Nawet Wszystkich Świętych jest zależne od mody. Najlepiej pokazać się "na bogato"

Konrad Bagiński
Wielu Polaków nazywa dzień Wszystkich Świętych "grobingiem". Na poły żartobliwie, na poły prześmiewczo. Niezbyt to eleganckie, ale faktem jest jednak, że nawet to święto jest zależne od mody. Liczy się zarówno to, co na siebie założymy, jak i to, co postawimy na grobach bliskich.
Ekstrawaganckie znicze nie cieszą się dużą popularnością Foto: Rafał Badowski / INNPoland.pl
Najlepszy znicz na Wszystkich Świętych
Obecnie największym hitem na 1 listopada jest drogi i ociekający prestiżem znicz dostępny w internecie. Zbudowany ze szkła i granitu, z metalowym krzyżem w środku, ma 26 centymetrów wysokości. Jest w zasadzie lampionem, do którego wstawia się świece lub znicze.

Solidna konstrukcja sprawia, że nie porwie go wiatr. W zasadzie żadne warunki atmosferyczne nie są mu straszne. A do tego widać już na pierwszy rzut oka, że tani nie jest.

– Super drogi ciężki znicz niech sąsiady widzą! – piszą sprzedawcy w opisie oferty na Allegro. Faktycznie, cena wynosząca 325 złotych powoduje, że to oferta dla tych, którzy najbardziej chcą się pokazać.


Kradzione znicze
Sprzedawcy podkreślają, że obecnie coraz więcej osób kupuje podobne lampiony. Można je montować na nagrobkach, można też stawiać obok. Ich zaletą jest odporność na warunki atmosferyczne i to, że nie pobrudzą pomnika wyciekającym woskiem. Poza tym, dość trudno je ukraść – a takie przypadki niestety zdarzają się, szczególnie w większych miastach.

Znawcy tematu radzą, by droższe znicze jakoś sobie oznakować. Można na przykład napisać swoje nazwisko niezmywalnym mazakiem albo wydrapać jakiś znak na spodzie znicza. Nikt go wtedy już nie odkupi od podejrzanych sprzedawców.

Duże lampiony, metalowe, montowane do nagrobka, kosztują ok. 100 – 150 złotych. Dużo tańsze są modele do postawienia na płycie. Kosztują ok. 25 – 40 złotych. W tym roku cieszą się dużym zainteresowaniem. To dobra opcja dla osób, które chcą do środka wstawić tradycyjny znicz – wracający do łask.
Pod samym cmentarzem jest drożejFoto: Rafał Badowski / INNPoland.pl
Jakie znicze są najpopularniejsze?
Kiedyś na rynku dominowały wypełnione woskiem znicze w kształcie pucharków. Dziś również są w ofercie i coraz śmielej przebijają się na bardziej eksponowane miejsce na półkach. W zależności od wielkości kosztują od 5 do 40 złotych.

– Niemiłosiernie kopciły, ale otwarty ogień wyglądał ładnie. Wiele osób do tego wraca, bo one dają dużo ciepłego światła. Wkłady wypełnione parafiną palą się bardziej białym płomieniem, na dodatek malutkim – mówi Ludwik Marecki, handlujący zniczami w okresie poprzedzającym Wszystkich Świętych.

Faktycznie, od wielu lat na rynku dominują znicze na standardowe wkłady. To mniejsze lub większe kształty z miejscem do wstawienia wkładu. Ich zaletą jest to, że palą się bardzo długo – nawet 3-4 dni. Można też zastosować wkłady olejowe – te potrafią palić się nawet tydzień.

– Często nie warto kupować najtańszych wkładów, bo parafina w nich może być sztucznie napowietrzona – jak styropian. Takie szybko się spalają. Jeśli mamy dwa wkłady o takich samych wymiarach, to bierzmy ten, który jest cięższy, wytrzyma dłużej – radzi Marecki.
Do łask wracają tradycyjne znicze z otwartym płomieniemFot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Gazeta
Znicze na wkłady są bardzo praktyczne, ale wszystkie są robione na jedno kopyto. Dlatego najbardziej wybredni poszukują unikalnych modeli – sporo droższych. W zeszłym roku hitem sprzedaży był model Maroko. To lampion, spora kula, poprzecinana nieregularnymi liniami w orientalnej stylistyce, zrobiona z tęczowego szkła.

– W tym roku lampiony też nieźle się sprzedają. Trudno powiedzieć, czego będzie najwięcej, ale tradycyjne kule i podobne kształty sprzedają się lepiej od lampionów np. w kształcie serca. Ale i takie idą – mówi Marecki. Dodaje, że mitem jest, iż klienci często kupują ekstrawaganckie znicze - na przykład z melodyjką. To bardzo rzadkie przypadki.

Wiele osób, które jadą na groby bliskich w dalszą podróż, wybiera znicze z lampkami LED. Najlepiej wyglądają tzw. pełzające światełka, dające złudzenie, że to prawdziwy płomień. A nie gasną po kilku dniach, wytrzymają nawet kilkanaście tygodni. Taki wkład kosztuje 20 – 25 złotych. Dużo lepiej kupić znicz zasilany paluszkami, niż bateriami guzikowymi.

Specjaliści radzą, by umówić się z rodziną i kupić znicze w jednolitej stylistyce – na przykład w tym samym kolorze. Dzięki temu unikniemy chaosu na nagrobku.