NIK przyjrzała się temu, co mamy na talerzach. Wyliczyła, że zjadamy 2 kilogramy "chemii" rocznie
Od sztucznych barwników i emulgatorów po konserwanty – chemii na naszych talerzach jest aż zanadto. Przeciętny Polak zjada aż dwa kilogramy takich dodatków w ciągu roku, a niektóre dzieci przekraczają normy spożycia tego typu składników diety o dobre 500 procent. Pełny tekst raportu Najwyższej Izby Kontroli „Nadzór nad stosowaniem dodatków do żywności” ma zostać opublikowany już dziś.
W raporcie znajdziemy zapewne wiele wstrząsających detali. Lista emulgatorów w kiełbasie może dobić nawet dwudziestu substancji, w niewinnej – z pozoru – sałatce warzywnej może ich być dwanaście. Najwięcej dodatków znajdziemy w rozmaitych słodkich przekąskach, od ciastek i lodów po napoje. Stąd właśnie wyjątkowe ryzyko dla dzieci.
Poważnej krytyki doczekał się sanepid. NIK wytyka służbom sanitarnym, że na 8900 próbek żywności inspektorzy mieli zastrzeżenia do 26. Tymczasem 35 próbek skierowanych do certyfikowanego laboratorium przyniosło dalece gorszy rezultat: zakwestionowano aż 5.
Ba, jak opisuje wyborcza.pl, sanepid czasem doszuka się w próbkach emulgatorów, których nie wypisano na etykiecie. Ale nie sprawdza, czy przypadkiem nie sumują się one w szkodliwą mieszankę o wysokim stężeniu. Nikt nie sprawdza też, jak rozmaite emulgatory wpływają np. na organizm osoby, która jednocześnie przyjmuje jakieś leki.
A wpływ ulepszaczy na zdrowie raczej nie ulega wątpliwości. NIK podkreśla, że zwiększają one ryzyko astmy, alergii, kamieni nerkowych, nawet raka.