Prestiżowa uczelnia odsuwa byłego szefa KNF od zajęć. „Najlepiej o tym nie mówić”
Losy przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansów, Marka Chrzanowskiego, jako wykładowcy ważyły się od chwili wybuchu „afery KNF”. Szacowna Szkoła Główna Handlowa, gdzie były szef KNF prowadził zajęcia poświęcone m.in. finansom publicznym i ekonomii rozwoju, zdecydowała o odsunięciu go od wykładów. Ostateczna decyzja, co dalej, zapadnie po rozmowie władz wydziału z Chrzanowskim.
Rozmówcy „Gazety” podkreślają, że dr hab. Chrzanowski nie pełnił na uczelni żadnych oficjalnych funkcji, poza prowadzeniem wykładów. Jego obecność wśród grona akademickiego wzmacniała wizerunek SGH jako kuźni kadr dla najważniejszych urzędów w państwie.
Odwlekana rozmowa
Już w zeszłym tygodniu władze SGH zapowiedziały rozmowę z Chrzanowskim. – Wyznaczono innych wykładowców do prowadzenia zajęć w jego zastępstwie – kwituje w rozmowie z „GW” jeden z naukowców z uczelni. – W tym momencie nie ma podstaw do innych działań dyscyplinujących ze strony uczelni. Nie obroniłyby się zapewne w sądzie. Dr hab. Chrzanowski nie został nawet przesłuchany, nie ma zarzutów – dodaje.
Sytuacja jednak przyspieszyła, gdy w dzienniku „Rzeczpospolita” opublikowano artykuł wyliczający wątpliwości związane z karierą naukową byłego szefa KNF. W skrócie: są to zarzuty o plagiat, mizerny dorobek naukowy czy wątpliwości i krytyka monografii habilitacyjnej – z sugestią, że Chrzanowski mógł uzyskać habilitację w efekcie zabiegów Adama Glapińskiego, szefa NBP, który również wykłada na SGH i uchodzi za promotora Chrzanowskiego.
Uczelnia wybrnęła z sytuacji, podkreślając kontrargumenty: wyjaśnienia Chrzanowskiego w tej sprawie zostały przyjęte, na 3 recenzje monografii 2 były pozytywne, a Glapiński z racji pełnionych na uczelni funkcji uczestniczył w procedurach habilitacyjnych Chrzanowskiego. Cała ta sprawa jest jednak jak gorący ziemniak: uczelnia chciałaby ją jak najszybciej zakończyć. Może już w tym tygodniu.