamy, że 30 deko pstrąga na talerzu wymaga trzech lat hodowli, bo właśnie tyle rośnie ryba. Musiała przetrwać zimę, lato, żeby mogli ją zjeść.
W ogródku grillowym w Parku Ojcowskim można skosztować pstrąga potokowego w dwóch odmianach - wędzonej i grillowanej.•Magda Węgiel i Agnieszka Sendor / zbiory prywatne
Ryby podawane w naszym ogródku grillowym pochodzą z prawdopodobnie jedynej w Polsce hodowli pstrąga potokowego stricte do celów gastronomicznych. Pozostałe to hodowle prowadzone przez Polskie Związki Wędkarskie w celach zarybieniowych rzek albo dodatkowo przy hodowlach pstrąga tęczowego.
Jakie były początki tej jedynej w swoim rodzaju hodowli?
Pracowałam w branży IT…
Z IT do hodowli ryb?
Tak. Budowałam od samego początku branżę komputerową w formie dystrybucji wszystkich produktów do Polski. Jednak po 25 latach nadeszło wypalenie zawodowe, przestało mnie to interesować, więc przeniosłam się na wieś. Zawsze kochałam przyrodę, ale odkąd się przeprowadziłam, moje uczucie tylko się umocniło.
A że Park Ojcowski był niedaleko…
To zaangażowałam się w akcję przeciwko wycince 100-letniej alei jesionowej niedaleko parku i w taki sposób nawiązaliśmy z parkiem współpracę. Niedługo potem okazało się, że stawy, które były tam od zawsze, mają być znaturalizowane i zasypane. Wystąpiłam o ich dzierżawę, a do tego potrzebowaliśmy zgody ministerstwa na przetarg, którą uzyskaliśmy po pół roku.
Dużo było chętnych w przetargu?
Byłam jedyna. Warunki były bardzo wyśrubowane: trzeba było zachować wszystkie wartości krajobrazowe i prowadzić działalność edukacyjną o ochronie przyrody. Poza tym wymagano hodowli ekspensywnej czyli takiej, która nie przynosi szybko i dużo dochodów. Ma być naturalna, a wszystkie prace trzeba wykonywać ręcznie.
Żaden hodowca, który był nastawiony na zysk, nie chciał się tego podjąć. I najważniejsza rzecz - w Ojcowie można hodować tylko pstrąga potokowego. Ja go nawet nie rozróżniałam od tęczowego.
To czemu pani wystartowała?
Chęć pracy i utrzymania tych stawów mnie mobilizowała. Chciałam uczyć ludzi szacunku do żywności, do przyrody. Poza tym zawsze żartowałam, że chcę mieć swój leżak w parku, więc jakoś będę te ryby hodować.
Wygrała pani przetarg i co dalej?
Trzeba było swoje założenia realizować. Wiedziałam, że potrzebuję kogoś, kto będzie się znał na rybach, więc zaangażowałam trzech panów z wiedzą i środkami finansowymi, którzy… wycofali się w chwili przetargu.
Pani Magda i pani Agnieszka opiekują się łącznie ośmioma stawami. Siedem z nich służy do hodowli, ósmy jest bardziej "turystyczny"•Magda Węgiel i Agnieszka Sendor / zbiory prywatne
Wtedy na szczęście pojawiła się moja córka Agnieszka Sendor i wspólnie wzięłyśmy się do roboty. Jakoś 5 dni po przejęciu stawów nastąpiło wydarzenie, które zdarza się raz na 50 czy 100 lat. Na moim stawie powstał tzw. ponor, czyli lej w dnie, w którym w ciągu godziny znika woda. Wszyscy myśleli, że się poddamy, odpuścimy, ale jakaś przekora kobieca, natura wojownika nie pozwoliła nam.
Miałyście jakieś wsparcie?
Nikt nie wierzył, że nam się uda. Trzeba więc było im udowodnić, że się mylą. (śmiech) Kobieta z branży komputerowej, mieszczanka krakowianka, która nagle spada z kosmosu i mówi, że chce hodować coś, czego nikt inny w Polsce podjąć się nie chciał. Nie miałyśmy w ogóle doświadczenia, nie wiedziałyśmy, na czym to polega.
Jak nauczyłyście się wszystkiego?
Ogromną rolę odegrał pan Mieczysław, guru w zakresie ryb łososiowatych w Polsce i zarybiania rzek m.in. pstrągiem potokowym.
Ja potrzebowałam wiedzy, on dał mi 5 minut na rozmowę. Zapytał mnie, co wiem o rybach. Odpowiedziałam: mają głowę i ogon. I mimo to pomógł mi. Potem powiedział, że widział we mnie jakąś siłę. Od niego nauczyłam się, żeby nigdy nie widzieć pieniędzy w stawie, tylko ryby, a pieniądze przyjdą same. Do tej pory mamy kontakt.
Jak wygląda typowy dzień pracy?
Dzień pracy ma 24 godziny, 365 dni w roku. Nie ma niedzieli, nie ma przerwy, nie ma wolnego. W niektórych okresach uwaga musi być zwiększona. Na przykład teraz spadają liście - niby prozaiczna rzecz, ale liście mogą zatykać odpływy wody czy pływać warstwą po stawach. Ryby trzeba codziennie nakarmić, wyczyścić kraty, dopływy, odpływy, sprawdzić, czy bobry czegoś nie nawojowały, czy drzewo nie spadło. Wszystko wykonujemy ręcznie i używamy narzędzi jak 80 lat temu.
Ryby trzeba też uważnie obserwować. Każdy ruch ryby, który odbiega od normy to jakaś wskazówka, że dzieje się coś niedobrego. Jednak dzień pracy nie jest trudny, bo zwierze radzi sobie samo.
I tak codziennie?
To praca uzależniona od cyklów natury. Pewnych rzeczy nie da się przesunąć, przełożyć. Ryba sama dyktuje warunki. Na przykład tarło, czyli rozród ryb, dzieje się w okolicach świąt bożonarodzeniowych i Nowego Roku. Musimy być wtedy w wylęgarni, bo rybie się nie wytłumaczy, że jest Boże Narodzenie.
Pstrąg potokowy jest rzadką rybą?
To rarytas, żeby złapać tę rybę w polskich rzekach, ze względu na ich zanieczyszczenie. Pstrąg potokowy jest dziką rybą i naszym rodzimym gatunkiem, w przeciwieństwie do popularnego pstrąga tęczowego z Ameryki Północnej, który rośnie szybciej i jest łatwiejszy w hodowli.
"Potok" ma bardziej zbite mięso, jest bardzo płochliwy, żywotny, energiczny, humorzasty. Hoduje się go 3 lata i jest to bardzo trudna hodowla, która wymaga ogromnych nakładów i świetnych warunków. My to wszystko mamy w Ojcowie.
Pstrąg Potokowy to rzadka rybka. Nie występuje często w polskich rzekach ze względu na zanieczyszczenia.•123rf.com
Co jest największym wyzwaniem w pracy hodowcy?
Najgorsze jest chyba to, na co nie mamy wpływu, czyli warunki pogodowe. Ze wszystkim innym jesteśmy w stanie sobie poradzić. Ale kiedy jest temperatura 35 stopni, temperatura wody rośnie, ryby nie mają tlenu, to człowiekowi pozostaje patrzeć, jak ryby padają. Ale nawet wtedy walczymy o każdą rybę. Ostatnie dwa lata były bardzo trudne przez upały. Nam na szczęście się udało.
Praca z rybami jest lepsza od pracy w IT?
Praca w korporacji jest po prostu inna. W Ojcowie inaczej biegnie czas, inaczej odczuwa się pory roku, tam żyje się w zgodzie z naturą, deszcz nie boli, a śnieg nie jest groźny. Pracę z przyrodą trzeba lubić - założyć ciepłą czapkę, kurtkę, gumiaczki i chodzić po błocie, doglądać stawów. Dla mnie to ogromna przyjemność być w Ojcowie z rybami.
Właśnie otrzymałyście nagrodę Copa Cogeca za innowacje dla europejskich rolniczek. Tymczasem prowadzicie gospodarstwo tradycyjne, staromodnymi metodami. Gdzie tu miejsce na innowacje?
Nasza działalność łączy tradycję z czymś nowoczesnym. Pobudziliśmy lokalną społeczność, odtworzyliśmy 80-letnią tradycję i połączyliśmy ją z nowoczesnym wizerunkiem. Doceniono nas za umiejętność wykorzystania czegoś, co już było, a to zyskało dzięki temu, że myśmy to zrobili. To takie zamykające się koło.